Narodowy Bank Węgier szasta miliardami

Tadeusz StasiukTadeusz Stasiuk
opublikowano: 2016-05-02 18:56

Na co może przeznaczać środki bank centralny? Wydawałoby się, że przede wszystkim na finansowanie polityki monetarnej, w tym ożywianie gospodarki. Tak zakłada teoria. Jednak bank centralny Węgier poszedł krok dalej i … mamy do czynienia z zataczającą coraz szersze kręgi aferą u naszych bratanków znad Dunaju.

Narodowy Bank  Węgier stworzył bowiem grupę instytucji, fundacji, które wykorzystując środki od instytucji chcą przekształcać się podmioty o podstawach czysto biznesowych, pisze "The Economist".

Narodowy Bank Węgier
Narodowy Bank Węgier
Bloomberg

Jak donoszą media, tak jest m.in. w przypadku fundacji PADA. Otrzymała ona od banku centralnego nieruchomość o wartości 2,4 mld forintów (8,8 mln USD). Znajdujący się przy ulicy Uri 18-to wieczny budynek jest koroną architektoniczną na mapie Budapesztu. Obiekt, w którym wcześniej mieścił się ratusz obecnie wykorzystywany jest przez fundację edukacyjną, będącą własnością PADA, która ma być przekształcona w koledż ekonomiczny, dysponujący luksusowymi warunkami nauki i wyposażenia.

Ogółem, jak informują media Narodowy Bank Węgier stworzył sześć fundacji w 2014 r. na który to cel przeznaczył około 1 mld USD oraz nieruchomości wyceniane na 25 mln USD. Oczekuje się, że fundacje miały być samowystarczalne m.in. dzięki inwestowaniu w papiery rządowe, ale jak podkreślają ich krytycy, ich finanse są objęte tajemnicą. 

Wspomniana kwota 1 mld USD jak na tak mały kraj i gospodarkę są wartością bardzo znaczącą, wziąwszy pod uwagę, że w minionym roku łączny PKB Węgier wyniósł 125 mld USD.

Zarówno prezes banku centralnego Gyorgy Matolcsy, jak i przedstawiciele rządu twierdzą, że fundacje to instytucje prywatne i nie podlegają kontroli publicznej. Opozycja nie zamierza jednak przejść obok tematu i domaga się szczegółów działalności fundacji. Dodatkowo w marcu sąd najwyższy uznał, że finanse i wydatki instytucji muszą być  podane do wiadomości publicznej.

Sprzeciw wywołuje choćby fakt, że fundacjom zostały przyznane dotacje na wydawanie materiałów i książek przez prawicowych autorów i dziennikarzy prorządowych. Jak choćby w przypadku sześciotomowego opracowania dotyczącego heroicznej historii Węgier. Samo w sobie nie budziłoby to może i kontrowersje, tyle, że jej twórcą jest nie historyk, ale… onkolog.

Swoje obawy sytuacją wyraził już też Europejski Bank Centralny. W swoim dorocznym sprawozdaniu, które zostało opublikowane w marcu ECB zasygnalizował swój niepokój odnośnie rozrzutności fundacji.