Nikt nie zwalnia tak, jak banki

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2020-11-09 22:00

Sektor finansowy zapowiada największe cięcia zatrudnienia w całej gospodarce. Zawinił nie tylko koronawirus

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • – jakie są prognozy zatrudnienia w bankach
  • – jakie są przyczyny masowych zwolnień
  • – które deparatmenty zwalniają, a które zatrudniają

Od kilku lat sektor finansowy, jako jedyny, częściej redukuje miejsca pracy, niż je tworzy, a epidemia koronawirusa nasila to zjawisko — zauważają eksperci zajmujący się rynkiem pracy.

— Sytuacja związana z pandemią to jeden z czynników wpływających na kondycję sektora bankowego, który przechodzi transformację już od kilku lat, reagując na silnie konkurencyjny rynek, rozwój technologii, a także obciążenia fiskalne i wymogi regulacyjne — mówi Iwona Szmitkowska, wiceprezes Work Service’u i prezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia.

W maju agencja pracy Randstad Polska zapytała firmy z sektora finansowego, głównie banki, o plany redukcji zatrudnienia w drugiej połowie 2020 r. Oto wyniki.

— 1/4 firm z sektora finansowego zapowiedziała zwolnienia, podczas gdy w innych branżach, nawet mocniej dotkniętych przez pandemię, ten odsetek nie przekraczał 15 proc. — mówi Mateusz Żydek, ekspert Randstadu Polska.

Iwona Szmitkowska podkreśla, że od 2008 r. zatrudnienie w bankach zmniejszyło się o 24,4 tys. osób. Jej zdaniem to nie koniec cięć, a skala będzie zależała od kondycji poszczególnych instytucji.

— Będą niezbędne w tych, które są nierentowne — zaznacza ekspertka.

Spadek formy

Bieżące zyski banków cofają się o lata, m.in. z powodu koronakryzysu, wyśrubowanych regulacji, frankowiczów i niskich stóp procentowych. Zarządy spółek robią co mogą, żeby poprawić wynik, ale łatwo nie jest. W zeszłym tygodniu Santander poinformował, że do końca 2022 r. pracę w banku może stracić prawie co piąty pracownik. Czego mogą się spodziewać osoby zatrudnione w innych instytucjach finansowych?

BANKI TNĄ KOSZTY:
BANKI TNĄ KOSZTY:
Mniejsze zapotrzebowanie na pracowników bezpośredniej obsługi klienta wiążę się z ograniczaniem liczby placówek stacjonarnych. To obecnie najbardziej zagrożona grupa zawodowa w sektorze finansowym.

PKO BP, narodowy czempion, „na bieżąco dostosowuje zatrudnienie do aktualnych potrzeb biznesowych i planów rozwojowych”. Pekao, które niedawno zakończyło zwolnienia grupowe, w ramach dobrowolnych odejść, pracuje nad strategią rozwoju biznesu, którą planuje ogłosić w I kw. 2021 r. Wówczas będzie mogło powiedzieć więcej na temat przyszłości załogi. Podobnie jest w BNP Paribas — jeszcze nie zapadły decyzje dotyczące przyszłorocznego odchudzania. Zbudowany na digitalowych fundamentach mBank na razie nie planuje zwolnień, ale zarząd zaznacza, że wszystko zależy od sytuacji gospodarczej w kraju. ING Bank Śląski natomiast od blisko dekady ma tyle samo pracowników, ale zmienia się struktura zatrudnienia. Piotr Utrata z biura prasowego wyjaśnia, że rośnie liczba pracowników w jednostkach zajmujących się sprawami regulacyjnymi/nadzorczymi oraz związanych z IT — tu roczny przyrost wynosi kilkaset osób. Od wielu lat zmniejsza się jednak liczba placówek banku, co wiąże się ze zwolnieniami.

Ciemna strona digitalizacji

Nie tylko chude lata w gospodarce negatywnie wpływają na zatrudnienie w bankowości. Od kilku lat przez sektor przetacza się transformacja cyfrowa, która zbiera żniwo wśród pracowników bez odpowiednich kompetencji.

— Nasze wcześniejsze badania wskazują, że źródeł zmniejszenia zatrudnienia w sektorze bankowości nie należy upatrywać wyłącznie w tegorocznych wydarzeniach - pandemii oraz niekorzystnych regulacjach i wzroście obciążeń. To długofalowy proces, który ma zupełnie inne przyczyny. Jedną z nich jest silna cyfryzacja sektora, który jest liderem przemian technologicznych, m.in. w zakresie obsługi klientów. Inwestycje w mobilne rozwiązania wpływają na zachowania klientów, którzy coraz rzadziej załatwiają sprawy w oddziałach, a coraz częściej korzystają z aplikacji lub wsparcia telefonicznego [z bankowości internetowej korzysta już ponad 19 mln osób – red.]. Wpływa to na ograniczenie zapotrzebowania na pracowników bezpośredniej obsługi klienta — mówi Mateusz Żydek.

Rozwój technologiczny tworzy nowe stanowiska pracy w bankach, co w teorii powinno zrównoważyć negatywne trendy. W praktyce nie jest to takie proste.

— Zapotrzebowanie na pracowników pojawia się głównie w obszarach związanych z IT i rozwiązaniami mobilnymi, analizą danych i zarządzaniem ryzykiem. Pytanie, czy dotychczasowi pracownicy bezpośredniej obsługi klienta są wyposażeni przez pracodawców w odpowiednie kompetencje potrzebne obecnie w bankowości. Na ogół nie i to właśnie tłumaczy redukcję zatrudnienia — wyjaśnia ekspert Randstadu Polska.

Podkreśla, że ostatnio na rynku bankowym nastąpiło kilka znaczących fuzji, co skutkuje optymalizacją sieci placówek - zostają oddziały najchętniej odwiedzane przez klientów. Pandemia zahamowała jednak konsolidację, co chwilowo może zmniejszyć tempo zwolnień.

Mniej optymistyczny scenariusz kreśli Iwona Szmitkowska.

— Wpływ na skalę zatrudnienia będzie miała dalsza konsolidacja branży, przede wszystkim mniejszych podmiotów — uważa ekspertka.