Szwecja jest jednym z nielicznych państw UE, które otworzyły swój rynek pracy dla nowych państw członkowskich. Nasi północni sąsiedzi przeanalizowali sytuację i stwierdzili, że w niczym to im nie zagraża. Paradoksalnie, takie rzeczowe, typowo skandynawskie podejście do innych unijnych problemów bardzo pasuje rządowi PiS — w szczególności wstrzymanie ratyfikacji Konstytucji dla Europy (w Szwecji ratyfikuje parlament) oraz niechęć do euro...
Obecnie mamy do Szwedów dwie wyjątkowo pilne sprawy, które stały się lejtmotywem roboczych rozmów Kazimierza Marcinkiewicza w Sztokholmie. Premier promował swoją inicjatywę solidarności energetycznej, opartą na dewizie muszkieterów: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Drugim wątkiem jest gazociąg pod Bałtykiem. Do obu tematów Szwedzi mają jednak stosunek chłodniejszy od naszego. Zacytowana dewiza jest dla nich zbyt idealistyczna, by nie rzec naiwna. Również nie bulwersuje ich tak bardzo gazociąg z Rosji do Niemiec, chociaż rura ma przebiegać blisko ich brzegu. Wątek biznesowo-polityczny tej inwestycji może Szwecji nie obchodzić, ale ekologiczny powinien.
Chłodne kalkulacje Szwedów ostatnio mają ciepły wydźwięk dla „Pulsu Biznesu”, który jest młodszym bratem sztokholmskiego „Dagens Industri”. Otóż koncern Bonnier Business Press (BBP), który kolejne tytuły swojej prasy biznesowej tworzył głównie wokół Bałtyku, postanowił mocniej zaangażować się w Europie Środkowej i Wschodniej — i ustanowił centralę operacyjną dla tych rynków w Warszawie. Szwedzcy wydawcy uznali, że z naszej stolicy bliżej jest nie tylko do Austrii, Chorwacji, Słowenii czy na Ukrainę — co oczywiste — ale nawet do Moskwy, bo i kontynentalna Rosja znajduje się na celowniku BBP.