W sierpniu ceny towarów spadły o 0,3 proc. w porównaniu do lipca, zaś ceny usług wzrosły o 0,7 proc. W ujęciu rocznym tempo wzrostu cen towarów wyhamowało do 1,7 proc. Hamowanie odnotowano też w usługach, ale tam dynamika zwalnia z wysokiego poziomu i nadal jest podwyższona. W sierpniu ceny usług były wyższe o 6 proc. w porównaniu do sierpnia 2024 r.
To wszystko złożyło się na inflację w wysokości 2,9 proc. i ekonomiści wyliczają, że nastąpił też spadek inflacji bazowej (bez uwzględnienia cen energii i żywności) do poziomu 3,1-3,2 proc. To byłby najniższy poziom od pandemii covidu i argument za kolejną obniżką stóp procentowych jeszcze w tym roku.
Wyższe płace pompują ceny usług
Inflacja byłaby jeszcze niżej, gdyby nie drożyzna w usługach. Słowo drożyzna jest tu oczywiście użyte prowokacyjnie, bo do poziomu sprzed dwóch lat, gdy ceny rosły w tempie dwucyfrowym, jest daleko. Sierpniowa 6-procentowa inflacja cen usług była też niższa od lipcowej (6,2 proc.), ale faktem jest, że tempo jej spadku od dawna jest wyraźnie niższe niż cen towarów.
To, co się dzieje z cenami usług, jest bezpośrednim skutkiem wydarzeń na rynku pracy, a także decyzji administracyjnych podejmowanych przez kolejne rządy w ostatnich latach. W usługach to praca jest jedną z głównych pozycji w zestawieniach kosztów, więc duży wzrost płac musiał przełożyć się na ceny. A szczególnie wzrost minimalnej pensji, ustalanej przez rząd rozporządzeniami.
- W ostatnich latach mieliśmy bardzo duże podwyżki płacy minimalnej, bywało, że była podnoszona dwukrotnie w ciągu roku. W tym roku skala była już mniejsza, ale echo wydarzeń z przeszłości ciągle jest widoczne w cenach. Między tempem wzrostu cen usług, na poziomie 6 proc., a towarów, w wysokości 1,7 proc., jest przepaść i to właśnie ceny usług podbijają nam teraz inflację – mówi Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
To właśnie w usługach wielkość minimalnego wynagrodzenia ma szczególne znaczenie, bo w niektórych branżach to decyzje rządu przesądzają o tym, ile trzeba przeznaczać na fundusz płac. A to dlatego, że w części branż pensje były i są niskie. Przykład to zakwaterowanie i gastronomia, gdzie połowa pracujących w marcu (to ostatnie dostępne dane) zarabiała mniej niż 4685 zł brutto miesięcznie. Niewiele lepiej jest w dziale „administrowanie i działalność wspierająca”, który obejmuje takie usługi jak sprzątanie czy ochrona. Tu mediana wynagrodzeń wynosiła w marcu 5165 złotych brutto.
Brak rąk do pracy
Ale są też usługi, gdzie zarabia się dobrze i bardzo dobrze. Tu z kolei duży popyt na pracowników generuje presję płacową, a ta ceny usług. Przykład to branża „informacja i telekomunikacja”, gdzie połowa pracowników zarabia ponad 11 778 zł miesięcznie.
Urszula Kryńska, ekonomistka Banku PKO BP, tłumaczy, że skutki presji płacowej utrzymującej się w całej gospodarce w usługach są szczególnie widoczne. Ekspertka zwraca uwagę, że choć tempo wzrostu płac spada i nie jest już dwucyfrowe, to nadal jest wysokie. Według danych GUS w lipcu wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw były wyższe o 7,6 proc. Przy spadającej inflacji taki wzrost realnie to nadal dużo.
- Ceny usług są bardziej wrażliwe na to, co się dzieje na rynku pracy, niż ceny towarów. Trudno się spodziewać, żeby przy takim tempie wzrostu wynagrodzeń usługi taniały – mówi Urszula Kryńska i zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt: od kilku lat rośnie udział usług w konsumpcji. Mówiąc inaczej, Polacy wydają coraz więcej w firmach usługowych kosztem zakupów w sklepach z towarami. To powoduje, że przedsiębiorcom łatwiej jest przerzucać wyższe koszty na ceny.
Korzystać, nie posiadać
O tym, że popyt na usługi rośnie, mogą świadczyć inne dane publikowane przez GUS, o tzw. produkcji usług. Co prawda informacje są przekazywane z opóźnieniem (w poniedziałek urząd opublikował raport za czerwiec), ale pokazują trend, w którym obroty firm usługowych, mierzone w cenach stałych, wyraźnie rosną. W czerwcu były wyższe o 6,7 proc. w porównaniu do czerwca sprzed roku.
- Od dłuższego czasu w danych GUS i w danych Eurostatu widać, że dynamika obrotów usługowych jest dużo wyższa niż chociażby sprzedaży towarów – zwraca uwagę Urszula Kryńska.
Monika Kurtek dodaje, że to trend widoczny też na Zachodzie, charakterystyczny dla bogacących się społeczeństw. I że – prędzej czy później – ze względu na tę postępującą zmianę struktury wydatków gospodarstw domowych ceny usług będą miały coraz większe znaczenie w wyliczeniach inflacji.
Jej zdaniem w najbliższym czasie nie należy się spodziewać jakiegoś znacznego ich wyhamowania, choć wynagrodzenie minimalne nie będzie już tak szybko rosnąć, jak w ostatnich latach.
- Jednak podwyżki płacy minimalnej będą następowały co roku. Ich mniejsza skala nie doprowadzi jednak do tego, że ceny usług będą spadać. One nadal będą rosnąć, tylko wolniej – mówi Monika Kurtek.