W poniedziałek, 10 lutego, WIG po raz pierwszy w historii osiągnął wartość 90 tys. punktów i wreszcie przewyższył szczyt z maja 2024 r. Dwa dni później giełdowy licznik dobił do 92 tys. pkt. Nowy rekord wszech czasów z przytupem ustanowił także mWIG40, a sWIG80 znalazł się o włos od przekroczenia rekordu z zeszłorocznego lipca. Nawet WIG20 miał na wyciągnięcie ręki szczyt hossy z wiosny 2024 r.
Nowe rekordy wszech czasów padły także na giełdzie we Frankfurcie, gdzie DAX przebił poziom 22 tys. pkt, a rekord świętowano nawet na parkiecie w Londynie, który przez ostatnie 10 lat razi słabością porównywalną już nawet z naszym WIG20.
Giełdowa hossa bez Amerykanów?
Przez poprzednie dwa lata przyzwyczailiśmy się, że tempo giełdowej hossy nadawane jest na Wall Street, gdzie motorem napędowym rynku byka były spółki powiązane z branżą generatywnej sztucznej inteligencji. Niekwestionowanym królem tej hossy była Nvidia, której kapitalizacja między październikiem 2022 r. a grudniem 2024 zwiększyła się przeszło 14-krotnie. Spółka kierowana przez Jensena Huanga przebojem wdarła się na szczyt listy największych giełdowych spółek świata, a jej wartość rynkowa w porywach przekraczała 3,75 bln USD.
Tymczasem giełdowy byk z Ameryki w ostatnich tygodniach nieco spuścił z tonu. Co prawdwa indeks S&P 500 jeszcze w styczniu poprawił grudniowy szczyt, ale była to nadbitka ledwie symboliczna (a dokładnie o 0,45 proc.). Od tego czasu indeks drzemie poniżej styczniowego szczytu przy niewielkiej zmienności - w lutym jeszcze ani razu nie zmienił swej wartości o więcej niż 1 proc. podczas jednej sesji.
Jeszcze słabiej spisuje się obładowany technologicznymi gigantami Nasdaq, który swój rekord ustanowił w połowie grudnia i od tego czasu błąka się bez celu w przedziale 19-20 tys. pkt. Nie jest to oczywiście żadna tragedia, ale po wielu miesiącach dynamicznych zwyżek taki okres słabości może dawać do myślenia. Dla porządku dodajmy, że także średnia przemysłowa Dow Jonesa w 2025 r. zdążyła jak dotąd jedynie wyrównać historyczny szczyt z końcówki listopada. Jeszcze marniej wypada zrzeszający małe amerykańskie spółki indeks Russell2000, który wciąż nie odrobił strat po ostrej korekcie w grudniu.
Ale w tym wszystkim najbardziej symptomatyczna jest rola generała hossy, jaką przez poprzednie dwa lata z okładem odgrywała Nvidia. Do niedawna najcenniejsza giełdowa spółka świata na początku stycznia minimalnie poprawiła swój zeszłoroczny rekord, a potem nadszedł DeepSeek - chiński algorytm AI wytrenowany ponoć za promil nakładów finansowych, jakie pochłonął amerykański ChatGPT i jego kuzyni.
Pod koniec stycznia doniesienia o taniej chińskiej konkurencji doprowadziły do jednodniowego krachu w sektorze AI. Akcje Nvidii przeceniono w poniedziałek o prawie 17 proc., Broadcomu o 17,4 proc., a Oracle'a o prawie 14 proc. Sam Nasdaq zaliczył spadek o 3,4 proc. W zaledwie jedną sesję wartość rynkowa Nvidii zmalała o niemal 600 mld USD, co było największym nominalnym spadkiem w historii.
Chińczycy pokazali, że są w stanie zrobić mniej więcej to samo co Amerykanie, ale za promil kosztów i to w dodatku bez pomocy najnowszych czipów zaprojektowanych w USA czy Europie. Inwestorzy zaczęli więc kwestionować modele biznesowe technologicznych gigantów z Kalifornii, które wydają dziesiątki miliardów dolarów rocznie na czipy Nvidii i budowę gigantycznych centrów obliczeniowych. Jak policzył „Financial Times”, w samym tylko 2024 r. Amazon, Microsoft, Alphabet (czyli dawny Google) oraz Meta (tj. Facebook) wydały na rozwój AI astronomiczną kwotę 245 mld USD. Prognozy na rok 2025 mówią o nakładach rzędu 320 mld USD. Do tego dochodzą spółki, których akcje nie znajdują się w obrocie giełdowym. SoftBank i Oracle zawarły umowę z OpenAI o wartości 100 mld USD (z możliwością przyszłego zwiększenia do 500 mld USD), której celem ma być budowa infrastruktury do trenowania modeli AI. Te wydatki są źródłem przychodów takich korporacji jak Nvidia czy Broadcom, na których sprzęcie trenuje się modele generatywnej AI.
Czy istnieje przyszłość bez AI?
Weszliśmy właśnie w erę technologicznego wyścigu zbrojeń na polu algorytmów AI i centrów obliczeniowych karmiących wszelakie ChatyGPT i inne DeepSeeki. Przypomina to trochę wyścig kosmiczny, jaki w drugiej połowie XX wieku prowadziły ze sobą Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Teraz antagonistami Amerykanów są Chińczycy, którzy właśnie wypuścili swoje pierwsze sputniki. Jankesi szybko odpowiedzieli nowym modelem w postaci Deep Research od microsoftowego OpenAI.
Jednakże z punktu widzenia giełdowych inwestorów mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Chiński rynek akcji pomimo potężnego pakietu stymulacyjnego ogłoszonego we wrześniu oraz sukcesów na polu AI wciąż nie wygrzebał się z trwającego od dekady trendu bocznego. Natomiast giełdy amerykańskie złapały zadyszkę po latach wielkiej hossy i przynoszenia ponadprzeciętnych stóp zwrotu. Jak na drożdżach rosną za to akcje europejskie, choć Stary Kontynent jest mocno zapóźniony i na razie nie odgrywa znaczącej roli w technologicznym wyścigu zbrojeń.
Czy to oznacza, że inwestycyjny świat porzucił modę na AI? To byłby wniosek raczej przedwczesny. Bardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem tej sytuacji wydaje mi się kwestia… fundamentów.
W szczególności dotyczy to GPW, gdzie ze świecą szukać spółek powiązanych z technologią AI. A jednak to nasz WIG20 w tym momencie jest najlepszym giełdowym indeksem 2025 r. Od początku stycznia urósł o 17,2 proc., a WIG zyskał 15,6 proc. Podium dość nieoczekiwanie uzupełnił rosyjski RTS (+12,4 proc.) przed niemieckim DAX-em (+11 proc.).
Czy to oznacza, że inwestycyjny świat porzucił modę na AI? To byłby wniosek raczej przedwczesny. Bardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem tej sytuacji wydaje mi się kwestia… fundamentów. Czyli wycen spółek notowanych na poszczególnych giełdach. Spółki amerykańskie stały się wręcz horrendalnie drogie, ze średnim C/Z na poziomie przeszło 26. Na tym tle rynki europejskie wyceniane poniżej 20 (czyli wciąż nie tanio) dodatkowo stojące w obliczu oczekiwanego ożywienia gospodarczego prezentują się dość atrakcyjnie. A najlepiej z nich wygląda teraz rynek polski, wyceniany wręcz okazyjnie tanio na poziomie niespełna 12-krotności zysków spółek za ostatnie cztery kwartały – wynika z danych serwisu worldperatio.com.