Załoga Huty Ostrowiec obawiała się wejścia inwestora, a politycy wspierali lokalnych partnerów. I jedni, i drudzy nie mieli racji.
W maju upływa 19-miesięczny okres gwarancji zatrudnienia, jaki zapewniła hiszpańska Celsa pracownikom Huty Ostrowiec w upadłości. Związkowcy protestowali przeciwko wejściu tego inwestora, obawiając się zwolnień i ograniczenia produkcji.
Zawarta w 2003 r. transakcja budziła kontrowersje, tymczasem okazała się strzałem z dziesiątkę.
— Mieliśmy wiele wątpliwości, ale okazało się, że inwestor wywiązuje się z postanowień pakietu socjalnego i wdraża inwestycje — mówi Krzysztof Foremniak, szef Solidarności w Celsa Ostrowiec.
Hiszpanie obiecali inwestycje wartości około 270 mln zł i rozpoczęli ich realizację. Budują m.in. nowy wielki piec w stalowni. Wcześniej załoga obawiała się, że Celsa zamknie ten wydział. Kolejnym argumentem przeciwko Hiszpanom były rzekome plany sprzedaży zakładu wyrobów kutych, wytwarzających np. elementy do silników okrętowych. Również te obawy nie potwierdziły się.
Pracownicy nie mają powodów do narzekań. Jeszcze kilka miesięcy temu zarabiali średnio 2 tys. zł na osobę, dziś przeciętne wynagrodzenie jest bliskie 2,5 tys. zł. Załoga ma szansę na podwyżki 2-3 pkt proc. powyżej inflacji. Otrzymała już 15-proc. premię.
Prawie dwa lata temu organizowała przeciwko Hiszpanom manifestacje pod hasłem obrony miejsc pracy. Związki zawodowe poparły wtedy zakup majątku huty przez lokalną spółkę Zakłady Ostrowieckie Huta Ostrowiec (ZOHO). Cieszyła się ona także poparciem polityków. Teraz, kiedy Jan Sz., ówczesny SLD-owski prezydent Ostrowca, jest oskarżony o korupcję (miał domagać się 10-15 proc. zakładu za wsparcie oferty ZOHO), związki wolą zapomnieć o swoim poparciu.
Huta zatrudnia 1,6 tys. osób. Ubiegłoroczne przychody prognozowała na 1,3 mld zł (dane czekają na audyt) — to dwa razy więcej niż przed upadłością.