O niskiej randze wczorajszego roboczego obiadu świadczy okoliczność, że do politycznego kalendarza mógł zostać wciśnięty jedynie w niedzielę. Nie przyniósł konkluzji, jedynie enigmatyczny komunikat, z którego wynika, że zjednoczenie się Unii Europejskiej w walce z kryzysem finansowym będzie bardzo trudne. Notabene w UE o klasycznym protekcjonizmie, z wykorzystaniem barier celnych etc., i tak nie może być mowy.
Nowalijką szczytu było ograniczenie reprezentacji państw członkowskich do jednej osoby. Tzw. problem dwóch nakryć, czyli rywalizacji głowy państwa z szefem rządu dotyczy nie tylko Polski, lecz także Finlandii, Litwy, a najostrzej występuje w Rumunii. Na antykryzysowym obiedzie górą byli szefowie rządów (przy czym Francja i Cypr mają ustroje prezydenckie), a jedynym spornym wyjątkiem okazała się Rumunia, której prezydent Traian Basescu premierowi nie ustąpił. Powszechnie podejrzewano, że to liczebne ograniczenie było sprytną zagrywką premiera Topolánka, aby nie dopuścić prezydenta Václava Klausa — jednak delegacja czeska odbiła piłeczkę, że gospodarz praskiego Hradu i tak na szczyt nigdy się nie wybierze, a chodziło o uporządkowanie reprezentacji… Polski.
Oprócz słynnej już instalacji artystycznej , która obraziła kilka państw, w siedzibie UE przy rondzie Schumana w Brukseli czeskie przewodnictwo urządziło martyrologiczną wystawę w 20. rocznicę obalenia komunizmu. Jej centralny element stanowi ogromna mapa Europy rozciętej do 1989 r. drutem kolczastym. Teraz politycznie mamy inną epokę, ale w warstwie ekonomicznej historyczna mapa doskonale ilustruje nerwową sytuację Unii Europejskiej dzisiaj. Kryzys odkopał dawne podziały, jedynie zasieki zastąpiła granica strefy euro. Chlubnymi wyjątkami zza drutu są Słowenia i Słowacja.
Wobec miałkości nieformalnego szczytu , dużego znaczenia nabrały zajęcia w podgrupach, zorganizowane w Brukseli przez premiera Donalda Tuska w siedzibie polskiego przedstawicielstwa przy Unii Europejskiej. Najpierw spotkali się tam premierzy Grupy Wyszehradzkiej, a potem dojechali szefowie delegacji państw bałtyckich i bałkańskich, a także przewodniczący KE José Manuel Barroso. Ideą tego spotkania było zademonstrowanie regionalnej solidarności i niezgody na wtórny podział UE na członków lepszych i gorszych. W grudniu ta grupowa wspólnota uzyskała sukces i pakiet klimatyczny przyjęty został w wersji kompromisowej. Niestety, w walce z kryzysem przełamanie dominującego w UE syndromu "ratuj się kto może" będzie znacznie trudniejsze.