Rynek inwestycyjnych diamentów mógłby konkurować z kinem obyczajowym — małżeństwo z Florydy kupiło pierścionek w 2007 r. za 2 mln USD, a po niecałej dekadzie ekspert od ubezpieczeń doszedł do wniosku, że dobro musi być niedoszacowane, bo na rynku byłoby warte powyżej 8 mln USD. Krzepiącą historię podsumowuje dom aukcyjny Christie’s, który wystawi obiekt na kwietniową aukcję z estymacją 8-12 mln USD (30-45 mln zł), co oznacza, że wzrost wartości diamentu wynosi blisko 500 proc. Rekordowo wyceniane, rzadkie wielokaratowe okazy nie stanowią z pewnością oferty dla szerokiego grona krajowych inwestorów, ale jeśli pojawiają się w katalogach odpowiednio często, zaczynają wyznaczać dla rynku kierunek.
Różowe aktywa
Wpadający w purpurę odcień ponad 10-karatowego diamentu opisany został w katalogu jako „fancy intense”, co wyróżniakamienie o najcenniejszej żywej barwie i — co chyba ważniejsze dla inwestycyjnej wartości — kurczącej się podaży. Jak wynika z danych Rapaporta, gwałtowny wzrost cen różowych diamentów wiąże się z tym, że ich zasoby są na wyczerpaniu, a popyt wciąż pozostaje nienasycony. Na każde 10 tys. diamentów przypada tylko jeden kolorowy, natomiast większość tych dostępnych w odcieniach różu pochodzi z kopalni Argyle w zachodniej Australii, której złoża mają zostać zużyte do 2020 r. Zdaniem ekspertów domu aukcyjnego, każdy tak intensywnienasycony diament o masie przekraczającej 1 ct. stanowi rzadkość, więc pojawienie się na rynku okazu 10-karatowego to prawdziwe wydarzenie. Cukierkowa aura oznacza się w dodatku coraz wyraźniej na tle ponurych spadków na rynku diamentów bezbarwnych, których sprzedaż odzwierciedla głównie osłabiony popyt Państwa Środka.
Czerwone światło
Sugerując się zależnością, że im bardziej nasycony jest różowy odcień diamentu, tym wyższą kamień ma wartość, można odnieść wrażenie, że najcenniejsze powinny być zupełnie czerwone rubiny. Kwietniowy katalog mógłby właściwie utwierdzić w tym inwestorów, bo szacowana cena pierścionka z malinowym oczkiem wynosi nawet 12-15 mln USD (45-56 mln zł), ale trzeba pamiętać, że mowa o dwóch oddzielnych rynkach. Oszlifowany na kształt owalu rubin waży prawie 16 ct., pochodzi z Birmy, ma barwę krwi gołębiej i wykazuje naturalną luminescencję — co dla inwestora oznacza, że wydobyto go w okręgu słynącym z najwyżej jakości, dzięki czemu czerwień wpada w delikatnie niebieski odcień, a cały kamień świeci w pewnym sensie w ciemności. Ekspertyzy potwierdzają również, że rubinu nie podgrzewano wcześniej w celu sztucznego ulepszenia jego właściwości, a drobne zanieczyszczenia, które widać pod mikroskopem, są charakterystyczne dla birmańskiego okręgu Mogok. W grudniu 2015 r. podobnie opisany klejnot wylicytowany został na aukcji w Hongkongu do 18 mln USD — i chociaż cena za karat rośnie wraz z całkowitą masą, stawka 1,2 mln USD (4,5 mln zł) i tak pokazuje, że potencjał inwestycyjny miałby właściwie nawet 0,2-gramowy okruch.