Lektury

Marek Matusiak
opublikowano: 2000-06-30 00:00

LEKTURY

Stawka na e-commerce

Sposoby wykorzystania Internetu do celów biznesowych w Polsce nadal znajdują się w fazie „zaawansowanych koncepcji”. Na Internecie, jako środku przekazu, zarabiają nieliczni, być może jeszcze nikt. Tymczasem na świecie są już „standardy” w tym zakresie i pierwsi miliarderzy.

Najbardziej realne kształty przyjął handel elektroniczny. Głównie za sprawą USA rozwija się w ekspresowym tempie. Jego obroty w 1999 r. wyniosły już 31,2 mld USD, podczas gdy w 1998 r. 11,2 mld USD. Także prognozy są więcej niż optymistyczne. Obroty w handlu elektronicznym mają w 2003 r. przekroczyć 380 mld USD.

E-commerce jest na tyle dojrzały w USA, że przechodzi ewolucję. Dotychczas znany jest w postaci zakupu za pośrednictwem Internetu książek, nagrań na CD, biletów lotniczych czy mebli. Transakcje te nazywa się business-to-consumer (w skrócie B2C).

Jego sukces polega na tym, że handel elektroniczny prowadzi do obniżki cen, głównie dzięki skróceniu łańcucha dostaw i eliminacji pośredników. E-commerce to oszczędność czasu, obniżka kosztów i skrócenie wszelkich procedur handlowych. Wiele zyskuje sprzedawca. Może on dotrzeć do odbiorców niedostępnych tradycyjnymi metodami. Klasycznym przykładem jest kapelusznik z Teksasu, który niedawno nie mógł się przebić poza lokalny rynek, a dzięki Internetowi zdobył licznych kontrahentów w Australii i Japonii.

Tymczasem swoistym zagrożeniem dla B2C jest nowa forma sprzedaży realizowana na zasadzie business-to-business (B2B). W USA rośnie sprzedaż rozwiązań elektronicznych umożliwiających realizację takich transakcji. Zawierane są między firmami będącymi bezpośrednimi partnerami i produkcyjnymi. Jak widać, nie ma w nich miejsca na pośrednika internetowego.

„Supermarket News“