Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" skrytykował stosunki wewnątrz koalicji rządowej, zauważając, że jej członkowie "traktowali się wzajemnie z pogardą, a wielu Niemców nie chciało już na nich patrzeć". Gazeta zaznaczyła, że napięcia między SPD (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec) i Zielonymi, a FDP (Wolna Partia Demokratyczna) od początku obciążały koalicję.
"Decyzja kanclerza Olafa Scholza o zdymisjonowaniu ministra finansów, Christiana Lindnera (do której doszło 6 listopada), aby, jak podkreślił, +zapobiec szkodom+ dla kraju, była logicznym zakończeniem tej sytuacji" – czytamy w "SZ".
Dziennik zaznacza, że rozpad koalicji nastąpił w najgorszym możliwym momencie, tuż po zwycięstwie gardzącego Europą Donalda Trumpa. "Niemcy, które podczas pierwszej kadencji Trumpa były symbolem stabilności, teraz zostaną odsunięte na bok" – przewiduje "Sueddeutsche Zeitung".
Jednocześnie gazeta w nadchodzących wyborach do Bundestagu widzi szansę dla Niemiec. "Następnej wiosny Niemcy mogą mieć rząd z nowym składem, który nie będzie ciągnął za sobą animozji z ostatnich trzech lat" – podkreśliła.
Nawet jeśli wybory wygra chadecja, to będzie musiała współpracować z SPD i Zielonymi. Wówczas, jak zauważa "SZ", powrócą konflikty na linii prawica-lewica, które charakteryzowały koalicję Olafa Scholza, a także napięcia między Zielonymi a CSU. Jeśli nowa koalicja po wyborach nie przetrwa, wzrosną szanse populistów – zarówno prawicowych jak i lewicowych.
W podobnym tonie rozpad niemieckiej koalicji rządowej ocenił tygodnik "Spiegel". "Koalicja oszukiwała samą siebie od samego początku" – czytamy w komentarzu. Według gazety koalicja SPD, Zielonych i FDP nie ma szans na wznowienie współpracy w najbliższym czasie.
"Spiegel" zwraca uwagę na fakt, że decyzja Scholza o dymisji Lindnera spotkała się z entuzjazmem w SPD. Zdaniem tygodnika postawa kanclerza może umocnić jego pozycję w partii.
"Scholz liczy na kolejną nominację i chce kierować rządem mniejszościowym. Jeśli jednak jego plan się nie powiedzie, będzie musiał niezwłocznie zgłosić wniosek o wotum zaufania, zamiast odkładać je na styczeń” – podsumował "Spiegel".