Myszka Miki pod lupą

KS, LA Times
opublikowano: 2008-09-02 09:22

Mickey Mouse, symbol amerykańskiej kultury i najbardziej rozpoznawalna postać w Stanach, była jak dotąd produktem flagowym Disney’a. Los Angeles Times ujawnia kulisy sporu o prawa autorskie do króla kreskówek.

W Stanach Zjednoczonych Myszka Miki wyprzedza w rankingach rozpoznawalności nawet Świętego Mikołaja – jedynie 3% społeczeństwa nie wie, kim jest Mickey Mouse. Zdaniem ekspertów wartość tej postaci dla imperium Disney’a wynosi ponad 3 miliardy dolarów, a prawa autorskie chroni uchwała Kongresu. Nie dziwi zatem fakt, iż ogromne zainteresowanie wzbudziło ponowne wypłynięcie kwestii zapisków na taśmach z lat 20-tych. Według niektórych specjalistów poddają one w wątpliwość prawo Walt Disney Co. do wyłączności na korzystanie z wczesnego wizerunku MM.

Sprawcą zamieszania jest Gregory S. Brown, niegdyś pracownik Disney’a, który już w 1993 roku zwrócił uwagę na tytułowe napisy w filmie „Willie z parowca”, gdzie jako autora kreskówki podaje się nazwisko Ub Iwerks. Poniżej widnieje zapis „Nagrane przez Cinephone Powers System”, a pod spodem znajduję się kluczowe słowo „Copyright” (prawa autorskie) oraz rok MCMXXIX. Choć nazwisko Disney’a również pojawia się na stronie, to pomiędzy nim a słowem copyright znajdują się dwa wspomniane wyżej podmioty (grafik i firma realizatorska), które miałyby równe prawa do domagania się wyłączności. Podstawą prawną do rozstrzygania tego typu sporów są przepisy obowiązujące w momencie publikacji danego dzieła. W roku 1929 była to ustawa o prawach autorskich z 1909. Jak przyznaje Roger Schechter z Uniwerytetu Jerzego Waszyngtona, autor kilku publikacji na ten temat, w latach 20-, 30- i 40-tych nikt nie przejmował się ani tą ustawą, ani prawami autorskimi.

Brown procesował się już wcześniej z Disney Studios o prawa autorskie do Myszki Miki. Pracując w firmie jako archiwista odkrył wiele nieścisłości. Po odejściu założył własną działalność i postanowił wykorzystać fakt, iż Disney nie przedłużył praw autorskich na jeden z wczesnych odcinków z MM. Nie zdążył jednak, gdyż prawnicy Disney’a podnieśli larum i Brown został niesłusznie zmuszony do zapłacenia odszkodowania w wysokości 500 tys. dolarów. Liczył  na to, iż jego odkrycie z 1993 roku, potwierdzi niesprawiedliwość wcześniejszej decyzji sądu. Zadawało ono kłam twierdzeniu prawników, jakoby postać MM została stworzona przez Walt Disney Co. w roku 1928 – wtedy ta firm jeszcze w ogóle nie istniała. Sąd jednak nie uwzględnił odwołania od wyroku i sprawa przycichła.

Jak się jednak okazuje, kwestia Myszki Miki pozostała częstym tematem debat wśród studentów prawa m.in. u zaprzyjaźnionego z Brownem prof. Karjali z Uniwersytetu Stanu Arizona. W 1999 roku Lauren Vanpelt, jedna z podopiecznych profesora,  zamieściła w Internecie swoją pracę na ten właśnie temat. Zainteresowali się nim inni naukowcy. W 2003 roku Douglas Hedenkamp w publikacji Uniwersytetu Wirginii przedstawił szczegółową analizę zagadnienia oraz stwierdził „brak podstaw do chronienia prawem autorskim” Myszki Miki z pierwszych filmów (obecna postać różni się nieco od pierwotnej). Tego samego zdania jest Roger Schechter, a z jego opinią trudno się sprzeczać.

Nie wiadomo, jaki obrót przybiorą sprawy. Pewne jest jedno: prawnicy Disney’a praw do „młodego Mickey’ego” bez walki nie oddadzą. I choć 51-letni, żyjący z zasiłków, Brown był tu poszkodowanym nadal oddaje hołd geniuszowi twórcy Myszki Miki. Uważa, iż „ gdyby Walt Disney żył o 20 lat dłużej, świat byłby teraz o wiele lepszy”.