Komentarz Jacka Zalewskiego: Ciastka nie da się zjeść i nadal mieć

Jacek Zalewski
opublikowano: 2010-09-15 07:34

Wybory samorządowe już czuć, premier Donald Tusk wkrótce wyznaczy ich datę, ale po wczorajszej konferencji prasowej życzliwie doradzam, by zausznicy natychmiast przygotowali szefowi rządu bryki z ordynacji do rad oraz ustawy o bezpośrednim wyborze wójta/burmistrza/prezydenta.

Inaczej grozi kolejna wtopa. Pierwszy obywatel Sopotu otóż stwierdził, że będzie namawiał kolegów z tamtejszej Platformy Obywatelskiej, aby swoją aktywność ograniczyli najwyżej do pomocy w reelekcji obwinianego przez prokuraturę prezydenta Jacka Karnowskiego, ale formalnie trzymali się od niego z daleka, przynajmniej do wyjaśnienia sprawy.

Niestety dla tezy premiera, powodem ponownego obwąchiwania się sopockiej PO z jej byłym członkiem nie są żadne tam kwestie humanitarne czy moralne, lecz proza prawa wyborczego. Specyficzne ciastko wyborcze również podlega ogólnym prawidłom, sformułowanym w tytule komentarza. Kandydatów na wójta/burmistrza/prezydenta może zgłaszać wyłącznie komitet wyborczy, który uprzednio zarejestrował kandydatów na radnych w co najmniej połowie okręgów wyborczych w gminie. Ordynacja wprost nakazuje występ drużynowy, nie ma w niej miejsca dla indywidualistów, nie zbierają oni osobno podpisów wyborców z poparciem.

Dlatego sopocka organizacja Platformy Obywatelskiej ma dwa wyjścia. Pierwszym jest normalne zgłoszenie partyjnych list do rady miasta i potem Jacka Karnowskiego na prezydenta także pod szyldem partii. Drugi wariant to podwinięcie ogona i schowanie się w jakimś koalicyjnym komitecie wyborczym (KKW) lub nawet założenie komitetu wyborczego wyborców (KWW). Oba te polityczne neotwory firmowałyby i radnych PO, i Karnowskiego. Takie wyjście byłoby może lepsze wizerunkowo i dałoby więcej głosów, ale zarazem oznaczałoby partyjne tchórzostwo w macierzy Donalda Tuska! Sytuacja przypomina wybór między dwoma chorobami, których nazw ze względów estetycznych nie wspomnę.