i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Wiadomości z frontu wschodniego potwierdzają, że napastnicza wojna Rosji z Ukrainą po 110 dniach powszednieje i się niestety utrwala, zapewne w perspektywie wielu miesięcy.
Różnica potencjałów militarnych między agresorem a ofiarą pozostaje ogromna, stąd zmiana strategii Władimira Putina z nieudanej wojny błyskawicznej na wyniszczającą zmęczeniową. W tych okolicznościach dla nadziei Ukrainy gigantyczne znaczenie miałaby zmiana statusu z państwa jedynie stowarzyszonego na kandydata do Unii Europejskiej. W sobotę rozmawiała w Kijowie o wniosku akcesyjnym Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej (KE). Wkrótce dotrze tam również trójca – niemiecki kanclerz Olaf Scholz, francuski prezydent Emmanuel Macron i włoski premier Mario Draghi – przede szczytem potentatów G7 26-28 czerwca. Notabene decyzyjny szczyt Rady Europejskiej (RE) odbędzie się wcześniej, 23-24 czerwca, zaś KE w najbliższy piątek 17 czerwca ma ogłosić opinię i zalecenia dla RE w kwestii statusu Ukrainy. Będą one związane ze zobowiązaniami do przeprowadzenia reform m.in. w obszarze praworządności oraz walki z korupcją.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł5 zł/ miesiąc
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Cały artykuł mogą przeczytać tylko nasi subskrybenci.Tylko teraz dostęp w promocyjnej cenie.
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Od jakiegoś czasu nie masz pełnego dostępu do publikowanych treści na pb.pl. Nie może Cię ominąć żaden kolejny news.Wróć do świata biznesu i czytaj „PB” już dzisiaj.
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Wiadomości z frontu wschodniego potwierdzają, że napastnicza wojna Rosji z Ukrainą po 110 dniach powszednieje i się niestety utrwala, zapewne w perspektywie wielu miesięcy.
Różnica potencjałów militarnych między agresorem a ofiarą pozostaje ogromna, stąd zmiana strategii Władimira Putina z nieudanej wojny błyskawicznej na wyniszczającą zmęczeniową. W tych okolicznościach dla nadziei Ukrainy gigantyczne znaczenie miałaby zmiana statusu z państwa jedynie stowarzyszonego na kandydata do Unii Europejskiej. W sobotę rozmawiała w Kijowie o wniosku akcesyjnym Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej (KE). Wkrótce dotrze tam również trójca – niemiecki kanclerz Olaf Scholz, francuski prezydent Emmanuel Macron i włoski premier Mario Draghi – przede szczytem potentatów G7 26-28 czerwca. Notabene decyzyjny szczyt Rady Europejskiej (RE) odbędzie się wcześniej, 23-24 czerwca, zaś KE w najbliższy piątek 17 czerwca ma ogłosić opinię i zalecenia dla RE w kwestii statusu Ukrainy. Będą one związane ze zobowiązaniami do przeprowadzenia reform m.in. w obszarze praworządności oraz walki z korupcją.
Przed szczytem RE opinie rządów 27 unijnych państw są bardzo rozbieżne. Jest to dziwne tym bardziej, że przyznanie statusu kandydata absolutnie nie przesądza o akcesji i nie jest określone ramami czasowymi. Aktualny rozkład opinii rządów w niektórych wypadkach zaskakuje. Pozytywnie do akcesji sąsiadki nastawiony jest oczywiście nasz region UE, ale także Grecja, Irlandia, Włochy, Hiszpania czy Finlandia. Po drugiej stronie barykady siedzi kilka rządów sceptycznych. Niemcy i Francja – wiadomo, ze strachu o naruszenie interesów z Rosją, kiedyś z takich samych powodów zablokowały akcesję Ukrainy do NATO. Inni niechętni liczą kasę – to unijne twarde jądro Belgia, Holandia i Luksemburg, utrzymujące własne waluty Dania i Szwecja, ale niespodziewanie również daleka Portugalia.
Przewodnicząca Ursula von der Leyen w sobotę witała się z mieszkańcami Kijowa, którzy bardziej od miłych gestów oczekują od Unii Europejskiej jednak konkretów. Fot. Olga Stefaniszyna
Nadanie Ukrainie statusu państwa kandydującego miałoby ogromne znaczenie moralne, ale na razie żadnego finansowego. Obecnie na liście potencjalnych członków UE znajduje się pięć państw: wieczna kandydatka Turcja oraz czwórka bałkańska – Albania, Serbia, Czarnogóra i Macedonia Północna. Dopisanie Ukrainy natychmiast odkorkowałoby temat – a co dwoma innymi stowarzyszonymi chętnymi, Mołdawią i Gruzją. Trzeba pamiętać, że nadanie statusu oznacza zaledwie rozpoczęcie wieloletniej drogi pod wysoką górkę – o czym najlepiej wie Turcja – przez gąszcz negocjacji akcesyjnych i progi wielu innych warunków. Standardowo trwa to plus minus dekadę, dokładnie taki okres 1994-2004 przebywała w unijnej poczekalni np. Polska.
Dla zobrazowania akcesyjnych problemów warto przypomnieć przypadek Austrii. W kwestiach militarnych zapisała konstytucyjnie wieczystą neutralność, czyli NATO w ogóle nie wchodzi w grę, natomiast gospodarczo oczywiście chciała się z sąsiadami integrować. Bogaty kraj realnie spędził jednak w poczekalni prawie dekadę 1986-1995, przy czym już wiele lat wcześniej Austria aspirowała do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, ale jej akcesję blokowały… Włochy! Powodem był bardzo ostry spór o alpejski Tyrol Południowy, czyli Górną Adygę. Po wielu latach okazało się, że właśnie przynależność obu państw do UE oraz do strefy Schengen zagasiła konflikt, tlący się przez kilkadziesiąt lat, także z wątkami krwawymi. Odkurzyłem zapomniany przykład trudnej akcesji z obszaru Europy Zachodniej, żeby podkreślić, jakimi najróżniejszymi przeszkodami może być najeżona droga Ukrainy do członkostwa w UE. Ale niechby chociaż została otwarta…