Różnica w rentowności 10-letnich obligacji skarbowych między Francją a Włochami w zasadzie zniknęła. Obecnie dziesięciolatki we Francji oprocentowane są na poziomie 3,6 proc., a we Włoszech 3,5 proc. Tak zwany spread rentowności między krajami to zaledwie -0,1 pkt proc. wobec długookresowej średniej wynoszącej -1,2 pkt proc. Innymi słowy premia, jakiej inwestorzy żądają za udzielenie kredytu — czyli stopa za ryzyko — jest dziś w obu państwach wręcz identyczna.
Dlaczego akurat porównuje się te dwa kraje? Bo przez lata Włochy postrzegane były jako kraj niestabilny fiskalnie, makroekonomicznie i politycznie, podczas gdy Francja — jako rdzeń strefy euro obok Niemiec — była głównym ośrodkiem wyznaczającym kierunek integracji europejskiej oraz zmian politycznych i ekonomicznych w Europie.
Przyczyn zanikających różnic w stopie za ryzyko jest kilka. Przede wszystkim są one polityczne, choć czynniki ekonomiczne też mają znaczenie. Zacznijmy od polityki.
Francuska scena polityczna znalazła się w impasie. Od czerwca 2024 r., czyli od pośpiesznego rozwiązania parlamentu i rozpisania przyspieszonych wyborów przez prezydenta Emmanuela Macrona, we Francji nie może wyłonić się rząd z większością parlamentarną. Zarówno siły lewicowe, jak też prawicowe są zbyt słabe, by utworzyć gabinet. Olivier Blanchard, ceniony francuski ekonomista, trafnie to ujął na platformie X: „To, co dziś dominuje w polityce wielu krajów, to gniew obywateli, poczucie, że ich liderzy zawiedli, i przekonanie, że trzeba szukać alternatywy. Wydaje mi się jednak, że istnieje jedna istotna różnica między Francją a większością innych krajów. W większości krajów te poszukiwania alternatywy zmierzają głównie w kierunku skrajnej prawicy. We Francji skłaniają się, mniej więcej w równych proporcjach, ku skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. Konsekwencje są różne. W pierwszym przypadku istnieje alternatywa niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie (mnie oczywiście nie) — rząd skrajnej prawicy. W drugim przypadku mamy do czynienia z paraliżem. Ani skrajna prawica, ani skrajna lewica nie jest na tyle silna, by samodzielnie utworzyć rząd”.
Niezdolność stworzenia rządu i zarysowania scenariusza fiskalnego w warunkach głębokiego deficytu budżetowego i rosnącego długu to idealny grunt pod rosnącą rentowność obligacji skarbowych — przez kanał wyższej stopy za ryzyko.
Inwestorzy przyglądają się też temu, co dzieje się w gospodarce. A prawda jest taka, że francuska gospodarka rozwija się wolniej niż gospodarki krajów Europy Południowej, w tym Włoch. Od pandemii realny PKB Francji wzrósł o około 13,5 proc., podczas gdy Włoch o 16,3 proc.
Generalnie można powiedzieć, że strefa euro przestała być obszarem dwóch prędkości z szybko rozwijającymi się gospodarkami Niemiec i Francji oraz stagnacyjnymi krajami Europy Południowej. A raczej to wciąż obszar dwóch prędkości, ale teraz role się odwróciły — Włochy, Hiszpania i Portugalia relatywnie szybko się rozwijają, gospodarka Francji rośnie dużo wolniej, a Niemcy stoją w miejscu. Dlatego gniew inwestorów teraz wymierzony jest bardziej w Niemcy i Francję, a nie w tzw. południowców Europy. Od początku 2025 r. rentowności 10-latek rosną szybciej w Niemczech i we Francji niż we Włoszech czy Hiszpanii.
Stare podziały w strefie euro dobiegają końca, a państwa określane niegdyś pogardliwym akronimem PIIGS przestały być piątym kołem u wozu. Dziś to one ciągną peleton.
Do pewnego stopnia w Polsce mamy podobne wyzwania jak we Francji, chociaż jednak o dużo mniejszej skali — głęboki deficyt fiskalny, szybko rosnący wskaźnik długu publicznego i napięcia polityczne między rządem a prezydentem. Przed francuskim scenariuszem szybko rosnącej stopy za ryzyko chroni nas jednak dynamiczny wzrost gospodarczy i zbilansowane saldo bieżące. Dopóki ten stan rzeczy się utrzyma, nic nam nie grozi.