PB: Kiedy mówimy o nastrojach konsumenckich, to o czym właściwie mówimy? Skąd ekonomiści wiedzą, jakie one są?
Marcin Kujawski, starszy ekonomista w Banku BNP Paribas: Wskaźnik nastrojów konsumenckich jest wynikiem ankiet przeprowadzanych w gospodarstwach domowych. W Polsce tak naprawdę mamy dwa źródła tych danych. Pierwsze to GUS, a drugie to Komisja Europejska, na której zlecenie prywatna firma przeprowadza takie badania. Są one dobrowolne, ale przeprowadzane na reprezentatywnej próbie, więc ich wyniki można uogólniać na generalną populację.
Co określa ten wskaźnik?
To jest odpowiedź na kilka pytań dotyczących sytuacji poszczególnych gospodarstw domowych oraz ogólnej sytuacji kraju. Odpowiedzi, których można udzielać, są jakościowe. To znaczy, że gospodarstwa określają, czy ich sytuacja — dla przykładu — bardzo się pogorszyła, trochę się pogorszyła, pozostała bez zmian czy się polepszyła. Na podstawie odsetka poszczególnych odpowiedzi tworzony jest ostateczny wskaźnik. Może on przyjmować wartości od plus 100 do minus 100, czyli w tym samym przykładzie będzie to oznaczać w punktach skrajnych albo bardzo mocną poprawę sytuacji wszystkich gospodarstw, albo jej bardzo mocne pogorszenie. Wartości wskaźnika powyżej zera mówią więc o polepszeniu się sytuacji. Dla analityków oczywiście liczy się nie tylko to, czy wskaźniki są dodatnie czy ujemne, ale też to, jak zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Mówiąc kolokwialnie, czy sytuacja jest mniej czy bardziej zła.
Jaka jest korelacja tych nastrojów ze sprzedażą detaliczną?
Mówiąc ogólnie — różna. Nie powinniśmy zresztą skupiać się na samej sprzedaży detalicznej, ale na konsumpcji gospodarstw domowych ogółem. Nastroje nie mówią nam o tym, czy gospodarstwa domowe będą chciały wydawać więcej na towary czy na usługi, powinniśmy więc skupiać się na szerszym agregacie. Ta korelacja się zmienia i po pandemii jest, szczerze mówiąc, wątpliwa. Czasem więcej mówią nam komponenty wchodzące w skład zbiorczego składnika. Wśród pytań stawianych gospodarstwom domowym jest pytanie o intencje dotyczące ważnych zakupów, w przypadku Komisji Europejskiej jest to pytanie wprost o zamiar zakupu dóbr trwałych. Od wybuchu pandemii to właśnie ten wskaźnik daje nam największą wartość informacyjną na temat tego, co się dzieje z faktycznymi wydatkami gospodarstw domowych.
Skoro znamy już metodologię i teorię, to porozmawiajmy o obecnej sytuacji. Jak przez trzy kwartały tego roku wyglądały nastroje konsumenckie i sprzedaż detaliczna. Gdzie było gorzej niż oczekiwano?
Jeśli chodzi o nastroje, to one systematycznie poprawiają się w praktyce od połowy ubiegłego roku, kiedy mieliśmy dołek związany z napiętą sytuacją na rynku energii. Mimo systematycznej poprawy nastroje wciąż są ujemne, czyli wciąż odsetek gospodarstw domowych mówiących o tym, że ich sytuacja się pogorszyła, jest większy od odsetka tych, które twierdzą, że sytuacja jest lepsza. Co do samej sprzedaży detalicznej — pierwsza połowa roku była dość słaba, wyniki w ujęciu rok do roku były rozczarowujące. To trochę zaczęło się odbijać. Sierpniowe wyniki, ze spadkiem rok do roku o 2,7 proc., mogą budzić optymizm. Jeszcze większy optymizm może budzić porównanie wskaźników z sierpnia z tymi z marca czy maja tego roku, bo w takim ujęciu sprzedaż podnosi się o ponad 3 proc. Mamy faktycznie lepsze momentum, jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną, na czym ekonomiści mogą budować oczekiwania w sprawie perspektywy podniesienia wydatków konsumentów w kolejnych kwartałach.
Sierpniowe dane o sprzedaży detalicznej pokazują spadek, ale część ekonomistów zwraca uwagę na „powolne odbicie konsumpcji w ślad za poprawą nastrojów gospodarstw domowych”. Czy faktycznie widać coś takiego i co może w kolejnych miesiącach wpłynąć pozytywnie najpierw na nastroje, a później na sprzedaż?
Faktycznie widać coś takiego. Jak wspominałem, jeśli bazę porównawczą ustawimy sobie na wiosnę tego roku, to widzimy wzrost wydatków gospodarstw domowych na towary. Możemy oczekiwać, że w kolejnych miesiącach i kwartałach sprzedaż będzie nabierać rozpędu, a nastroje będą nadal się poprawiać. Czynnikami za tym stojącymi będą rosnące realne wynagrodzenia. Inflacja wyraźnie wyhamowała, jednocześnie sytuacja na rynku pracy pozostaje dobra, więc w naszej ocenie presja płacowa będzie silna, co będzie napędzało realne wynagrodzenia. Z drugiej strony będziemy mieli transfery fiskalne, w tym przede wszystkim waloryzację świadczenia 500+ do kwoty 800 zł. Popatrzyliśmy, ile to świadczenie powinno wynosić, żeby utrzymało siłę nabywczą z marca 2016 r., i wyszło nam, że 740 zł. Widać więc, że ta waloryzacja daje nam coś ekstra w stosunku do poziomu z momentu, gdy program był uruchamiany. Z tego powodu też zobaczymy pozytywny efekt zarówno w nastrojach konsumenckich, jak też faktycznych wydatkach gospodarstw domowych.
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcast Addict lub Twojej ulubionej aplikacji
dziś: „Jak nastroje konsumenckie wpływają na detalistów”
goście: Marcin Kujawski – Bank BNP Paribas, Łukasz Wachełko – Wood & Company, Krzysztof Poznański – Polska Rada Centrów Handlowych, Kacper Rozenbaum – BaseLinker, Ignacy Morawski – Puls Biznesu, SpotData