Trwają mozolne negocjacje aneksu umowy sprzedaży spółek, ale w tle padają już pytania: dlaczego Niemcy, a nie giełda?
Nafta Polska (NP) i niemiecki Petro Carbo Chem (PCC) spotkały się we wtorek w sprawie przedłużenia terminu zakończenia prywatyzacji Zakładów Azotowych Tarnów i Zakładów Azotowych Kędzierzyn. Spotkanie zakończyło się protokołem rozbieżności zamiast aneksu przesuwającego sprzedaż zakładów z 3 listopada na początek grudnia. Wczoraj rozmowy były kontynuowane. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć w NP, że chce ona, by prywatyzacja zakładów zakończyła się w dotychczasowym terminie, i wystąpi do ministra skarbu, by taką rekomendację przedstawił Radzie Ministrów.
Pat w rozmowach oznacza jednak, że strony usztywniły stanowiska. Warunkowa umowa prywatyzacyjna między NP i PCC wygasa już w przyszły piątek, a więc rządowi czasu zostało niewiele na zapalenie zielonego światła dla transakcji. Teoretycznie może to zrobić na najbliższym posiedzeniu 31 października. Ale im bliżej wygaśnięcia umowy, tym większa presja na Naftę, by zmusiła PCC do podwyższenia ceny.
Sny o giełdzie
Wokół transakcji kręcą się lobbyści przekonujący, że Tarnów i Kędzierzyn powinny trafić na giełdę, bo NP, sprzedając akcje na parkiecie, mogłaby zarobić więcej niż oferowane przez Niemców 465 mln zł. Pokusa dla Nafty jest duża, bo na giełdzie trwa hossa. Ale jest i ryzyko.
— Być może sprzedaż na GPW byłaby możliwa w przypadku Tarnowa, ale spółka ta ma do spłacenia zobowiązania układowe. Z Kędzierzynem sprawa jest trudniejsza. Gdyby w prospekcie emisyjnym przedstawić zagrożenia dotyczące tej spółki, giełdowy debiut wypadłby marnie. Może za kilka lat oferty byłyby możliwe, ale nikt nie zagwarantuje, że do tego czasu koniunktura się utrzyma — przekonuje prosząca o anonimowość osoba zbliżona do jednego z prywatyzowanych zakładów.
Jej zdaniem, wyniki Kędzierzyna i Tarnowa są faktycznie lepsze niż zakładano na początku roku, ale skarb państwa miał przecież kilka miesięcy na zasugerowanie PCC podwyższenia oferty. Dlaczego robi to dopiero teraz? Rynek spekuluje, że chrapkę na Tarnów i Kędzierzyn nadal mają Anwil z grupy PKN Orlen oraz ZA Puławy. A spółki te są w strefie wpływów państwa.
— Jeżeli resort skarbu i Nafta chcą, by giełda była obiektywnym wyznacznikiem wartości tych spółek, i chcą w spokoju sumienia sprzedać inwestorom część akcji, jest to pomysł dobry. Co będzie jednak, jeśli parkiet wyceni spółki niżej? — pyta nasz rozmówca.
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Naftę, ale nie chce ona o tym rozmawiać.
Groźny rywal
Jeżeli mimo wszystko PCC kupi Tarnów i Kędzierzyn, to Anwil i Puławy będą miały groźnego rywala na rynku nawozów azotowych i kaprolaktamu. Nie można wykluczyć też, że PCC będzie dostarczać swoim nowym nabytkom petrochemikalia (to jedna z jego specjalności), co uderzy bezpośrednio w Orlen. Trudno jednak mieć pretensje do Niemców, że PKN i Anwil oferowały niższą niż oni cenę.
Dla resortu skarbu przy ocenie transakcji PCC bardzo ważny będzie raport Najwyższej Izby Kontroli (NIK) o przygotowaniu spółek wielkiej syntezy chemicznej do prywatyzacji w latach 2000-04 i w I półroczu 2005. Izba przedstawi wyniki kontroli dzisiaj, ale wiadomo już, że negatywnie ocenia plan konsolidacji branży, nad którym Nafta pracowała pod kierownictwem prezesa Macieja Giereja. Z nieoficjalnych informacji wynika, że padnie zarzut pod adresem NP, iż w tych działaniach kierowała się wyłącznie swoim interesem.
Kontrola nie objęła jednak okresu, kiedy pod wodzą Adama Sęka, a po wyborach Andrzeja Madery, Nafta prowadziła rozmowy z inwestorami i podpisała warunkowe umowy prywatyzacyjne. NIK planuje kontrolę tego kluczowego okresu dopiero w 2007 r.