Wbrew zachęcającym hasłom przekwalifikowanie to jeden z najtrudniejszych sposobów szukania pracy.
„Puls Biznesu”: Kiedy trzeba rozważyć zmianę zawodu?
Jacek Zimnicki z Lee Hecht Harrison DBM: Przede wszystkim, gdy nie można znaleźć pracy w dotychczasowym zawodzie, bo pracownik ma wąską specjalizację, pracował w branży, w której firm jest niewiele, a i te raczej zwalniają niż zatrudniają. W niektórych branżach zmianę wymusza rozwój nowoczesnych technologii. Np. od kilku lat w związku z rozwojem bankowości internetowej restrukturyzuje się stanowiska obsługi klienta. Spora część zwolnionych pracowników musi znaleźć zatrudnienie w innej branży albo w innej roli. Z kolei w branży farmaceutycznej po wejściu w życie ustawy refundacyjnej spadło zapotrzebowanie na przedstawicieli medycznych. Wielu musi szukać nowej specjalizacji. No i wreszcie są ludzie, którzy decydują się na zmianę zawodu, bo dotychczasowa praca nie dawała im satysfakcji, są wypaleni zawodowo. Oczywiście decyzję trzeba poprzedzić analizą rynku pracy, predyspozycji, zdolności i zainteresowań.
Od lat słyszymy, że zmieniający się rynek pracy wymaga elastyczności i otwarcia na zmianę ścieżki kariery. To takie łatwe?
Jedne zawody wymierają, na inne pojawia się ogromne zapotrzebowanie. Przekwalifikowanie pomaga się utrzymać na rynku pracy. Ale to duże wyzwanie. Po pierwsze — trzeba zdobyć nowe kwalifikacje, co wymaga inwestycji czasu i pieniędzy. Niektóre kwalifikacje łatwiej uzupełnić, bo wystarczy kurs, inne wymagają np. ukończenia studiów. Po drugie — problemem jest wchodzenie w nową rolę. Dla pracodawców najważniejsze jest doświadczenie, więc punkt wyjściowy takiego kandydata jest podobny jak osoby tuż po szkole czy studiach. Startuje niejako od zera. Nie może się pochwalić doświadczeniem ani osiągnięciami w nowej profesji.
Pracodawcy, HR-owcy ignorują to, że kandydat, który zmienia profesję, funkcjonował już w środowisku pracy, ma lata doświadczeń, ale w innym charakterze?
Niestety, jest to problem.
Czyli wymagają od kandydatów elastyczności, ale sami elastyczni być nie chcą.
Warto, żeby bardziej się otworzyli na tych, którzy chcą się rozwijać w innych rolach zawodowych. To na ogół bardzo cenni pracownicy i nie można ich traktować na równi z osobami bez doświadczeń zawodowych. Nasz rynek pracy wciąż jest tradycyjny, działa od lat w powtarzalny sposób i niektóre zjawiska czy zmiany często napotykają opór mentalny. Tak jest np. ze stosunkiem pracodawców do grupy wiekowej 50+. Firmy są na tę grupę zamknięte, podobnie jak na tych, którzy zmieniają zawód. Ale naszedł czas, aby zmienić do nich podejście. Pracowników 50+ oraz takich, którzy muszą pracować w innych niż dotąd profesjach, będzie przecież coraz więcej. Wśród nich również nie brakuje tzw. talentów, których tak bardzo szukają firmy. Talent nie musi być młody.
Co robić, żeby to otwarcie nastąpiło?
Ktoś, kto chce zatrudnić pracownika, szuka w życiorysach kandydatów potwierdzenia ich wykwalifikowania. Samo szkolnie, kurs, studia są argumentem przekonującym, ale nie wystarczającym. Dlatego osoby, które zmieniają zawód, powinny się starać poznać obowiązki związane z nową profesją — chociażby w trakcie staży, praktyk czy wolontariatu. Ci, którzy się przekwalifikowali, mają energię, są chętni do pracy i zmotywowani. To, że ktoś inny ma kompetencje do wykonywania pewnych zadań, nie musi znaczyć, że będzie dobrym pracownikiem. Ludzie, którzy zmienili zawód, zainwestowali w to czas i często pieniądze, wybrali trudną drogę, dlatego ich motywacja jest ogromna. Warto, żeby HR-owcy nie zamykali im drogi.
Zna pan przykłady udanych zmian?
Przedstawicielka medyczna po utracie pracy i przeanalizowaniu swoich potrzeb uświadomiła sobie, że od zawsze marzyła o pracy w policji. Znała realia zawodu, bo wykonywał go jej mąż. Przygotowała się do rekrutacji, pracując nad poprawą kondycji fizycznej i rozwiązywaniem testów psychologicznych. Od roku pracuje w policji i jest bardzo zadowolona. Inny przykład: doradca klienta zwolniony po 12 latach pracy w bankach. W branży, która od kilku lat przechodzi kolejne fale restrukturyzacji, perspektywy nie wyglądały najlepiej. Miał sporo doświadczenia w pracach remontowych i wykończeniowych, które wykonywał od kilku lat na użytek własny i swoich bliskich. Założył więc firmę remontowo-budowlaną. Po 1,5 roku nie narzeka na brak zleceń. Kolejny przykład to księgowa, która po utracie pracy postanowiła spróbować zmienić zawód na coś, co stało się jej nową pasją. Skończyła kursy trenera fitness, dietetyka, masażysty. Nie mając pewności, czy wymarzone zajęcie zapewni jej utrzymanie, podjęła pracę na pół etatu w dziale księgowości. Gdy półroczny okres edukacji dobiegł końca, zaczęła równolegle prowadzić pierwsze zajęcia w klubie fitness. W ten sposób stworzyła bezpieczne dla siebie, stopniowe wejście w nową rolę.