Madonny objawią się w czwartek

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2016-02-23 22:00

Niektórzy kolekcjonerzy wierzą w ikony — głównie w ich niedoszacowanie i moc długoterminowej ochrony kapitału

Staroruskie ikony miewają srogie wyrazy twarzy i ciemne od dymu cerkiewnych świec kolory, ale ich rynek wygląda na znacznie prężniejszy od obrotu pozornie bardziej spektakularną katolicką sztuką sakralną. 25 lutego kilkadziesiąt takich obiektów — głównie z XIX wieku — trafi na warszawską aukcję w Desie Unicum. Niewprawionym okiem trudno ocenić, która mogłaby mieć wyjątkową wartość, dlatego że reguły, wedle których ikony powstawały, większe znaczenie przypisywały treściom duchowym niż popisom czysto artystycznym.

Karuzela z Madonnami

Spośród szerokiego repertuaru różnych typów Madonny, wielu wcieleń Pantokratora, przedstawień żywotów świętych i świąt cerkiewnych, najwyżej wycenioną pozycją w katalogu jest ikona petersburska z I poł. XIX w. Jej cena wywoławcza wynosi 17 tys. zł, a niewielkie kolorowe przedstawienia Matki Boskiej i Zbawiciela nie tylko przesłonięte są prawie w całości tzw. ozdobnymi okładami z mosiądzu, ale jeszcze otoczone złoconą, bogato zdobioną ramą. Moskiewski Chrystus Pantokrator będzie licytowany od 12 tys. zł, przykładowa Matka Boska Iwierska z Rosji od 5 tys. zł, a jeden z modlitewnych krzyży już od 800 zł.

Św. Jan Chrzciciel ma początkową stawkę3,5 tys. zł w wersji wzbogaconej o sceny z życia, natomiast ikonę z samą jego ściętą głową w misie licytować będzie można od 1,6 tys. zł, a od 2,8 tys. zł w podróżnym formacie. Do upadku poprzedniego ustroju podobne wizerunki często przywożone były z ZSSR w roli dóbr eliminujących ryzyko kursowe, bo kiedy wypracowany za granicą zarobek nie miałby po przeliczeniu na krajową walutę żadnej wartości, na rosyjskim rynku szukano obiektów łatwych w transporcie i stosunkowo drogich. Klientami w kraju nie byli natomiast zwykle rodacy, tylko zamożniejsi obcokrajowcy, którzy sprzedawali egzotyczny towar jeszcze drożej w krajach zachodnich.

Nieznany dawny styl ikon sycił tamtejszych kolekcjonerów długo, a tajemnicze malowidła na deskach trafiały na licytacje w brytyjskich, niemieckich czy nawet skandynawskich domach aukcyjnych. Kierunek ze Wschodu na Zachód utrzymywał się dla przepływu ikon również po transformacji, ale dla polskiego rynku przemiany oznaczały prawdziwy zalew obiektami najmarniejszej jakości przemycanymi w pełnych bagażnikach ład. Co wartościowsze sprzedawane były w bardziej rozwiniętych krajach — do czasu, aż po stronie wschodniej nie uformowała się wystarczająco bogata i chętna do kupowania prawosławnych obrazów klasa.

Mniej znaczy więcej

W związku z rolą, jaką pełni w tych przedstawieniach treść, fachowo nie mówi się o malowaniu ikon, tylko o pisaniu, a już zupełnie poetycko, o „malowaniu słowa”. Trudno się jednak nie zgodzić, że odbiorcy przyzwyczajonemu do muskularnych świętych w rozwianych, wymodelowanych szatach, warstwa artystyczna ikon może się wydać dosyć mizerna, a już z pewnością mało różnorodna. Prostoty tych wizerunków pilnowano jednak od wieków i kanonami ustanawianymi na soborach, i regulacjami administracji państwowej — co wskazuje wyraźnie, że niewymyślna forma musi stanowić o wartości.

Zamiast poszukiwać wizualnego ideału w ciągłych zmianach, ikonowe malarstwo rozwijało się w głąb, a pisanie odbywało się przez setki lat tak samo. Tajemnice wewnętrznego świata przekazywane były głównie poprzez symbolikę, zwłaszcza tę dotyczącą kolorów, ale też osobliwej metody operowania światłem.

Ukryte krawędzie i głębsze zakamarki szat, które zachodnioeuropejski instynkt nakazywałby potraktować ciemniejszym kolorem, pisarze ikon pokrywali śmiało jaskrawymi farbami. Cień byłby w tym języku odpowiednikiem niebytu, a przez celebrowane obrazy nie miała przebijaćszara rzeczywistość, tylko jasność i mistyczność nieziemskiego światła. Zrezygnowano ponadto z tak istotnego osiągnięcia sztuki, za jakie uznaje się klasyczną perspektywę, co pozwoliło swobodnie pokazywać przedmioty na jednej kompozycji z kilku stron naraz. Znaczenie formy i chronologii jest więc drugorzędne, a poprzez zrezygnowanie z efektownych draperii i rozbudowanego krajobrazu starano się skupić uwagę odbiorcy na wewnętrznym ładzie postaci — na świętości, ascezie i powadze.

Statyczne pozy i geometryczne układy ciał, ale też oczy bez rzęs i usta kompletnie bez wyrazu, sprawiały wrażenie niewzruszonej surowości, co z założenia miało ułatwiać kontemplację. Ich czytanie rozumiane było jako doświadczenie duchowe i modlitwa sama w sobie, dlatego miejscem dla prezentowania całegoprogramu ikon był ikonostas — ściana, która oddziela w cerkwi uświęcone prezbiterium od nawy dla wiernych.

Zanim produkcję rozwinęły XIX-wieczne warsztaty, zawód pisarza ikon obwarowany był takimi wymogami, że mogli go uprawiać tylko medytujący w odosobnieniu asceci, którzy poza dolewaniem do farb święconej wody — a czasem nawet płynnych relikwii — rozdawali zysk do tego stopnia, że prawie nic im nie zostawało. Taki model biznesowy doprowadził jednak do niskiej podaży i aktualnych zaporowych stawek, więc dzięki XIX-wiecznym warsztatom, które nierzadko specjalizowały się w konkretnych świętych, od 1 tys. zł możemy zainwestować w Matkę Boską Pocieszycielkę Strapionych albo w Pantokratora, a od 1,6 tys. zł we Wszechwidzące Oko Boga.