Nie można dłużej igrać z deficytem rachunku bieżącego

Adam L. Kalus
opublikowano: 2000-05-08 00:00

Adam L. Kalus: Nie można dłużej igrać z deficytem rachunku bieżącego

NIESKUTECZNE LEKARSTWO: Wysokie stopy procentowe stanowią nadal zachętę dla kapitału spekulacyjnego — zwraca uwagę Adam L. Kalus. fot. Borys Skrzyński

W publikowanym co kwartał, najnowszym raporcie Komisja Europejska zawarła pod adresem polskiej gospodarki wiele krytycznych uwag i obaw, jakich dawno w tych raportach nie było. Jest to o tyle istotne, że całkiem niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy — na którego opinie wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz tak chętnie się powołuje — również oceniał naszą gospodarkę, lecz zagrożeń w niej nie dostrzegł.

KOMISJA EUROPEJSKA uważa natomiast, że wynoszący 7,7 proc. PKB deficyt rachunku bieżącego jest dla gospodarki największym zagrożeniem. Co gorsza — stagnacji polskiego eksportu nie przerywa wyraźne ożywienie gospodarcze w krajach unijnych, chociaż koniunktura w UE zawsze przekładała się na wzrost gospodarczy w Polsce. Według komisji deficyt obrotów bieżących jest również w coraz mniejszym stopniu równoważony napływem inwestycji zagranicznych. W roku 1999 bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Polsce pokryły niespełna połowę deficytu w wymianie handlowej z zagranicą (8,7 mld USD inwestycji wobec 18,5 mld USD deficytu). W konkluzji raport stwierdza, że ujemne saldo rachunku bieżącego jest wynikiem słabej konkurencyjności polskiej gospodarki, co w zestawieniu z prowadzoną przez bank centralny polityką wysokich stóp procentowych oraz brakiem sukcesów w zwalczaniu inflacji nie wystawia nam dobrego świadectwa.

ODNOSZĄC SIĘ do raportu KE nie można nie zadać kilku pytań — dlaczego tak ważny wskaźnik jest bagatelizowany przez rząd, a szczególnie przez ministra finansów; dlaczego pozwala się bankowi centralnemu na ekstremalnie wysokie stopy procentowe, tym samym niszczące gospodarkę kredyty, mimo sprawdzonej nieskuteczności tego instrumentu. Nadal nie zahamowano akcji kredytowej, a więc podaży pieniądza, ani inflacji.

JAK WAŻNY natomiast dla gospodarki jest deficyt obrotów bieżących bilansu płatniczego — potwierdzają niedawne wydarzenia na giełdzie nowojorskiej. Gwałtowne załamanie kursu akcji nastąpiło dlatego, że nawet ta najlepsza gospodarka światowa odnotowała w ostatnim czasie deficyt w wymianie handlowej z zagranicą oraz dużą — jak na warunki amerykańskie — inflację: 0,6 proc. miesięcznie. Jeżeli nawet gospodarka amerykańska zachwiała się wskutek tych dwóch niekorzystnych wskaźników makroekonomicznych, to aż trudno sobie wyobrazić, jak groźne może być dłuższe oddziaływanie deficytu na rachunku obrotów bieżących dla słabej gospodarki polskiej.

JAK DOTĄD ani rząd, ani bank centralny wraz z RPP nie zajęły jednoznacznie negatywnej postawy wobec aprecjacji złotego, jako czynnika stymulującego deficyt bieżącego bilansu płatniczego. Wprawdzie uwolnienie złotego spowodowało spadek jego wartości, ale tylko wobec dolara. Wysokie stopy procentowe stanowią nadal zachętę dla kapitału spekulacyjnego, co wraz z zapowiadanymi wpływami z prywatyzacji znów może wzmocnić naszą walutę — tyle że NBP nie będzie już mógł tego wzrostu hamować. Pole manewru jest więc ograniczone. Lepiej jednak poprawiać bilans rachunku bieżącego wzrostem eksportu i utrwalaniem konkurencyjności przedsiębiorstw, niż bezskutecznie próbować zwalczać inflację wysokimi stopami procentowymi, niszcząc zarazem konkurencyjność gospodarki.

Z POWYŻSZEGO wynika więc, że dopóki gospodarka nie stanie się konkurencyjna, dopóty nie ma co marzyć o trwałym, stabilnym wzroście gospodarczym. Aby jednak była konkurencyjna — trzeba jej pomóc, a nie chłodzić ją fiskalizmem, biurokracją i błędną polityką monetarną.

Adam L. Kalus jest prezesem Elmech-Baupol Polska, właścicielem Kancelarii Prawnej Kalus & Kalus w Dębowcu k. Cieszyna