MUSZLE Z FILIPIN ZDOBYŁY WYBRZEŻA BAŁTYKU

Grzegorz Zięba
opublikowano: 1999-06-01 00:00

MUSZLE Z FILIPIN ZDOBYŁY WYBRZEŻA BAŁTYKU

Rzadkie okazy mogą kosztować tyle co dobry samochód

Polacy pokochali egzotyczne muszle morskie. Sprzedaje się ich duże ilości szczególnie w nadmorskich kurortach. Są też liczni kolekcjonerzy płacący znaczne kwoty za rzadkie okazy tych morskich skarbów. Importerzy sprowadzają muszle do Polski ponoć całymi kontenerami.

— Przed rokiem 90. istniała niewielka grupa ludzi handlujących egzotycznymi muszlami, głównie kolekcjonerów, jednak było to zjawisko zupełnie marginalne — mówi Andrzej Jarzębowski, właściciel firmy handlującej muszlami Neptunea.

Część osób, która zajęła się na dużą skalę eksportem i sprzedażą muszli, pochodzi właśnie z grupy dawnych kolekcjonerów. Sukces w tej branży, oprócz żyłki do robienia interesów, wiąże się bowiem z dużą wiedzą o tak egzotycznym asortymencie. Inspiracją dla innych handlowców było także zetknięcie się z podobną branżą na zachodzie Europy.

— Będąc na wakacjach w Hiszpanii spotkaliśmy szereg sklepików sprzedających przepiękne muszle morskie. Zrodził się pomysł, by taką działalność poprowadzić i w Polsce. Towar z początku przywoziliśmy z Holandii, od tamtejszych importerów. Teraz sprowadzamy go już bezpośrednio z Filipin — opowiada Marek Rajkiewicz, właściciel firmy eksportującej muszle Decor-Bis.

Biznes biednych

Filipiny są głównym „producentem” muszli na świecie. Pewne ilości sprowadza się również z Indonezji, Wietnamu i niektórych państw afrykańskich.

— Z Filipin pochodzi 70-80 proc. naszego towaru. I podobnie wygląda to w większości firm importujących ten asortyment — uważa Marek Rajkiewicz.

Na Filipinach wydobycie muszli stanowi jeden ze znaczących elementów gospodarki narodowej. Głównie jest to zajęcie ludzi ubogich, utrzymujących się z morza. Dzięki temu koszt uzyskiwania towaru jest niewielki, mimo iż często trzeba odławiać z dużych głębokości.

— Są rejony obfitujące w różne ciekawe muszle, jednak koszt pracy nurków praktycznie wyklucza opłacalność takiej eksploatacji — twierdzi Andrzej Jarzębowski.

— Osoby odławiające i zajmujące się oczyszczaniem muszli zarabiają zazwyczaj nie więcej niż dwa dolary dziennie. Często zatrudnia się do tego dzieci. Koszty uzyskiwania surowca są więc praktycznie żadne — dodaje Marek Rajkiewicz.

Większość kosztów, jakie ponosimy przy zakupie muszli, to cena transportu, cła i dochód handlowców.

Znaleźć nabywcę

Ceny muszli są bardzo zróżnicowane. Najtańsze, sprzedawane w hurcie na kilogramy, kosztują od sześciu do czterdziestu złotych za kilogram. Handlowcy mówią, że taki towar sprzedaje się najlepiej. Znacznie trudniej znaleźć kupca na droższe, kolekcjonerskie muszle.

— Nie ma u nas wykształconego rynku na muszle w cenie powyżej stu złotych. Kolekcjonerskie egzemplarze średnio kosztują 500-600 zł. Sprzedaje się je na sztuki, trudno więc mówić o jakimś biznesie. Są też egzemplarze po dwa- trzy tysiące zł — mówi Marek Rajkiewicz.

— W Polsce najdroższą muszlę, według moich informacji, sprzedano za trzy tysiące zł. Na świecie handluje się nawet egzemplarzami w cenie dobrego samochodu. Wszystko zależy od rzadkości występowania danego okazu. Rynek kolekcjonerski jest jednak bardzo trudny. Łatwiej wyszukać drogi egzemplarz niż znaleźć na niego nabywcę — dopowiada Andrzej Jarzębowski.

Kolekcjonerzy na końcu

Muszle kupują w Polsce głównie dzieci. Dlatego największy obrót stanowią efektowne, ale niedrogie egzemplarze.

— Następnym klientem są mamy tych dzieci, które zauważają urodę morskich skarbów. Z czasem i naszymi klientami zostali niektórzy tatusiowie — śmieje się Marek Rajkiewicz.

Muszle kupuje się również na prezenty. Są bardzo efektowne i łatwo coś wybrać na każdą kieszeń.

— Dużą część naszej klienteli zawdzięczamy reklamom mydła, w których muszle pokazywane są jako ozdoba eleganckich łazienek. Ludzie zaczęli masowo ozdabiać nimi swoje łazienki — tłumaczy Andrzej Jarzębowski.

— Sporo kupują rzemieślnicy wytwarzający różne artystyczne precjoza. To są rzeczy mające coraz lepsze wzięcie. Na ich potrzeby sprowadza się kilkadziesiąt tirów muszli rocznie — twierdzi Marek Rajkiewicz.

— Na końcu tej hierarchii nabywców znajdują się, niestety, nieliczni kolekcjonerzy. Sprowadzają często na zamówienie poszczególne egzemplarze rzadkich okazów. To najprzyjemniejszy klient, chociaż nie przysparza nam dużego dochodu — dopowiada Andrzej Jarzębowski.

Nadmorskie eldorado

Handel muszlami posiada swoją „geografię”. Główne miejsce zbytu to nadmorskie kurorty. Tam sprzedaje się większość sprowadzanych muszli.

— W sezonie Wybrzeże to jeden wielki supermarket z muszlami. Sprzedaje się je wszędzie, głównie ze stolików i straganów bezpośrednio na ulicach. Powstało też wiele luksusowych butików z muszlami, oferujących asortyment kolekcjonerski — mówi Marek Rajkiewicz.

— To nie jest wyłącznie polska specyfika. Na świecie importują muszle głównie kraje turystyczne, które mają własny dostęp do morza. Będąc nad Morzem Śródziemnym kupimy z pewnością muszlę pochodzącą z Filipin — twierdzi Andrzej Jarzębowski.

Muszle są dla wczasowiczów najmilszą pamiątką z pobytu nad Bałtykiem.

— Dobrze jest, jak na niej wypisana jest nazwa kurortu. Taka muszla sprzeda się znacznie szybciej. Na Helu z kolei nieźle jest przyozdobić ją wizerunkiem foczki, bo wczasowicze są pod wrażeniem istniejącego tam foczarium — śmieje się Marek Rajkiewicz.

NABYĆ TAJEMNICZOŚĆ: Muszle posiadają w sobie tajemniczość, intrygują i wywołują dobre skojarzenia. Dlatego tak chętnie kupowane są na prezenty — uważa Andrzej Jarzębowski, właściciel firmy Neptunea. fot. Grzegorz Kawecki

MODA NA KOLORY: W popycie na muszle kształtują się pewne mody, które często trudno przewidzieć. Duże wzięcie mają teraz egzemplarze bardzo kolorowe, o fantastycznych kształtach — twierdzi Marek Rajkiewicz, właściciel firmy Decor-Bis. fot. Grzegorz Kawecki