Nikiel i kawa odwróciły złą kartę

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2014-03-11 00:00

Będący najsłabiej zachowującym się metalem 2013 r. nikiel odzyskał w tym roku siły.

Nikiel, który w ubiegłym roku stracił 19 proc., zyskał od przełomu roku 9,4 proc., co daje mu palmę pierwszeństwa wśród wszystkich metali przemysłowych. Impulsem do zwyżek było ogłoszenie w styczniu zakazu eksportu rudy niklu przez Indonezję, będącą największym na świecie eksporterem przetworzonego surowca. — Sytuacja w stu procentach zależy od Indonezji — komentował dla Bloomberga David Wilson, analityk banku Citigroup w Londynie. Specjaliści przewidują obecnie powrót do równowagi rynku, na którym trzy lata z rzędu utrzymywał się nawis podażowy. Bank Barclays ocenia, że w tym roku nadwyżka podaży zmaleje o jedną trzecią, a w 2015 r. rynek wejdzie w stan niedoboru. Zakończenie tendencji spadkowej coraz bardziej odważnie obstawiają traderzy surowcowi.

Ceny na rynku terminowym rosną w miarę wydłużania okresu zapadalności. Wcześniej mieliśmy do czynienia z sytuacją odwrotną, co zwykle sygnalizuje pesymizm inwestorów. Instrumenty oparte na notowaniach niklu dostępne są w ofercie krajowych brokerów foreksowych. Złą passę przerwała też kawa, której cena tylko wczorajposzła w górę o 6 proc., a w ciągu ostatnich trzech miesięcy prawie o 90 proc. — więcej niż jakiegokolwiek innego surowca. Powodem jest trwająca już od dłuższego czasu susza w Brazylii. Z przeprowadzonej wśród 20 analityków przez agencję Reuters sondy wynika, że zbiory brazylijskiej kawy skurczą się o 10 proc. To może doprowadzić do pierwszego na świecie deficytu kawy od pięciu lat.

Takich obaw nie ma o miedź, której cena spadła do najniższego poziomu od lipca ubiegłego roku. Przyczyną wyprzedaży były słabsze od oczekiwań dane o wymianie handlowej Chin, największego konsumenta metalu. W połączeniu z niedawną dewaluacją juana wzbudziło to w inwestorach niepokój o tempo wzrostu gospodarczego Państwa Środka. Wczoraj w Londynie za tonę miedzi płacono poniżej 6,7 tys. USD.

GIEŁDA

Klienci Goldmana boją się załamania

Coraz więcej inwestorów wypatruje końca giełdowych zwyżek — ostrzega David Kostin, główny strateg banku Goldman Sachs.

— Ostatni skok notowań i wycen wielu spółek sprawił, że inwestorzy zaczęli się zastanawiać, kiedy muzyka przestanie grać — napisał specjalista w raporcie tygodniowym, do którego dotarł portal BusinessInsider.com. Jak podkreśla David Kostin, w ubiegłotygodniowych rozmowach specjalistów Goldmana Sachsa z klientami banku ci ostatni byli sceptyczni, jeśli chodzi o dalszy potencjał zwyżkowy indeksów, z racji wygórowanych wycen wielu spółek. Według niego klienci zaczynają się zastanawiać, jaka dynamika wzrostu jest potrzebna, by uzasadnić wyśrubowane wyceny spółek oraz spełnić wygórowane oczekiwania rynkowe.

— Z lotu ptaka widać, że coraz więcej ludzi zaczyna myśleć, że zwyżki wkroczyły w ostatnią fazę. Warto jednak pamiętać, że praktycznie od pierwszego dnia hossy mówiło się o tym, że muzyka przestanie grać lada chwila — napisał David Kostin.