Komentarz Adama Sofuła: Rosja zamyka gruziński korytarz

Adam Sofuł
opublikowano: 2008-08-12 08:14

To już nie jest wojna o Osetię Południową. Powoli o niej zapominamy. Gdy rosyjskie wojska z jednej strony wkraczają do Gruzji od Abchazji (w myśl prawa międzynarodowego też część Gruzji), z drugiej rosyjskie kolumny szturmują Gori, widać, że nie o Osetię tu chodzi, lecz o Gruzję. Ale nie tylko.

Wystarczył jeden fatalny sierpniowy weekend, by plany zapewnienia Polsce (ale także całemu regionowi) bezpieczeństwa energetycznego stanęły pod ogromnym znakiem zapytania. Ropociąg Odessa-Brody-Gdańsk przez lata był jedynie wirtualnym projektem. Teraz stał się jeszcze bardziej mglisty. Kolejne zwoływane szczyty energetyczne zaowocowały jedynie uroczystymi deklaracjami, które teraz muszą stawić czoła twardym politycznym faktom. Deklaracje z zasady przegrywają z faktami. A te są niewesołe.

Gruzja jest kluczowym krajem dla planów uniezależnienia się od rosyjskiej ropy i gazu. Przez ten kraj przebiegają ostatnie niekontrolowane przez Rosję rurociągi, łączące kaukaskie złoża z Europą. Tędy przebiega ropociąg BTC, którym ropa płynie przez Turcję, a potem przez Morze Śródziemne do Europy (tzn. płynęła, dopóki tureckiego odcinka na dwa dni przed wojną nie zniszczyła eksplozja). Przez Gruzję miała płynąć azerska ropa do mitycznego projektu Odessa-Brody. Teraz ten szlak transportu surowców przebiega przez kraj objęty wojną. A może być gorzej, bo postępowanie rosyjskich władz, które otwarcie odmawiają negocjacji z gruzińskim prezydentem Michelem Saakaszwilim, niedwuznacznie wskazuje, że mocarstwo gra na zmianę władzy u mniejszego sąsiada. Na bardziej przyjazną oczywiście. Np. taką, która sprzeda udziały w rurociągach.

Kraje Europy Środkowej i Wschodniej, licząc na kaukaską ropę, mają na myśli przede wszystkim Azerbejdżan, bo Kazachstan nie pali się, by wchodzić w konkurencyjne wobec Rosji projekty energetyczne. Dotychczas można było się zastanawiać, czy azerskiej ropy wystarczy dla wszystkich zainteresowanych krajów, teraz dochodzi kolejna wątpliwość: czy Azerbejdżan, patrząc na brutalną interwencję Rosji w Gruzji, będzie nadal chciał drażnić niedźwiedzia. Wiele zależy od postawy społeczności międzynarodowej, ale trudno sobie dziś wyobrazić ostre sankcje wobec Rosji, jeśli wziąć pod uwagę rosnące uzależnienie Europy od rosyjskich surowców energetycznych. Warto też zauważyć, że skutki takich sankcji odczują przede wszystkim kraje naszego regionu, bo to były blok wschodni jest właśnie najbardziej uzależniony od rosyjskiej ropy i gazu. Możemy odczuć gniew Rosji i bez sankcji UE — już słychać pogróżki ze strony Rosji.


Solidarność z Gruzją jest — jakby powiedział klasyk — oczywistą oczywistością. Jednak równą oczywistością powinno być nowe podejście do tematu bezpieczeństwa energetycznego. Kierunek kaukaski, najbardziej kuszący, z każdym kolejnym czołgiem w Gruzji staje się coraz bardziej problematyczny. Gdyby plany wypaliły, byłoby świetnie, ale nadzieje na to są coraz mniejsze. Czas pomyśleć o planie B. Lepiej późno niż wcale.