Obligatariusz GetBacku neguje zawiadomienie prokuratury

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2024-05-11 10:00

Po wolcie jednego ze świadków oskarżenia, obrońca prezesa Idea Banku chce, by prokuratura ścigała kogoś, kto sfałszował dokumenty, na bazie których oskarżony jest jego klient.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od lutego 2022 r. toczy się proces karny dotyczący nieprawidłowości w działalności Idea Banku przy dystrybucji obligacji GetBacku i związanych z felernym windykatorem funduszy Trigon Profit. Na ławie oskarżonych zasiada 16 osób, głównie menedżerów Idea Banku, ale są wśród nich także szefowie Polskiego Domu Maklerskiego, Mercuriusa Domu Maklerskiego oraz byli prezesi GetBacku i Trigon TFI.

W swoich wolnych wypowiedziach na początku procesu, a także odpowiadając na pytania prokuratury i sądu, żadna z tych osób nie zaprzeczała, by bank uczestniczył w dystrybucji obligacji GetBacku i certyfikatów funduszy Trigon Profit. Oskarżeni twierdzili, że pewien system umów między bankiem, domami maklerskimi i tzw. spółkami marketingowymi czynił tę działalność legalną w ówczesnym stanie prawnym. Niektórzy zaznaczali jeszcze, że ze względu na podział obowiązków po prostu nie uczestniczyli w organizacji procesu dystrybucji obligacji i funduszy.

Mimo to od września 2023 r. prokuratura powołuje na świadków obligatariuszy GetBacku, którzy nie mieli żadnej styczności z oskarżonymi przedstawicielami kadry menedżerskiej. Obligatariusze opisują po prostu jak nabywali obligacje – i ewentualnie certyfikaty funduszy Trigon – oraz jak czują się pokrzywdzeni w związku z poniesionymi stratami.

Dwie wersje prawdy

Niekiedy wyjaśnienia obligatariuszy rodzą wątpliwości co do ich prawdomówności. Tak było np. pod koniec września 2023 r. gdy Bogumił Zygmont, adwokat Dariusza M., członka zarządu Idea Banku, pytał jedną z obligatariuszek nie będącą z pochodzenia Polką o odręczne dopiski cyrylicą na jednym z dokumentów, który sama złożyła do akt. Początkowo twierdziła, że to wewnętrzne sprawy rodziny. Potem okazało się jednak, że jest tam liczba i cena kupionych obligacji GetBacku, a także adnotacja, że ona jest obligatariuszką, a GetBack emitentem.

Prawdziwa bomba wybuchła jednak w trackie wyjaśnień pierwszego ze świadków przesłuchiwanych 9 maja 2024 r.

Już na wstępie jego wypowiedzi okazało się, iż przynajmniej czasami presja na zakup obligacji nie była tak duża, jak obligatariusze lubią przedstawiać.

- Pani Agnieszka powiedziała: ze względu na to, że pan jest taki bojaźliwy proponuję, by 100 tys. pan zainwestował w te obligacje, a 100 tys. zł zostaje na lokacie bankowej – relacjonował swoje rozmowy z pracownicą Idea Banku świadek.

Jeszcze ciekawiej stało się jednak, gdy pytania zaczął zadawać Karol Czarnecki, jeden z obrońców Dariusza M. Adwokat zwrócił uwagę, że podczas przesłuchania na policji świadek mówił, że obligacje, jakie nabył, „to obligacje korporacyjne, a myślał, że to obligacje spółki”. Adwokat pytał więc, czy świadek zna różnicę między obligacjami korporacyjnymi a "obligacjami spółki”. Nie znał. Na pytanie czym, są obligacje spółki, też odpowiedział, że nie wie. Zapewniał przy tym, że nikt mu tego zwrotu nie podpowiedział. Nie wiedział też, czy faktycznie było tak, że pracownica banku bez jego wiedzy wypełniła formularz przyjęcia propozycji nabycia i podpisała go subskrybując przez Internet.

- To dlaczego takie informacje znalazły się we wniosku złożonym przez pana do Prokuratury Krajowej w sierpniu 2018 r.? – dopytywał obrońca Dariusza M.

Nie zgłosił przestępstwa

Ostatnie pytanie Karola Czarneckiego padło już przy okazji okazywania świadkowi znajdujących się w aktach dokumentów, których świadek miał być autorem. Chodziło o pisma, którymi obligatariusz miał alarmować prokuraturę o tym, że czuje się pokrzywdzony – zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, jak również wniosek mający wymowę podobną do zawiadomienia.

- Czy na tym dokumencie rozpoznaje pan swój podpis? – pytała pani prokurator.

- To nie jest mój podpis – odpowiedział świadek.

Dokładnie tak samo odpowiedział na pytanie dotyczące drugiego dokumentu zadane przez adwokata Jarosława Kaczyńskiego, reprezentującego obligatariuszy po stronie oskarżenia.

W wyniku pytań oskarżycieli wyszło więc na to, że świadek oskarżenia nie zgłosił w prokuraturze przestępstwa.

W tej sytuacji na koniec posiedzenia sądu, adwokat Michał Pietrzak, obrońca Jarosława Augustyniaka, byłego prezesa Idea Banku (zgodził się na podawanie pełnych danych osobowych), zwrócił się do sądu o skierowanie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na podrobieniu dokumentów i przedstawianiu ich jako autentycznych. Wskazał również na różnice w podpisach, jakie złożone są na dokumentach skierowanych do prokuratury i podpisem tego samego obligatariusza pod protokołem zeznań na policji.

- Jest dla mnie lekko niepokojące, że w aktach są dokumenty, co do których zachodzi wątpliwość, czy nie są podrobione, a dla mojego klienta są to dokumenty, które mają go obciążać – zaznacza Michał Pietrzak.

Prawo nie określa, jak sąd powinien postąpić ze złożonym przez niego wnioskiem.