20,7 mln zł zysku brutto zarobił DnB Nord w I kwartale tego roku. Przed rokiem miał 16 mln zł straty. W ogóle 2009 r. był dla banku bardzo słaby. Znalazł się on w gronie kilku graczy, którzy zanotowali stratę. DnB był aż 95 mln zł na minusie. Jak na tak mały bank, strata była potężna. Trzeba jednak dodać, że kryzys zastał DnB, kiedy dopiero co zakończył fuzję z BISE i operacyjnie nie był jeszcze przygotowany do działalności.
Kryzysowy rok przeznaczył na porządkowanie struktury i cięcia kosztów. Nie obeszło się bez zwolnień grupowych – z pracy odeszło 400 osób.
Bank zaczął też jednak równocześnie sprzedawać. Korzystając ze wsparcia właścicieli (norweski DnB Nor i niemiecki Nord/LB) i dostępu do euro szybko, niemal w domowych warunkach, gdyż procesy tworzył niejako z marszu, zaczął udzielać kredytów hipotecznych walutowych. Nieźle na nich zarabia.
- Dobre wyniki zawdzięczamy z jednej strony głównie rosnącej sprzedaży kredytów hipotecznych i produktów inwestycyjnych, zaś z drugiej – widocznym, pozytywnym efektom programu restrukturyzacji, który prowadzimy od jesieni ubiegłego roku. Bank tworzy też znacząco mniej rezerw niż w roku ubiegłym. Ten rok zakończymy dwucyfrowym zyskiem – mówi Bartosz Chytła, prezes zarządu Banku DnB Nord.
Głównym źródłem przychodów banku w pierwszym kwartale były dochody z odsetek oraz prowizji (ponad 60 mln zł wobec 38 mln rok wcześniej). Wyraźnie urósł portfel kredytowy banku – o przeszło 660 mln zł, a także portfel depozytowy – o ponad 350 mln zł.
Wynik z działalności bankowej wyniósł 63,4 mln zł – wobec 46,3 mln rok wcześniej. Suma bilansowa banku na koniec I kwartału wyniosła 8,4 mld zł (7,4 mld rok wcześniej).