Kredytowe wakacje już zgodne z przepisami

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2020-03-19 22:00

Bankowcy dostali od nadzoru zielone światło — mogą zaoferować klientom odroczenie rat na pół roku. Branża chwali KNF, nie tylko za ten gest.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się, w jaki sposób bankowcy i nadzór rozwiązali prawne kwestie dotyczące kredytowych wakacji.

Od przyszłego tygodnia kolejne banki zaczną informować klientów o możliwości ubiegania się o odroczenie aż sześciu, a nie jak bankowcy zapowiedzieli w poniedziałek, trzech rat kredytów. Kredytobiorcy nie zawdzięczają tego jednak prezydentowi, który powiedział, że dobrze byłoby dać klientom pół roku wolnego od kredytu. Wakacje to efekt otwartości nadzoru i starań bankowców.

OTWARTY NADZÓR:
OTWARTY NADZÓR:
Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF, zachęca wszystkich uczestników rynku do składania postulatów, przedstawiania propozycji i rozwiązań.
Fot. GK

Kosztowna ulga

Kiedy w ostatni poniedziałek banki ogłaszały gotowość udzielenia wakacji kredytowych we wszystkich kategoriach kredytów ratalnych klientom indywidualnym i firmowym, grały w ciemno. Udzielanie kredytów, a jeszcze bardziej ich spłata rządzą się zasadami, których kredytodawca musi ściśle się trzymać. Wszelkie manipulowanie terminem spłaty długu jest mocno ryzykowne, jeśli nie chce się podpaść audytorowi. Piszemy o tym w „Pulsie Biznesu” od początku tygodnia, kiedy dotarły do nas głosy, że wprowadzanie wakacji kredytowych wymaga co najmniej konsultacji z audytorami i nadzorem, a najlepsza byłaby zmiana prawa.

Główną przeszkodę stanowi IFRS 9, nowy międzynarodowy standard rachunkowości obowiązujący od 2018 r., który wymaga monitorowania stanu kredytów niemal w czasie rzeczywistym i robienia rezerw w razie jakiegokolwiek odchylenia od harmonogramu. Zmiana terminu spłaty bez odpisów z tego tytułu możliwa jest tylko w wyjątkowych przypadkach. Koronawirus do nich nie należy. Opóźnienie w spłacie automatycznie kwalifikuje kredyt do kategorii spóźnionych i wiąże się z koniecznością utworzenia 10-procentowej rezerwy.

Gdyby w przyszłości audytorzy zakwestionowali poprawność udzielenia ulgi klientom w świetle przepisów o rachunkowości, zapowiedziane w poniedziałek wakacje mogłyby kosztować sektor bankowy miliardy złotych odpisów. Takie ryzyko zdecydował się podjąć tylko mBank, który już w środę zaoferował wakacje kredytowe na sześć miesięcy. Teraz w jego ślady idą ING Bank Śląski, Santanderm a wkróce BNP Paribas.

Podczas wideokonferencji bankowców z Jadwigą Emilewicz, szefową resortu rozwoju, i Pawłem Muchą, ministrem w kancelarii prezydenta, podnoszona była konieczność włączenia zmian legislacyjnych dotyczących zasad księgowania odroczonych rat kredytowych do specustawy antykryzysowej. Tak się nie stało. Problem udało się jednak rozwiązać inaczej. Zielone światło dał przedwczoraj nadzór — Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF, ogłosił pakiet inicjatyw nadzorczych, czyli rodzaj platformy do wymiany opinii i zbierania postulatów z rynku. Już na starcie zapowiedział ważną rzecz: komisja jest gotowa odłożyć w czasie wdrożenie rekomendacji R, co zapewni zarządom banków większą elastyczność w ustalaniu zasad rachunkowości, w tym szacowania odpisów na oczekiwane straty kredytowe.

— KNF wykazała się dużą otwartością i zrozumieniem sytuacji. Mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą. Co prawda zawieszenie rekomendacji R zupełnie sprawy nie załatwia, ale na tyle uspokaja pion ryzyka, że możemy zaoferować klientom odroczenie spłat na pół roku — mówi szef jednego z banków.

Dla banków z zagranicznymi centralami gest KNF jest ważny, bo nie muszą toczyć bojów ze spółkami matkami, które mają skłonność do trzymania się litery przepisu bez oglądania się na kontekst. Według naszych informacji również nadzór nie uważa sprawy za zamkniętą. Planuje wideokonferencję z udziałem banków i dużych audytorów.

Czy leci z nami pilot

Będzie to kolejne z cyklu wideospotkań KNF z bankami. Paradoksalniekomunikacja rynku z regulatorem i odwrotnie podczas epidemii koronawirusa jest lepsza niż zwykle. Zebranie kilkudziesięciu osób w jednym miejscu zawsze było logistycznym wyzwaniem, więc zdarzało się nieczęsto. Teraz konsultacje odbywają się dwa razy w tygodniu: we wtorki i piątki. Inicjatorem i moderatorem jest Jacek Jastrzębski. Szef KNF przechodzi obecnie próbę charakteru jako nadzorca. Komisji przewodzi stosunkowo od niedawna, bo od jesieni 2018 r. Przyszedł do urzędu w kiepskim dla nadzoru momencie, gdyż przejmował kierownictwo po skompromitowanym w aferze podsłuchowej Marku Ch.

Startu nie ułatwiał młody wiek i poprzednie miejsce pracy, którym przez dekadę był PKO BP. Skojarzenia ze Zbigniewem Jagiełłą, przyjacielem premiera, nie wzmacniały jego pozycji w sektorze. Po wybuchu kryzysu związanego z epidemią Jacek Jastrzębski wziął na siebie rolę nie tylko nadzorcy, ale również koordynatora rynku finansowego. W sektorze bankowym nieczęsto się zdarza, żeby wśród prezesów panowała zgoda, jednak od bankowców, którzy biorą udział w wideospotkaniach, słyszymy same superlatywy na temat szefa nadzoru.

— Dobrze sprawdza się w roli moderatora dyskusji, nie wymusza rozwiązań, choć przy bardzo częstych rozbieżnościach wśród uczestników rozmów bywa wystawiony na pokusę, żeby uderzyć pięścią w stół — mówi jeden z naszych rozmówców.

Jacek Jastrzębski ma dobrego partnera po stronie nadzoru. To Anna Trzecińska, reprezentująca podczas spotkań Narodowy Bank Polski. Wiceprezes NBP ma niemałe doświadczenie w zarządzaniu kryzysowym. W dużej mierze dzięki jej działaniu oraz stanowczej postawie Adama Glapińskiego, prezesa NBP, sprawy Idea Banku i Getin Banku w listopadzie 2018 r. nie wymknęły się spod kontroli.

— Od strony nadzorczej jesteśmy w sytuacji o niebo lepszej niż w 2008 r., kiedy KNF była w fazie organizacji, a bankiem centralnym kierował Sławomir Skrzypek, osoba bez doświadczenia. Jest to tym ważniejsze, że skala obydwu kryzysów jest nieporównywalna — mówi szef jednego z banków.