Niestety, wobec podtrzymywanych przez napastniczą Rosję twardych żądań, sprowadzających się do kapitulacji napadniętej Ukrainy, horyzont czasowy zakończenia jej tragedii jest odległy. Oznacza to również utrwalanie się wszystkich spowodowanych wojną zjawisk niekorzystnych gospodarczo. Biznes na różnych poziomach musi przyjąć do wiadomości, że Rosja jako rynek w dotychczasowym kształcie się skończyła. Zarówno światowe korporacje, jak też mniejsze firmy decydują się na wycofywanie wyrobów i usług, rezygnują z produkcji i inwestycji w Rosji, odsprzedają udziały w tamtejszych koncernach lub przynajmniej zawieszają działalność.
Przyczyny przyłączania się podmiotów gospodarczych do sankcji można pogrupować. Branże uznawane za strategiczne muszą z oczywistych powodów podporządkować się decyzjom politycznym na poziomie krajowym i międzynarodowym. Obejmuje to przede wszystkim sektor paliwowy i energetyczny, banki, wysoko zaawansowane technologie, etc. – czyli dziedziny, w których polityka silnie splata się z interesami podmiotów gospodarczych. Przy czym oddziałuje to w obie strony, przykładem jest sytuacja we Francji – prezydent Emmanuel Macron w pełni rozgrzeszył dostawy militarne francuskich koncernów do Rosji po 2014 r., utrzymywane mimo embarga, albowiem 10 i 24 kwietnia walczy przecież w wyborach o reelekcję…
W innych sektorach ogromne znaczenie ma poziom finansowego zaangażowania w Rosji. Antywojenna biznesowa moralność uzależniona jest od ceny, czyli relacji między stratami wizerunkowymi a czysto finansowymi. Szybkie przyłączenie się do sankcji zdecydowanie łatwiej przyszło koncernom, dla których rynek rosyjski stanowił jednak marginalia. Na przykład szwedzka IKEA osiągała w Rosji około 4 proc. globalnych przychodów, zaś amerykańscy potentaci Coca Cola czy McDonald’s jeszcze mniej – tylko 2 proc. Zdecydowanie inaczej wygląda ten odsetek w bilansie niektórych sieci handlu spożywczego, odzieżowego, budowlanego, etc. W przychodach np. francuskiego Leroy Merlin sklepy rosyjskie zapewniają aż 18 proc., zaś Auchan – około 10 proc. Niemiecka grupa Metro ściąga w Rosji 10 proc. przychodów, zaś Globus aż 14 proc. Wygląda zatem, że dla zachodnich firm granicą biznesowej cnoty, od której rządzi już tylko kasa, jest udział dwucyfrowy. Notabene sankcje mają również wątki groteskowe, np. wielkie firmy kosmetyczne czy farmaceutyczne postanowiły – utrzymując handel – ukarać Rosjan… zaprzestaniem emitowania reklam.
Uczestniczenie/nieuczestniczenie w sankcjach czasami przypomina problem kwadratury koła. Przykładem jest decyzyjna szamotanina tak specyficznego podmiotu biznesowego, jak Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN). Na polu sportowym PZPN silnie wpłynął na wyrzucenie Rosji przez FIFA i UEFA z rozgrywek, na czym skorzystaliśmy – w normalnych okolicznościach piłkarze mieli zerowe szanse na przeskoczenie w barażowym półfinale Rosji i dostanie się do decydującego, zwycięskiego starcia ze Szwecją w Chorzowie. Na ściance sponsorskiej PZPN znajduje się jednak logo wspomnianego Leroy Merlin, który zasila związek corocznie około 4 mln złotych. Umowa obowiązuje do końca roku, czyli obejmuje także mundialowe finały w Katarze. PZPN ma nadzieję, że bez jej zrywania koncern wycofa się z Rosji. Polski oddział Leroy Merlin, który jest faktyczną stroną sponsoringu, ponoć zachowuje się zupełnie inaczej niż jego centrala – wspomaga ukraińskich uchodźców. Niestety, logo globalne na pasku reklamowym wokół boiska podczas meczu Polski ze Szwecją było moralnie brudne.
