Alina Sobolewska, zarządca sądowy, wystawiła na sprzedaż majątek Bielmleku. Zainteresowani mogą składać oferty do końca października. Zgodnie z przepisami prawa restrukturyzacyjnego zaspokojenie wierzycieli może się odbyć przez likwidację majątku dłużnika. Jednak sprzedaż tego, co jeszcze posiada podlaska spółdzielnia mleczarska, pozwoli spłacić tylko część należności — z wyliczeń zarządu wynika bowiem, że jej zobowiązania sięgają 246 mln zł, a obecna wartość majątku to tylko około 140 mln zł.



Taka restrukturyzacja
Alina Sobolewska sprawuje nadzór nad Bielmlekiem od końca października 2019 r. Na nadzorcę tymczasowego wyznaczył ją Sąd Rejonowy w Białymstoku, który rozpatrywał wniosek Interfood Polska o upadłość spółdzielni. Pierwszy przygotowany przez nią plan restrukturyzacji Bielmleku zakładał uruchomienie produkcji, ograniczenie wierzytelności i stopniowe spłacanie długów z zysku wypracowanego w kolejnych latach. Nie spodobało się to jednak wierzycielom. Kolejny plan, zgodnie z którym majątek Bielmleku ma być sprzedany, zyskał akceptację wierzycieli. Spłata wierzytelności zostanie zrealizowana według zapisanych w układzie proporcji. Reszta długu — ponad 100 mln zł — powinna być następnie umorzona. Na tym zakończy się proces restrukturyzacji Bielmleku.
Przegrani i wygrani
Jeżeli jednak nie uda się zrealizować tego planu i sprzedaż nie dojdzie do skutku, to spółdzielnia będzie musiała ogłosić upadłość. To może mieć przykre konsekwencje dla jej członków, czyli rolników, którzy byli dostawcami mleka. Nie dość, że Bielmlek nie zapłacił im za te dostawy, to będą musieli z własnej kieszeni pospłacać jego długi. Obronną ręką z tej opresji może natomiast wyjść Tadeusz Romańczuk, długoletni prezes Bielmleku, który nie tylko nie odpowie za kłopoty spółdzielni, ale będzie mógł liczyć nawet na… odprawę. Przypomnijmy, że kłopoty spółdzielni z Bielska Podlaskiego były widoczne już kilkanaście miesięcy temu — wiosną 2019 r. przestała bowiem płacić rolnikom za mleko.
To skutkowało nieregularnością dostaw surowca i koniecznością stopniowegowygaszania produkcji (najpierw serów twardych, potem masła). Mimo to Tadeusz Romańczuk (w tym czasie nie pełnił funkcji prezesa spółdzielni, był bowiem wiceministrem rolnictwa i jednocześnie senatorem z ramienia PiS) informacje o możliwej upadłości spółdzielni nazywał plotkami i zapewniał, że wkrótce wyjdzie ona na prostą. W rzeczywistości jednak jej problemy finansowe stawały się coraz poważniejsze.
Przestrzelone plany
Sześć lat temu Bielmlek postanowił znacznie zwiększyć moce produkcyjne i rozszerzyć gamę produktów. Zamawiał kolejne instalacje i sprowadzał urządzenia. Szybko się okazało, że przestrzelił — na realizację tych planów miał za małą bazę surowcową, a inwestycje kosztowały, i to niemało. Sam tylko zakup wieży do wytwarzania mleka w proszku i budowa magazynów miała kosztować ponad 115 mln zł. Spółdzielnia zadłużała się, wciąż pożyczając pieniądze od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), którym kierował wtedy Kazimierz Kujda, oraz Banku Ochrony Środowiska (BOŚ).
Co ciekawe — kolejne miliony z banku wpływały na konto Bielmleku, mimo że spółdzielnia nie spłacała poprzednich kredytów. Rok temu poprosiliśmyBOŚ o wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą bankową. Dodajmy, że kredyt poręczał podlegający ministerstwu rolnictwa Krajowy Ośrodek Wysparcia Rolnictwa (KOWR). W ten sposób NFOŚiGW, BOŚ oraz KOWR wpompowały w Bielmek w sumie około 150 mln zł. Podlaska spółdzielnia miała wsparcie ministerstwa rolnictwa, o czym zresztą zupełnie otwarcie mówił ówczesny szef tego resortu Jan Krzysztof Ardanowski. Jesienią 2019 r. podczas XVII Międzynarodowego Forum Mleczarskiego w Serocku deklarował, że zamierza pomagać małym spółdzielniom, tak jak pomógł już jednej z nich — chodziło właśnie o Bielmlek.
Rok temu wysłaliśmy więc do ministra pytania o tę pomoc. Dotychczas odpowiedzi nie otrzymaliśmy i już zapewne nie otrzymamy, bo od dwóch tygodni Jan Krzysztof Ardanowski nie jest już ministrem. W 2019 r. aktywa Bielmleku skurczyły się o ponad 120 mln zł — z 295,6 do 172,4 mln zł. Przychody spadły o prawie 60 proc. — do 85,5 mln zł (rok wcześniej wynosiły 206,6 mln zł, a w 2017 r. ponad 243,5 mln zł). Strata netto przekroczyła 104 mln zł, choć wcześniej spółdzielnia była rentowna (w 2018 r. miała 1,86 mln zł czystego zysku, a rok wcześniej prawie 2,3 mln zł).