Kwiecień był drugim miesiącem z rzędu, w którym średnia dzienna wartość obrotów na rynku głównym przekroczyła 1,1 mld zł. To o ponad 70 proc. więcej niż przed rokiem. Jeszcze lepsze są statystyki dla rynku NewConnect, na którym suma obrotów przekroczyła 1 mld zł, co oznacza wzrost r/r aż o 1176 proc. Łączne obroty za cztery miesiące to 2,4 mld zł. Do tej pory tylko raz — dekadę temu — zdarzyło się, by na małej giełdzie łączne obroty przekroczyły 2 mld zł… w całym roku.
sWIG80 pokonany
Za symboliczny należy uznać także fakt, że w kwietniu rynkowi NewConnect udało się pod względem obrotów wyraźnie wyprzedzić sWIG80. Akcje z tego indeksu wygenerowały w tym okresie 805 mln zł obrotu, czyli prawie o 20 proc. mniej niż walory z NCIndex. Portfel jest tu co prawda znacznie bardziej obszerny (zawiera 377 akcji), ale ruch koncentruje się de facto na kilkunastu firmach.
Boom na małą giełdę objawia się również w notowaniach. NCIndex jest 41 proc. wyżej niż na początku roku (WIG — 22 proc. pod kreską). Wpływ na taki wynik ma nie tylko znakomity początek roku, ale również szybkie pozbieranie się po koronawirusowej przecenie. Choć w trakcie krachu NCIndex osunął się o 41 proc. (więcej niż indeksy GPW), to jednak już jest notowany powyżej wartości sprzed tąpnięcia. Świetne wyniki indeksu oraz gwałtownie rosnące obroty to zasługa przede wszystkim firm z największym udziałem w NCIndex.
Dominują wśród nich producenci gier, nie brakuje jednak biotechnologii czy fotowoltaiki. Na gry boom trwa już od dobrych sześciu lat i choć w branży zdarzają się wpadki, to jednak gaming nie od dziś jest jednym z przykładów jasnej strony NewConnect. Biotechnologia swój boom przeżywa w związku z koronawirusem, fotowoltaika zaś swą wielką hossę rozpoczęła w 2019 r., spółki zaczęły instalować panele w ramach programu „Mój prąd”.
W sumie średnia tegoroczna stopa zwrotu dziesięciu najważniejszych spółek NewConenct to 159 proc. Oprócz The Farm51 i Photon Energy pozostałe osiem spółek może pochwalić się wzrostem o co najmniej 50 proc., w przypadku BioMaksimy jest to aż 682 proc. Wśród mniejszych podmiotów znaleźć można również skoki wartości o ponad 1000 proc. w ciągu ostatnich czterech miesięcy.
Kowalscy ruszyli do akcji
Być może to w tych zwyżkach kryje się przepis na sukces NewConnect. Giełda przez lata była postrzegana jako mniej atrakcyjna niż forex, czy bitcoin, a NCIndex miał zaś łatkę permanentnie spadającego, bardzo ryzykownego i posiadającego niewielką płynność.
Na rynku były pojedyncze gwiazdy, brakowało jednak szerszego ruchu. Teraz w końcu ów szerszy ruch się pojawił i nagle okazało się, że na małej giełdzie można się szybko dorobić. NewConnect stał się zatem atrakcyjny nawet dla tych osób, którym giełda wydawała się nudna. Wystarczyło, że w krótkim czasie ich spółka fotowoltaiczna bądź biotechnologiczna skoczyła o kilkadziesiąt czy kilkaset procent. To oczywiście jedynie hipoteza, wzrost obrotów może się bowiem wiązać również ze wzrostem zmienności i większą liczbą transakcji.
Warto jednak zauważyć, że z danych KDPW wynika, iż ostatnie miesiące w końcu przyniosły przełom w liczbie nowych rachunków maklerskich i wielu inwestorów wróciło na giełdę bądź pojawiło się na niej pierwszy raz. NewConnect jest królestwem inwestorów indywidualnych. W drugim półroczu 2019 odpowiadali oni aż za 88 proc. obrotu, podczas gdy na głównym rynku GPW za ledwie 11 proc. Dodatkowo przed obecną hossą na NewConnect obserwowano dość niską płynność, np. średnia sesyjna obrotów w 2019 r. wyniosła ledwie 5,7 mln zł. Nawet niewielki napływ nowej gotówki mógł więc znacząco podbić wyceny aktywów.
Na rynku rośnie bańka?
Nie jest to zjawisko obce giełdom. Wysokie stopy zwrotu budzą zainteresowanie, nowi inwestorzy podbijają ceny, co podwyższa stopy zwrotu, te zaś zaczynają budzić coraz większe zainteresowanie i tak w kółko. Ten mechanizm prowadzi wprost do giełdowej bańki.
To oczywiście nie oznacza, że na NewConnect mamy wielki balon i na rynku nie ma dobrych spółek. Takie oczywiście są, a cała hossa ma dodatkowo swego rodzaju fundament, a raczej „tematy pod grę”. W przypadku gamingu są to premiery, w przypadku fotowoltaiki rewolucja energetyczna, a w przypadku firm biomedycznych — koronawirus.
Nie zawsze jednak komunikaty uzasadniają skalę wzrostu, te zaś wydają się mieć w niektórych przypadkach charakter czysto spekulacyjny. Póki jest nowy popyt, inwestorzy zarabiają, niebawem jednak może przyjść weryfikacja. Może być ona szczególnie bolesna dla nowych inwestorów, którzy przez kilka udanych inwestycji na NewConnect zdążyli sobie wyrobić zdanie, że na giełdzie zarabia się bardzo łatwo. Rynek wciąż ma także swoje stare problemy, na czele z dużym nawisem groszowych spółek, które osiągają niewielkie przychody i próżno szukać nadziei na zmianę ich sytuacji.
Nie brakuje także spółek chorągiewek, zmieniających branżę, byle przypodobać się inwestorom, a także nieczytelnych raportów bieżących i okresowych. Ostatnia hossa ociepliła wizerunek NewConnectu, nie można jednak zapominać, że to wciąż rynek z wieloma „ale” i przeznaczony dla inwestorów akceptujących podwyższone ryzyko.
Polski Nasdaq
Do boomu na NewConnect należy zatem podchodzić z ostrożnością, docenić jednak należy fakt, że bliżej pierwotnego założenia rynek ten nigdy nie był. Żartobliwie przypomina się, że NewConnect miał być polskim Nasdaqiem, tymczasem przed dekadą na oścież otwarto drzwi dla drobnych spółek zajmujących się mydłem i powidłem, de facto nie weryfikując ich biznesplanów. Konsekwencje tamtych decyzji na małej giełdzie widoczne są do dziś, z drugiej jednak strony o jej sile w końcu stanowią branże tzw. nowej gospodarki: fotowoltakia, biotechnologia, gry, IT.
To także firmy młode, dopiero budujące swoje pozycje. Nawet jeżeli biznesy niektórych czołowych firm budzą wątpliwości obserwatorów, to jednak w gronie tym nie brakuje mocnych spółek, które potrafią notować wykładniczy wzrost wyników. Mimo licznych „ale” należy stwierdzić, że NewConnect zrobił kierunek w dobrą stronę i zdecydowanie pomogło mu to w wyrwaniu się z marazmu. Bez spółek z nośnych branż obecnego boomu zapewne byśmy w ogóle nie obserwowali.