Wielka żałoba rozpoczęła się późną zimą 1861 r. po zabiciu w Warszawie przez wojska rosyjskie piątki uczestników demonstracji patriotycznej. Ich pogrzeb stał się narodową manifestacją - miasto udekorowane było na czarno, większość mieszkańców przywdziała żałobę.
Już 3 marca kolportowana była odezwa napisana jakoby przez arcybiskupa warszawskiego Antoniego Fijałkowskiego, w której napisano:
"Wszystkie części odwiecznej Polski przywdziewają na czas nieograniczony żałobę; kobiety tylko w dzień ślubu suknię białą. (…) Dziś i od lat wielu godłem naszym jest cierniowa Korona, ta sama którąśmy w dniu wczorajszym uwieńczyli trumny ofiar poległych"
Równocześnie prasa zaczęła opisywać nowe zjawisko otwarcie zachęcając Polki do przywdziewania czarnego stroju. Jednocześnie przestrzegano przed dostosowywaniem się do nowej mody tylko z próżności:
"W przekonaniu naszym odzież żałobna powinna być nacechowana wielką prostotą i powagą. (...) Inaczej żałoba stanie się próżną igraszką i komedią. Są rzeczy święte, których nadużywać nie wolno ‒ żałoba należy do ich rzędu. Kto je lekceważy, lub ich używa za proste narzędzie próżności, kto czyni z nich zabawkę, ten jest prawdziwym świętokradcą." („Magazyn Mód i Nowości Dotyczących Gospodarstwa Domowego” 1861, nr 10 (63), s. 7—8. cyt. Za: Daniel Brzeszcz, Rosyjskie haki, polskie krynoliny. Żałoba narodowa 1963 roku)
Początkowo żałoba wśród Polek (niekiedy i wśród mężczyzn) nie spotykała się z represjami władz. Z czasem jednak pojawiły się i one - jedynym uzasadnieniem żałoby miała być prawdziwa strata członka najbliższej rodziny, w kolejnych latach pojawiały się też nakazy dekorowania kwiatami bądź kokardami swych ubrań. Wreszcie wprowadzono sankcje karne - łamiące zakaz kobiety wsadzano do więzień lub kazano płacić wysokie kary.
Poświęcenie kobiet było tak wielkie, a bezwzględność policji tak duża, że decyzją Rządu Narodowego działającego w podziemiu zdecydowano się w 1866 r. wezwać Polki do zniesienia żałoby. Niektóre jednak swoją milczącą walkę kontynuowały wbrew przeciwnościom do końca życia.