
Do tej pory Komisja Europejska zatwierdziła krajowe plany odbudowy złożone przez 18 państw członkowskich. Nierozpatrzone pozostają wnioski Polski i Węgier.
Według doniesień Reutersa unijny organ wykonawczy jest zaniepokojony rządowym wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, który ma orzec, czy polskie prawo jest nadrzędne wobec europejskiego. Wyrok w tej sprawie ma zapaść na posiedzeniu zaplanowanym na 22 września. Bruksela uważnie przygląda się także działaniom polskich władz związanych z przegłosowaną w sierpniu ustawą zwaną „lex TVN”, która jej zdaniem zagraża niezależności mediów.
Paolo Gentiloni, komisarz ds. gospodarczych, podczas środowego posiedzenia komisji ekonomiczno-budżetowej Parlamentu Europejskiego stwierdził, że polskie władze powinny zdawać sobie sprawę, że wypłata tych pieniędzy jest uzależniona od przestrzegania przepisów unijnego prawa. Podobne stanowisko zajął również Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej.
Polska stara się o 57 mld EUR w ramach Funduszu Odbudowy — 23 mld EUR w formie bezzwrotnych grantów i 34 mld EUR w formie niskooprocentowanych kredytów.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Nie można udawać, że się jest członkiem UE nie respektując zasad rynkowych i jednocześnie brać od niej pieniądze. Przeczytałem kiedyś, że Polska zachowuje się jak gość, który przychodzi głodny do suto zastawionego stołu, najada się do syta, wstaje i odchodzi głośno bekając i nie płacąc za rachunek. Nikt go więcej nie zaprosi. Jeśli ktoś myślał, że UE będzie przymykać oko na nacjonalizację, repolonizację, TVN Lex, kosztem podstawowych świętych praw własności, to się pomylił. Liczę, że ci, którzy podejmowali te decyzje, mieli tego świadomość.
Decyzja Komisji Europejskiej może być zaskoczeniem. Sam dotychczas sądziłem – być może było to myślenie życzeniowe - że większe jest prawdopodobieństwo, że nie dojdzie do kolejnego wydłużenia procedury zatwierdzenia KPO dla Polski.
W tym momencie - informacja jest bardzo świeża – trudno ocenić, jakie będą skutki decyzji KE dla Polski. Mamy jednak do czynienia z pewną cezurą. KE uznała, że jeśli polskie władze poddają w wątpliwość wyższość prawa traktatowego nad krajowym, to muszą się liczyć z daleko idącymi konsekwencjami, w tym także finansowymi.
Obawiam się, że w ślad za ogłoszoną właśnie decyzją kierunkową mogą pójść dalsze, sektorowe. Innymi słowy: poznamy niebawem finansowe konsekwencje kwestionowania przez KE przestrzegania przez polskie władze zasad obowiązujących w Unii Europejskiej.
Negocjacje dotyczące treści KPO już się zakończyły, a rozmowy, które polski rząd prowadzi obecnie z Komisją Europejską, mają charakter czysto polityczny. Dlatego trudno przewidywać ich przebieg lub wynik.
Istotne jest jednak to, że KPO ma dać polskiej gospodarce impuls inwestycyjny i ten impuls się opóźnia. Na dodatek pieniądze należy wydać do 2026 r., a to mało czasu, zwłaszcza, że już na etapie tworzenia KPO widać było ryzyko związane z potencjalnie małą podażą zielonych projektów i niewystarczającym przygotowaniem rynku do wykorzystania dostępnych funduszy.
Teraz jest czas, który rząd powinien przeznaczyć na przygotowanie zielonych inwestycji i rozmowy z przedsiębiorcami, tymczasem nie opublikowano jeszcze nawet ostatecznej wersji KPO.
Projekt KPO przewiduje określone wsparcie finansowe dla przygotowania terenów inwestycyjnych (300 mln EUR - red.). To pierwszy tego typu program dedykowany Specjalnym Strefom Ekonomicznym i przygotowaniu infrastruktury w ich 25-letniej historii. Takie systemowe rozwiązanie, szczególnie gdy brakuje nam odpowiednio przygotowanych terenów inwestycyjnych, czyli zwartych lokalizacji dla kluczowych projektów, przyniesie bardzo pozytywne efekty. Dlatego mamy nadzieję, że w najbliższym czasie cała sprawa zostanie wyjaśniona. Oceniamy, że pieniądze w ramach KPO wydatkowane byłyby najwcześniej w latach 2022/2023 i dlatego obecnie realizujemy działania zgodnie z planem.
Wstrzymywanie przez Komisję Europejską 57 mld EUR dla Polski w ramach Krajowego Programu Odbudowy z powodu niekończącego się sporu Warszawy z Brukselą w kwestiach szeroko pojętej praworządności to fatalna informacja dla naszego kraju i sektora budownictwa. Brak napływu nowych funduszy może opóźnić proces dekarbonizacji i modernizacji polskiej energetyki, z którym nie możemy zwlekać ani chwili, skoro dążymy do zbudowania konkurencyjnej gospodarki i osiągnięcia poziomu rozwoju gospodarczego zbliżonego do krajów na zachód od Odry. Oczekiwany strumień przychodów dla wielu firm działających w segmencie elektroenergetyki, gazownictwa i OZE staje się z dnia na dzień wysoce niepewny. Nie są to warunki, w których krajowe przedsiębiorstwa mogą rozwijać się w sposób harmonijny.
W jeszcze gorszej sytuacji wydaje się być segment kolejowy, który od mniej więcej roku znajduje się w głębokim dołku inwestycyjnym z powodu zastoju w ogłaszaniu nowych przetargów, a nakłady inwestycyjne na kolei są istotnie niższe od planowanych i oczekiwanych przez rynek. Firmy kolejowe spodziewały się, że nowe postępowania przetargowe znacząco przyspieszą na początku 2022 r., ale konflikt rządu z instytucjami unijnymi zasiewa ziarno niepewności. Mam nadzieję, że niezależnie od racji w kwestiach praworządności, uda się w niedługim czasie osiągnąć kompromis i wyczekiwane fundusze z unijnego programu odbudowy wreszcie do Polski popłyną.