Nie taki Komitet Bazylejski straszny, jak się wydawało. W niedzielę gremium, składające się z przedstawicieli 23 nadzorów i centrów finansowych z całego świata, pokazało bardziej liberalne oblicze. Od 2010 r. komitet, mocno motywowany przez polityków, pracował nad zestawem regulacji dla sektora bankowego, znanych pod nazwą Bazylea III, które miały zapobiec powtórce krachu, do jakiego doszło po upadku Lehman Brothers. Termin wprowadzenia nowych, ostrych wymogów dotyczących kapitałów i płynności, został wyznaczony na 2015 r.
W niedzielę okazało się, że regulacje nie będą tak dolegliwe, a czas na wdrożenie będzie znacznie dłuży. Komitet złagodził wymagania dotyczące tzw. krótkoterminowej płynności. To poduszka bezpieczeństwa, składająca się z szybko zbywalnych aktywów i gotówki, która ma asekurować bank na wypadek zderzenia z kryzysem.
Bufor, stale trzymany w gotowości, ma pozwolić na przetrwanie 30 dni, gdyby klienci detaliczni i korporacyjni zaczęli wycofywać depozyty. Teraz regulatorzy zgadzają się na zaliczenie do rezerwy płynnościowej dodatkowych papierów dłużnych i wydłużyli termin na dostosowanie się do nowych wymogów. Do połowy 2015 r. banki muszą zgromadzić 60 proc. płynnościi uzupełnić do 100 proc. do czerwca 2019 r. Dla polskich banków te korekty mają drugorzędne znaczenie, ponieważ dobrze są wyposażone w krótkoterminową płynność.
Znacznie ważniejsze są zmiany dotyczące zasad kalkulowania tzw. stabilnej bazy finansowej. Mówiąc w skrócie, chodzi o to, ile depozytów bank może wykorzystać do akcji kredytowej. Maciej Stańczuk, prezes Polskiego Banku Przedsiębiorczości, jeden z tych bankowców, którzy od dawna przestrzegali przed skutkami regulacji dla polskiego sektora finansowego i gospodarki, nie kryje zadowolenia ze zmiany klimatu w Bazylei.
— Widać, że komitet wciela w życie podstawowe zasady polityki regulacyjnej i że powinna mieć ona charakter antycykliczny. Złagodzono miary dotyczące płynności krótkoterminowej. Mamy też zapowiedź zmian w kwestii płynności długoterminowej — mówi prezes Stańczuk.
Podkreśla szczególne znaczenie, jakie dla polskiego sektora i gospodarki ma zmiana wag do kalkulowania stabilnej bazy depozytowej. W pierwotnej wersji dla depozytów detalicznych wynosiła ona 95 proc. (tyle ich można było użyć do akcji kredytowej). Nowy wskaźnik to 97 proc. Dla depozytów korporacyjnych i samorządowych było to tylko 25 proc. Po zamianie — 60 proc.
— Ta propozycja jest dużo bardziej adekwatna do struktury depozytów w Polsce, gdzie wartość depozytów korporacyjnych wynosi 350 mld zł — mówi Maciej Stańczuk. Luzowanie polityki regulacyjnej chwali też Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Banku, również wskazując na antycykliczny charakter rozwiązań.
— Według szacunków, wprowadzenie rygorów Bazylei III w poprzedniej wersji spowolniłoby światowy wzrost PKB o 0,2-0,5 proc. i przyhamowało akcję kredytową — mówi Krzysztof Kalicki.
Mariusz Adamiak, dyrektor biura strategii rynkowych PKO BP, uważa, że regulator uświadomił sobie, że zbyt daleko idące zaostrzenie warunków działania sektora bankowego, choć bez wątpienia poprawiające bezpieczeństwo i stabilność sektora, może okazać się wylaniem dziecka z kąpielą.
— Ograniczenie podaży kredytu stanowi poważne zagrożenie dla gospodarki osłabionej kryzysem — uważa Mariusz Adamiak.