VIX, tzw. indeks strachu, którego skok z początku lutego był szokiem dla inwestorów, zmierza do zamknięcia kwartału największą zwyżką od 2011 r. Mimo to popularność kontraktów na odzwierciedlający oczekiwaną przez inwestorów zmienność indeks spada na łeb, na szyję. Liczba wystawionych kontraktów na VIX, zapadających w środę, spadła najniżej od 2011 r. Liczba kontraktów zeszła poniżej 400 tys. i była nawet blisko dwuktornie niższa niż na historycznym szczycie tuż sprzed wyprzedaży. To pokazuje skalę odwrotu inwestorów, sparzonych grą pod spadek zmienności.
Strategia sprzedawania kontraktów na VIX przynosiła zyski od czasów kryzysu po upadku banku Lehman Brothers, w miarę jak pośród poprawiających się nastrojów rynkowych spadała i rzeczywiście odnotowana zmienność, i wskaźnik VIX. Jednak niespodziewany największy jednodniowy skok „indeksu strachu” w historii doprowadził do błyskawicznej utraty niemal całej wartości przez fundusze ETF, za pośrednictwem których inwestorzy grali pod zniżki VIXa. Po blisko dwóch miesiącach od załamania wszystko wskazuje, że chętnych do powrotu do gry na spadek zmienności jest jak na lekarstwo.
