Już w piątek widać było, że obóz byków na Wall Street „pozbierał się” i chce dalszych zwyżek indeksów. Wtedy to indeksy rozpoczęły sesję od spadków, a zakończyły umiarkowanymi zwyżkami (bez istotnych powodów). W poniedziałek rynki wyglądały tak jakby inwestorzy szaleju się najedli – wygenerowane zostały duże wzrosty indeksów.
Powodów (raczej pretekstów) pomagających obozowi byków było kilka. Po pierwsze niedzielne wystąpienie Jerome Powella, szefa Fed, w jednej ze stacji telewizyjnych w USA. Powell powiedział miedzy innymi, że Fed ma jeszcze mnóstwo narzędzi do pomagania gospodarce i nie zawaha się ich użyć, a jeśli chodzi o skup aktywów to nie będzie miał żadnych ograniczeń. Po drugie powiedział też, że gospodarka amerykańska będzie się bardzo długo leczyła z zadanych ciosów. Twierdził, że ten stan będzie trwał przez cały 2021 rok (nie 2020). Jak można było zauważyć jego wypowiedź była słodko-gorzka. Na co zareagowali inwestorzy? Wyłącznie na część słodką. To, że długo jeszcze akcje będą niezwykle drogie całkowicie zlekceważyli.
Drugim powodem było to, że spółka Moderna poinformowała o pozytywnych testach na ludziach opracowywanej przez nią szczepionki. Warto odnotować, że badanie przeprowadzono na ośmiu (tak „ośmiu”!) zdrowych ludziach, w których szczepionka doprowadziła do pojawienia się przeciwciał. Poza tym testy na myszach sygnalizowały, że dzięki tej szczepionce nie były zaatakowane płuca. Gołym okiem, nawet dla laików, widać, że do realnej szczepionki jest jeszcze długa droga (12 do 18 miesięcy), ale Wall Street ten pretekst z przyjemnością połknęła. Akcje Moderny zyskały na zakończenie sesji 20% (po drodze nawet ponad 25%), a od marca tego roku zyskały 300%.
Trzecim powodem, dzięki któremu przede wszystkim mocno wzrósł kurs EUR/USD, było porozumienie kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Emmanuela Macrona, którzy zgodzili się popierać specjalny fundusz grantowy o wartości 500 miliardów euro, z którego wspomagane mają być kraje Unii Europejskiej najmocniej dotknięte pandemią.
Wynikiem tego szaleństwa, które ogarnęło rynki, połączonego z informacjami o kolejnych luzowaniach ograniczeń w wielu krajach, doprowadziło w USA do pokonania szczytów sprzed zeszłotygodniowej korekty. NASDAQ wyraźnie chce przetestować szczyt wszech czasów. Na rynku pojawiają się komentarze znanych inwestorów mówiących o wzrostach DJIA do 30.000 w 2021 roku i 40.000 w 2023 roku (w poniedziałek 24.600 pkt). Dla jasności – nie uważam tych poziomów za niemożliwe – więcej na ten temat napiszę w komentarzu dla iWealth w piątek rano. W Polsce WIG20 mocno odbił się od wsparcia (1.560 pkt.) i ruszył w kierunku oporu (1,670 pkt.). Jego pokonanie otwierałoby drogę na północ.
Interesujące, jak zwykle ostatnio, było zachowanie rynku ropy i złota. Cena baryłki ropy nie zatrzymała się w okolicach poziomu 28,50 USD, więc klasycznej formacji oRGR nie udało się stworzyć. W poniedziałek ropa znowu szybko drożała (ponad 9%) – mówiono o odmrażaniu gospodarek, o tym, że od lutego podaż ropy zmniejszyła się o ponad 11% i o tym, że zakupy ropy przez Chiny wróciły do poziomu sprzed pandemii. Teraz oporem jest poziom 41 USD.
Jeśli chodzi o złoto to w piątek zatrzymało się w strefie oporu (1740 – 1745 USD), a w poniedziałek podjęta została próba pokonania tego oporu. Przez długi czas wydawała się zakończyć sukcesem byków, bo cena uncji sięgnęła 1.765 USD. Jednak po wiadomościach o sukcesach Moderny (o tym wyżej) cena zawróciła i dzień zakończył się jej spadkiem pod poziom oporu, który w ten sposób się umocnił. Wyglądało to tak jakby wzrost ceny złota wynikał jedynie z obaw o zasięg pandemii, a przecież nie jest to główny powód – więcej na ten temat napiszę w komentarzu dla iWealth w piątek rano.
