Najpierw Azja, potem Polska

Przemek Barankiewicz
opublikowano: 2005-02-07 00:00

Zdaniem czołowego ekonomisty banku UBS, Polska pozostaje w tyle za czołowymi rynkami wschodzącymi.

Szwajcarski bank UBS zachęca do inwestycji głównie w papiery azjatyckich „emerging markets”. Nadal warto jednak kupować polskie obligacje, choć z roku na rok stają się droższe. Do zakupów zachęca restrykcyjna polityka Narodowego Banku Polskiego, zdeterminowanego do dławienia inflacji. Dzięki temu złoty powinien się nadal wzmacniać, ale wolniej niż w 2004 r.

— Pod względem deficytu budżetowego i handlowego Polska jest słabsza od większości rynków wschodzących. Na szczęście sytuacja jest i tak lepsza niż w Czechach i na Węgrzech — zauważa Oliver Adler, odpowiedzialny za lokowanie aktywów w UBS Wealth Management.

To nadal będzie przyciągać do Polski inwestorów chcących korzystać w przyszłości z rozszerzenia. Oliver Adler ostrożnie podchodzi jednak do terminu przyjęcia wspólnej waluty.

— Wchodząc do strefy euro utracicie elastyczność polityki kursowej. Europejski Bank Centralny może też zbyt restrykcyjnie podejść do wzrostu cen, które będą dostosowywać się do europejskiego poziomu. Z drugiej strony, opóźnienie w wejściu do strefy euro może przestraszyć zachodnich inwestorów — ostrzega ekonomista UBS.

Atrakcyjną alternatywą dla obligacji pozostają akcje, choć UBS nie spodziewa się powtórki hossy z 2004 r.

— Akcje w skali światowej są niedowartościowane o jakieś 5 proc. Polskie nie są już jednak tak tanie jak przed rokiem, zwłaszcza w porównaniu z rynkiem niemieckim — zauważa Oliver Adler.

Dowodem na to jest wzrost relacji ceny do zysku (P/E) polskich spółek do 16, przy 13 na giełdzie we Frankfurcie. Łatwiej niż w Europie Środkowej i Wschodniej można zarobić na azjatyckich rynkach wschodzących.