Czy władcy pieniądza zaskoczą inwestorów?

Krzysztof Kolany
opublikowano: 2023-06-13 20:00

Przed nami posiedzenia czterech najważniejszych banków centralnych świata. Przed każdym stoją inne oczekiwania i wyzwania. Jest więc szansa, że część bankierów zaskoczy inwestorów.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W środę poznamy komunikat amerykańskiego Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Czwartkowy poranek powinien przynieść wieści z Ludowego Banku Chin. Po południu decyzję ogłosi Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego. A w piątek nad ranem werdykt wyda kierownictwo Banku Japonii. Zatem w mniej niż 48 godzin skumulują się ważne decyzje „władców pieniądza”.

Czy Fed wciśnie pauzę?

W centrum uwagi z oczywistych względów znajduje się Rezerwa Federalna – najważniejszy bank centralny świata, emitujący globalną walutę rezerwową. Większość ekonomistów zakłada, że po raz pierwszy od stycznia 2022 r. Fed nie zdecyduje się na podwyżkę, pozostawiając stopę funduszy federalnych (FFR) w przedziale 5,00-5,25 proc. Czyli na najwyższym poziomie od 2007 r.

Za nami najostrzejszy od 40 lat cykl zaostrzenia polityki pieniężnej w USA. Fed pod wodzą Jerome’a Powella podniósł stopy procentowe dwa razy mocniej w trzy razy krótszym czasie niż w poprzednim cyklu z lat 2015-18. Do tego od roku trwa program ilościowego zacieśniania (QT), w ramach którego bank centralny USA efektywnie „odsącza” pieniądz z systemu bankowego.

Źródło: Bank Rozrachunków Międzynarodowych.

Kontrakty terminowe wyceniają szanse braku podwyżki w czerwcu na prawie 80 proc. - wynika z obliczeń FedWatch Tool. Rynek wciąż jednak stawia na to, że będzie to jedynie pauza w cyklu. Szanse na 25-punktową podwyżkę FFR na lipcowym posiedzeniu FOMC wyceniane są na 60 proc. Oficjalna narracja mówi więc tylko o przerwie w cyklu, co jednak stoi w sprzeczności z historycznymi doświadczeniami. Otóż bankierzy centralni zwykle nie pauzują. Brak podwyżki na ogół oznacza koniec cyklu zacieśniania polityki pieniężnej, choć mało który decydent odważy się ogłosić to publicznie.

Tym bardziej, że jeszcze niedawno rynek powszechnie oczekiwał poluzowania polityki Fedu w IV kwartale. Raptem miesiąc temu z notowań kontraktów terminowych wynikało, że do końca roku stopa funduszy federalnych ma spaść o 50-75 pkt baz. Teraz oczekiwania na obniżkę są znacznie skromniejsze i dają tylko 33 proc. szans na przynajmniej 25-punktowe cięcie. Wygląda na to, że rynek przyjął do wiadomości narrację Jerome’a Powella. „Wyżej na dłużej” – to szef Fedu od miesięcy powtarzał inwestorom w kontekście docelowego poziomu stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.

I wydaje się, że te działania powoli zaczynają przynosić oczekiwane rezultaty. Inflacja CPI w Stanach Zjednoczonych w maju obniżyła się do 4,0 proc. - wynika z najświeższych danych rządowego Biura Statystyki Pracy (BLS). To o ponad pięć punktów procentowych mniej niż w czerwcu ubiegłego roku, gdy inflacja CPI sięgnęła 9,1 proc. Problem w tym, że za ten spektakularny spadek wskaźnika CPI odpowiadają przede wszystkim czynniki stosunkowo niezależne od polityki monetarnej.

Źródło: BLS.

Tyle że w znacznej mierze jest to efekt wysokiej bazy porównawczej sprzed roku, gdy doszło do wystrzału cen paliw, energii i płodów rolnych. Teraz benzyna w USA jest o 20 proc. tańsza niż była rok temu. W dodatku w ostatnich trzech miesiącach niemal do zera wyhamował wzrost cen żywności. Natomiast w dalszym ciągu niepokoi dość szybki wzrost cen usług, napędzany przez napięty rynek pracy. A to właśnie w usługach Fed chciałby zobaczyć trwale niższy wzrost cen. Dopóki go nie zobaczy lub dopóki USA nie doświadczą mocnego wzrostu bezrobocia lub upadłości kolejnych banków, Fed raczej nie będzie mówić o poluzowania polityki.

Nadganiający EBC i maruderzy z Azji

Rok temu o Europejskim Banku Centralnym mówił się, że jest spóźniony jak nigdy. EBC potrzebował ponad roku, aby przekonać się do trwałego charakteru presji inflacyjnej i zaczął podnosić stopy procentowe dopiero w lipcu 2022 r., gdy inflacja HICP w eurolandzie zbliżała się do 9 proc. Frankfurcka instytucja jest więc daleko w tyle za Fedem i zdaniem ekonomistów dokona jeszcze przynajmniej dwóch 25-punktowych podwyżek stopy refinansowej. Pierwsza ma się zmaterializować w czwartek, a druga (i ostatnia?) w lipcu. W rezultacie główna stopa procentowa EBC ma sięgnąć 4,25 proc. i wyrównać swój szczytowy poziom z 2008 r.

Europa ma tu podobny problem co Ameryka. Owszem, szeroka inflacja HICP szybko spada (do 6,1 proc. w maju wobec rekordowych 10,6 proc. w październiku), ale zawdzięczamy to malejącym cenom paliw i energii. W strefie euro wciąż w szybkim tempie drożeją usługi, co jest przejawem wewnętrznej i napędzanej przez popyt konsumpcyjny presji inflacyjnej. Ponadto wskaźniki inflacyjne plasują się na poziomach grubo przekraczających dwuprocentowy cel przy rekordowo niskiej stopie bezrobocia.

Z odmiennymi problemami borykają się bankierzy z Azji. We wtorek Ludowy Bank Chin (PBOC) dokonał już trzeciej po 2020 r. obniżki stopy oprocentowania siedmiodniowych operacji repo. Cięcie było symboliczne (o 10 pkt baz.), a sama stopa pozostaje bardzo niska (1,9 proc.). Oczekuje się, że w czwartek PBOC także o 10 pkt baz. obniży główną stopę procentową, która obecnie wynosi 3,65 proc.

Owszem, szeroka inflacja HICP szybko spada (do 6,1 proc. w maju wobec rekordowych 10,6 proc. w październiku), ale zawdzięczamy to malejącym cenom paliw i energii. W strefie euro wciąż w szybkim tempie drożeją usługi, co jest przejawem wewnętrznej i napędzanej przez popyt konsumpcyjny presji inflacyjnej.

Ze względu na uporczywe trzymanie się polityki zero Covid (nagle zniesionej dopiero jesienią 2022 r.) gospodarka Chin znalazła się w zupełnie innym punkcie cyklu koniunkturalnego niż reszta świata. Podczas gdy w 2022 r. główne banki centralne ostro podnosiły stopy procentowe, Chińczycy dokonali dwóch niewielkich obniżek (łącznie o 15 pkt baz.) stopy LPR. Chińska gospodarka w przeciwieństwie do krajów Zachodu nie doświadczyła postcovidowego boomu napędzanego bezpośrednimi transferami fiskalnymi i potężnym impulsem monetarnym.

Państwo Środka uniknęło także dewastującej inflacji. Oficjalny wskaźnik CPI był w maju zaledwie o 0,2 proc. wyższy niż rok wcześniej. W kwietniu chińska inflacja CPI spadła do 0,1 proc. względem szczytu na poziomie 2,8 proc. z września 2022 r. To znacznie mniej niż prawie dziesięcioprocentowe poziomy obserwowane jeszcze niedawno w USA czy w strefie euro. Przy tak niskiej inflacji priorytetem Ludowego Banku Chin jest pobudzenie akcji kredytowej i napędzenie wzrostu PKB.

Dylemat ostatnich drukarzy świata

Jeszcze trudniejsze zadanie stoi przed nowym kierownictwem Banku Japonii, który od przeszło dwóch dekad słynie z prowadzenia skrajnie luźnej polityki monetarnej. Przez ćwierć wieku Japończykom nie udało się jednak wywołać inflacji. Zrobiła to dopiero rosyjska agresja na Ukrainę. Szok na rynkach paliwowych i rolnych podbił statystyki japońskiej CPI do 4,3 proc. - czyli najwyższego poziomu od 42 lat. Bank Japonii jednak nie zareagował, utrzymując na zerze nie tylko krótkoterminowe, ale też długoterminowe stopy procentowe. W tym celu BoJ zmuszony jest „drukować” kolejne biliony jenów i monetyzować większość długu publicznego. Jedyne zaostrzenie polityki Banku Japonii nastąpiło w grudniu, gdy zwiększono dopuszczalne odchylenie rentowności dziesięciolatek z 25 pkt baz. do 50 pkt baz. W praktyce oznaczało to podniesienie długoterminowych stóp procentowych o 25 pkt baz.

Polityka monetarnych kamikaze doprowadziła do potężnego osłabienia jena względem dolara. Japońska waluta od początku 2023 r. straciła prawie 6 proc. po tym, jak w roku 2022 osłabiła się o 12,3 proc., a rok wcześniej ponad 10 proc. Polityka rujnowania oszczędności Japończyków (spadek siły nabywczej na skutek inflacji i deprecjacji jena) ucieszyła japońskie korporacje i wyniosła giełdę w Tokio na poziomy niewidziane od 33 lat.

Oczekuje się, że ta prowadząca donikąd polityka Banku Japonii w piątek zostanie utrzymana bez większych korekt. Kraj Kwitnącej Wiśni boryka się z podwyższoną inflacją (choć 3,5 proc. to niewiele jak na obecne standardy w krajach Zachodu), rachitycznym wzrostem PKB oraz potężnym zadłużeniem publicznym i bardzo wysokim deficytem budżetowym (6,4 proc. w 2022 r.). Te dwa ostatnie parametry są zapewne główną kotwicą wymuszającą utrzymywanie absurdalnych zerowych stóp procentowych w świecie wysokiej inflacji.

Reasumując, przed nami bardzo interesujący czas w polityce monetarnej. Zeszłoroczna zgodność „władców pieniądza” powoli dobiega końca. Teraz każdy zdany jest na siebie i musi stawić czoła własnym problemom, bez oglądania się na Fed czy EBC. W przypadku niektórych banków centralnych może to oznaczać szanse na obniżki stóp procentowych. Z kolei inni – jak ostatnio Bank Kanady czy Bank Rezerw Australii – nieoczekiwanie powrócili do podnoszenia stóp.