„Nie walcz z Fedem”

MWIE
opublikowano: 2011-02-14 14:37

Prawdy objawione, zwykłe truizmy, a może ciekawy materiał do badań psychologii inwestowania? Co tydzień przyglądamy się najbardziej popularnym maksymom, jakie powstały przez ponad dwieście lat historii Wall Street. Dziś zastanowimy się, czy warto grać przeciw Rezerwie Federalnej.

Fed to najważniejsza instytucja, niemal wyrocznia, dla amerykańskich inwestorów. Nic dziwnego, trudno o gremium mające większy wpływ na światową gospodarkę niż amerykański bank centralny. Nie tylko jest on regulatorem systemu bankowego USA, ale jego posunięcia, wpływając na krótkoterminowe stopy procentowe, najwcześniej oddziałują na gospodarkę.

Czy to oznacza, że Fed jest wszechmogący? Otóż nie. Gdy w grudniu 1996 r. Alan Greenspan, ówczesny szef banku, nazwał wzrosty cen akcji „nieracjonalnym entuzjazmem”, szaleńcza hossa trwała jeszcze ponad trzy lata, by osiągnąć szczyt dopiero po 40 miesiącach, odkąd padły słowa Greenspana. I to mimo tego, że szef Fed wcale nie był gołosłowny, podniósł bowiem stopy procentowe do poziomu 6,25 proc.

Podobnie było i kilka lat później, kiedy amerykańscy bankierzy centralni obcięli stopy procentowe do rekordowo niskiego poziomu 1,25 pkt proc. W tym przypadku niekorzystny wpływ na rynek miały jednak skandale księgowe w wielu notowanych na nowojorskiej giełdzie spółkach oraz zamachy z 11 września.

Czy zatem ma sens inwestowanie pod kolejny etap poluzowania polityki amerykańskiego banku centralnego? Tą decyzję każdy inwestor powinien podjąć samodzielnie. Pamiętajcie, że choć decyzje Fed są ważne, to jednak jeszcze ważniejsze okazać się mogą inne czynniki.

Na podstawie: Michael Maiello, “Buy the Rumor, Sell the Fact”, New York 2004