Gdyby Grecja wyszła ze strefy euro, inwestorów – obok nieuniknionej restrukturyzacji zadłużenia - czekałby jeszcze jeden cios. Nowa waluta, roboczo nazywana drachmą, znacząco osłabłaby w porównaniu z euro. To, jak mocno, oszacować próbował John Normand, strateg JPMorgan Chase. Specjalista przeanalizował zachowanie notowań walut w siedmiu przypadkach z ostatnich 25 lat, kiedy kraje pogrążone w kryzysie bilansu płatniczego rezygnowały ze sztywnego lub kierowanego reżimu kursowego. Przykładami są kryzysy w Meksyku, Tajlandii, Indonezji, Rosji, Brazylii i Argentyny.
Po zmianie reżimu ich waluty traciły w ciągu roku średnio 55 proc. Najwięcej, bo aż o 84 proc. przeceniła się indonezyjska rupia. W odróżnieniu od przeanalizowanych przykładów Grecja może się pochwalić nadwyżką na rachunku bieżącym oraz dodatnim wzrostem gospodarczym, a to według Johna Normanda oznaczałoby brak konieczności dewaluacji drachmy. Jednak wyjście ze strefy euro, uderzyłoby w zaufanie inwestorów do polityki pieniężnej i fiskalnej oraz w otoczenie gospodarcze.
- Z tego względu grecka waluta byłaby skazana już na samym początku na znaczące osłabienie. Jej wynik mógłby być zbliżony do najgorszych wyników zanotowanych w podobnych przypadkach – napisał w raporcie John Normand.
