Leszek Czarnecki: zbytduże banki to ryzyko

Eugeniusz Twaróg
opublikowano: 2011-10-12 00:00

Podatek bankowy – tak, ale pod warunkiem, że nie pójdzie na łatanie dziury budżetowej. Najlepiej, żeby został w bankach

Obowiązuje już w sześciu krajach Europy. W Polsce może zostać wprowadzony w przyszłym roku. „Podatek bankowy — konieczność czy nadmierny fiskalizm” — tak zatytułowano wykład Leszka Czarneckiego, głównego akcjonariusza grupy Getinu, jaki wygłosił podczas IV Banking Forum.

Na początku wystąpienia przypomniał skąd wzięła się idea opodatkowania sektora bankowego. W teorii miał on zwiększyć stabilność systemu. W rzeczywistości tylko w dwóch krajach: w Niemczech oraz w Szwecji, podatki płacone przez branżę trafiają do specjalnych funduszy gromadzonych z myślą o kolejnych kryzysach. W pozostałych — na Węgrzech, w Austrii, Anglii oraz Francji — zasilają bezpośrednio budżety państw.

— Nie kwestionuję samej idei podatku, ale w Polsce w przeciwieństwie do innych państw sektor nie był zasilany pieniędzmi podatników. Możemy płacić rozsądnej wysokości daninę, ale najlepiej jakby trafiała ona na specjalny fundusz rezerwowy w bilansach banków — bez dostępu do niego przez akcjonariuszy— i odgrywała rolę zniechęcania do podejmowania ryzykownych aktywności, a nie karała cały sektor finansowy — mówi Leszek Czarnecki.

Specjalny fundusz bankowy

Jeśli podatek miałby zostać wprowadzony, to powinien obejmować nie tylko banki, lecz cały sektor finansowy.

— Taką opłatą powinny być objęte wszystkie instytucje finansowe, a nie tylko banki czy ubezpieczyciele, bo to stworzy nierównowagę na rynku. Skorzystają na tym rozmaite instytucje parabankowe, jak np. fundusze hedingowe. Bankierzy będą zatem zmuszeni do wydzielenia części działalności poza banki — mówi Leszek Czarnecki.

Jego zdaniem, wpływy z podatku nie powinny być przekazywane do budżetu, ale zasilać specjalny fundusz, lub wydzielony rachunek w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Najlepszym rozwiązaniem byłoby jednak pozostawienie daniny w banku, gdzie byłyby gromadzone pod specjalną pozycją bilansową, do której ani zarząd, ani akcjonariusze nie mieliby dostępu. Rezerwa mogłaby zostać rozwiązania za jakiś czas, nie krótszy niż kilka lat. —

Wszystkie rozwiązania Bazylei III zmierzają do zwiększenia kapitałów banków i w mniejszym stopniu ich płynności, a więc bezpieczeństwa klientów.Propozycje wprowadzenia podatku bankowego są zaprzeczeniem tej idei. Jeśli ktoś mówi, że podatek ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa banków, to się myli — mówi Leszek Czarnecki.

Zbyt duże, by upaść

Jednym z najważniejszych problemów banków na świecie jest nierozwiązany problem optymalnego „ubankowienia” światowej gospodarki. Na Cyprze, Malcie czy w Luksemburgu udział aktywów pięciu największych banków w PKB kraju przekracza 500 proc., W Irlandii jest to ponad 400 proc., w Danii i Holandii — między 300 a 400 proc., a w Belgii, Portugalii i Wielkiej Brytanii — 200-300 proc.

— Banki są zbyt duże, by upaść, bo pociągnęłyby za sobą państwa. Rządy państw dofinansowują więc je publicznymi pieniędzmi. Łączna pomoc rządów UE udzielona instytucjom finansowym stanowiła 16,9 proc. PKB Unii w 2008 r. To ogromne pieniądze. Nadzorcy powinni ustalić poziom aktywów, powyżej którego bank stanowi zagrożenie dla danego kraju, i zdecydowanie interweniować w takich przypadkach — mówi Leszek Czarnecki.

Dodaje, że KE naciska na zwiększanie kapitałów banków i to słuszny ruch, ale nie gwarantuje bezpieczeństwa.

— Kluczem do bezpieczeństwa banków jest kadra zarządzająca, która ma właściwe podejście do oceny ryzyka. Dla menedżerów wysoki dochód oznacza wysokie bonusy, a więc naturalną niechęć do zawiązywania rezerw. KNF próbuje to zmienić i bardzo dobrze, bo część premii powinna być wypłacana natychmiast, a reszta rozłożona w czasie i uzależniona od przyszłych wyników banku — mówi Leszek Czarnecki.