Serial z kontrowersjami wokół przetargu na zakup 4 tys. komputerów przez ARiMR trwa. Protestom nie ma końca, a sprawa już trafiła do UZP.
W poniedziałek upływa termin składania ofert na zakup 4 tys. komputerów w kontrowersyjnym przetargu Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR). Tymczasem przetarg został kilkakrotnie oprotestowany, agencję oskarżono o preferowanie jednego z oferentów, a sprawa trafiła do Urzędu Zamówień Publicznych. W tej sytuacji ARiMR przesunęła termin otwarcia ofert, ale nie przesunęła terminu ich składania.
— To oznacza, że agencja łamie ustawę, zresztą nie pierwszy raz — mówi jeden z oferentów.
Artykuł 43 ust. 1a ustawy o zamówieniach publicznych wyraźnie mówi, że oferty należy otwierać w dniu ich złożenia. Zapis ten ma uniemożliwić manipulację ofertami, np. nie dopuścić do poprawienia którejś z ofert po terminie. Czy ARiMR świadomie łamie ustawę, czy też jej po prostu nie zna?
Przypomnijmy, że przetarg od początku wzbudzał kontrowersje. ARiMR oskarżono o preferowanie w specyfikacji jednego z producentów — Della. Jego konkurenci oprotestowali konkurs twierdząc, że w tej formie może go wygrać tylko jeden producent. ARiMR już dwukrotnie zmieniała specyfikację, wciąż jednak jej zapisy są — zdaniem części oferentów — stronnicze. ARiMR nie tylko nie oszczędza — sprzęt zamawiany według takiej specyfikacji będzie dużo droższy, ale też świadomie nie dopuszcza do udziału w przetargu polskich producentów komputerów. Trudno się dziwić, że protestują. Jeszcze nie jesteśmy w Unii, a już nasze produkty nie są dobrze widziane w rządowych projektach. Niedobre, bo polskie?