Wszystko wskazuje, że wbrew obawom, dotychczasowi operatorzy telefonicznych usług międzystrefowych będą mogli już od początku przyszłego roku świadczyć usługi międzynarodowych połączeń głosowych. Lobbing dotychczasowego monopolisty, sugerującego, że nie zdoła się on dostosować na czas do liberalizacji (kwestie techniczne, a przede wszystkim ogromne koszty, sięgające ponoć nawet 3 mld zł), nie powiódł się. W opinii ekspertów, wydane we wrześniu przez Ministerstwo Infrastruktury rozporządzenie w sprawie planu numeracji krajowej oraz rozszerzenie wykładni rozporządzenia o umowach międzyoperatorskich przy połączeniach międzystrefowych również na połączenia międzynarodowe wystarczy, aby alternatywni operatorzy mogli rozpocząć działalność od 1 stycznia 2003 roku.
— Na szczęście Ministerstwo Infrastruktury i Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty nie dały się zwieść Telekomunikacji Polskiej. Stąd mam niemal pewność, że będziemy mogli wystartować ze świadczeniem usług głosowych połączeń międzynarodowych już na początku przyszłego roku — mówi Wojciech Hałka, dyrektor ds. interconnectu w firmie Netia Telekom.
Konkurencja?
Nikt nie ma złudzeń, że po uwolnieniu rynku operatorzy niezależni odbiją TP SA nie więcej niż 10 proc. rynku, czyli trochę ponad to, co posiadają obecnie w segmencie połączeń międzystrefowych.
— Jak pokazuje przykład usług połączeń międzystrefowych, bez zapewnienia klientom indywidualnym możliwości swobodnego wyboru operatora liberalizacja rynku nie może się udać. Dlatego nie wierzę w tak znaczący spadek cen, jak to miało miejsce na przykład w Niemczech, gdzie w ciągu 4 lat od uwolnienia rynku ceny połączeń międzystrefowych i międzynarodowych spadły o ponad 90 proc. — mówi Andrzej J. Piotrkowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha.
Nie trzeba było jednak czekać aż do 1 stycznia 2003 roku, aby doczekać się obniżki cen połączeń międzynarodowych, które nie zmieniły się od prawie 10 lat. Z początkiem października TP SA zdecydowała się bowiem na znaczne obniżenie cen połączeń do krajów Europy Zachodniej (średnio o 20 proc.) oraz USA, Kanady i Australii (o 42,3 proc.).
Taniej, ale nadal drogo
Jak zapewnia Marek Józefiak, prezes Telekomunikacji Polskiej, obniżka dotyczy kierunków, na których odbywa się 80 proc. ruchu wychodzącego z Polski. To posunięcie nie było zresztą dla nikogo niespodzianką. Narodowy operator zachowywał się dokładnie tak samo przed uwolnieniem rynku połączeń międzystrefowych, jak się później okazało — z dobrym skutkiem. Dzięki obniżkom narodowy operator stawi czoła konkurencji już nie jako bardzo drogi, a jedynie jako drogi. Wystarczy porównać ceny TP SA z tymi, które obowiązują na Zachodzie (a nawet oferowane w Polsce przez operatorów VoIP), aby zauważyć, że po obniżce narodowy operator np. na połączeniach transatlantyckich wciąż osiąga marżę na poziomie 200-300 proc. Widać więc wyraźnie, że jest jeszcze dużo miejsca na obniżki. Niestety, przykład z rynku połączeń międzystrefowych pokazuje, że operatorzy alternatywni nie są skorzy do obniżania cen. W rok po pojawieniu się konkurencji ceny spadły zaledwie o 20 proc., a różnica pomiędzy cennikiem TP SA a NOM, Energisu czy Netii 1 wynosi nie więcej niż 10 proc. Co ciekawe, nierzadko TP SA oferuje niższe ceny niż konkurenci. Dzieje się tak, mimo że najwyższa stawka interkonektowa wynosi 12 gr za minutę (w rzeczywistości liczy się ją podwójnie), zaś ceny dla klientów wahają się w granicach od 35 do 40 gr za minutę połączenia.
VoIP dla nielicznych
Specjaliści oceniają, że po uwolnieniu rynku Telekomunikacja Polska straci tylko 20-30 proc. rynku połączeń międzynarodowych. Jednak już w tej chwili na poły legalna (zdaniem niektórych, całkowicie nielegalna) konkurencja ze strony dziesiątek firm oferujących usługi w technologii VoIP odebrała TP SA 10-15 proc. rynku (nieoficjalne szacunki). W ocenie większości specjalistów, VoIP jest nadal usługą niszową. Korzystają z niej głównie duże przedsiębiorstwa (wg badań firmy I-Metria — 19 proc. spółek) oraz dobrze zorientowani i dużo telefonujący za granicę użytkownicy indywidualni.
Tak jak nie wiadomo dokładnie, jaki jest udział operatorów VoIP w rynku połączeń międzynarodowych, tak niejasna jest przyszłość tej usługi po liberalizacji rynku. Zdaniem jednych, technologia ta przestaje być konkurencyjna pod względem cenowym w stosunku do tradycyjnych połączeń głosowych, dlatego straci prawo bytu. Inni uważają, że to właśnie tradycyjna telefonia musi ustąpić miejsca technologii pakietowej. Tym ostatnim sprzyja rozwój technologii, dzięki któremu możliwe jest oferowanie usług o dużo lepszej jakości niż miało to miejsce rok czy dwa lata temu.
Komórki zyskają
Jeśli trzeba by wskazać firmy, które najbardziej skorzystają na liberalizacji rynku połączeń międzynarodowych, to z pewnością byliby to operatorzy sieci telefonii komórkowej. Jak nieoficjalnie wiadomo, obecnie ponad 30 proc. głosowego ruchu międzynarodowego, wychodzącego przez TP SA, generują właśnie te firmy (szczególnie Plus GSM i Era, posiadające najwięcej klientów biznesowych). I choć już teraz firmy te nieźle zarabiają na połączeniach międzynarodowych, gdyż rozliczają się z TP SA na podstawie umów interkonektowych (m.in. rozliczanie za czas rzeczywisty i 30 proc. stawki TP SA płaconej przez klientów), to uwolnienie rynku z pewnością umocni ich pozycję przetargową. Jak mówi Karol Depczyński, dyrektor biura planowania strategicznego w PTC, jego firma raczej niewiele zyska po stronie przychodów, ale ma szansę osiągnąć spore oszczędności po stronie kosztów. Będzie to tym łatwiejsze, że zarówno PTC, jak i Polkomtel są w dużym stopniu powiązane operacyjnie i kapitałowo z globalnymi potęgami T-Mobile i Vodafone, które posiadają własne sieci transmisji danych, wykorzystujące do połączeń międzynarodowych technologię VoIP.