Optymizmu na rynkach nie starczyło na długo

Krzysztof PączkowskiKrzysztof Pączkowski
opublikowano: 2025-07-28 20:00

Władze Unii Europejskiej przystały na dyktat handlowy Ameryki. Entuzjazm po podpisaniu porozumienia szybko wyparował, a wyraźny zwrot nastąpił na kursie EUR/USD.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

WIG20 zaczął sesję od zwyżki i zabrakło ledwie 13 pkt do pokonania bariery 3000 pkt. Później jednak sprzedający przejęli kontrolę, a dzień zakończył się ledwie 6 pkt powyżej granicy 2900 pkt.

Podobnie przebiegała sesja we Frankfurcie. DAX zaczął z wysokiego c, ale później było już tylko gorzej i ostatecznie sesja w Niemczech zakończyła się spadkiem o ponad 1 proc. O 1 proc. spadł też kurs EUR/USD.

Mogło być gorzej

Zgodnie z porozumieniem większość towarów sprowadzanych do USA z UE zostanie objęta od 1 sierpnia jednolitą stawką celną w wysokości 15 proc. obejmującą większość towarów. Wcześniej Donald Trump straszył stawką dwukrotnie wyższą, więc jej ograniczenie wraz z tym, że umowę w ogóle udało się podpisać przed 1 sierpnia, dla części inwestorów mogło stanowić powód do zakupów akcji.

- Gdyby nie podpisano porozumienia, bardzo prawdopodobny byłby scenariusz eskalacji konfliktu, podobny do kwietniowej wojny celnej na linii USA-Chiny. Udało się uniknąć chaosu i związanych z tym poważnych zawirowań rynkowych – ocenia Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.

Specjalista zwraca uwagę, że Unia zadeklarowała kupno amerykańskich surowców, głównie gazu, za 750 mld USD, co Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, wyjaśniła chęcią zmniejszenia zależności od Rosji.

- Europa ma również zainwestować za oceanem 600 mld USD, a także dokonać zakupów amerykańskiej broni. W tej sytuacji umowa, którą narzuca prezydent USA Donald Trump, jest tak naprawdę wyborem mniejszego zła i raczej potrzebą chwili dla Wspólnoty. Pod rządami obecnej administracji z pewnością nie da się już uzgodnić lepszych warunków – uważa Marek Rogalski.

Według dr. Piotra Araka, głównego ekonomisty VeloBanku, optymizm w reakcji na zawarcie umowy nie powinien dziwić, szczególnie że istniały poważne obawy o przebieg negocjacji, a także możliwość ich szybkiego sfinalizowania.

- Spodziewaliśmy się, że przed najbliższym weekendem strony mogą nie osiągnąć porozumienia – mówi Piotr Arak.

Jego zdaniem, Unia Europejska wykazała się nie tylko odpowiedzialnością za fundamenty gospodarcze, ale również za utrzymanie koniunktury na rynku kapitałowym.

- Z tej perspektywy jest to dosyć dobra informacja dla giełd europejskich, w tym warszawskiej – dodaje ekspert VeloBanku.

Znaki zapytania

Według Piotra Araka przystanie przez Unię na dyktat Ameryki nie jest najlepszą decyzją strategiczną - nie tylko w odniesieniu do ceł, ale także ogromnych zakupów gazu.

- Obecny import gazu zza oceanu wynosi ponad pięć razy mniej niż ustalono w porozumieniu, co oznacza, że umowa w takim kształcie jest absolutnie nie do zrealizowania. Pytanie też, jak będziemy podchodzić do zakupów amerykańskiego sprzętu wojskowego. O ile jednak Polska prawdopodobnie będzie te zobowiązania realizować, to w przypadku innych krajów europejskich mogą się pojawić poważne problemy. Obie strony z pewnością zdają sobie sprawę ze skali rozbieżności i potencjalnego konfliktu interesów – uważa główny ekonomista VeloBanku.

Jego zdaniem umowa między USA a Unią w obecnym kształcie jest więc przede wszystkim albo rozgrywką medialną, albo też zostanie w przyszłości wykorzystana przez Stany Zjednoczone jako argument, że Europa nie wywiązuje się ze swoich umów handlowych.

- To z kolei oznacza, że niepewność związana ze stawkami celnymi i kolejnym, potencjalnym konfliktem na tym tle może jeszcze powrócić. Trudno jednak obecnie przewidzieć, czy do nowych perturbacji dojdzie w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy. Ostatnie doświadczenia ze Stanami Zjednoczonymi pokazują, że zawarcie umowy nie jest dla nich ostatecznym zakończeniem procesu negocjacyjnego – dodaje Piotr Arak.

Ostatnie doświadczenia ze Stanami Zjednoczonymi pokazują, że zawarcie umowy nie jest dla nich ostatecznym zakończeniem procesu negocjacyjnego.

Zdaniem Marka Rogalskiego, sytuacja powinna się jednak w najbliższym czasie znormalizować – szczególnie że Unia Europejska jest oprócz Chin największym rynkiem dla Amerykanów.

- Możliwości radykalnych zmian w stawkach celnych raczej nie widzę, natomiast oczywiście mogą się jeszcze pojawić pewne modyfikacje zapisów – uważa ekspert DM BOŚ.

Korzystne perspektywy

Według Piotra Araka mimo dosyć twardych warunków, jakie Stany Zjednoczone narzuciły Europie, na Starym Kontynencie nie powinno też brakować powodów do optymizmu. A to dobry prognostyk dla europejskich giełd w drugiej połowie roku.

- Jesteśmy na ścieżce obniżek stóp procentowych, a jesienią Europejski Bank Centralny powinien dojść do docelowego poziomu 1,9 proc. Powinno to również zwiększyć atrakcyjność inwestycji kapitałowych, skutkując przepływem gotówki w kierunku rynków akcyjnych. Pobudzenia – oczywiście w wolniejszym tempie - można się też spodziewać w przypadku realnej gospodarki, np. Niemiec – dodaje Piotr Arak.

Jego zdaniem trzeba jednak pamiętać, że globalne rynki funkcjonują w coraz większym stopniu pod wpływem niepewności i szybko zmieniających się nastrojów.

- Inwestorzy przyzwyczaili się jednak do tego, co robi Donald Trump w polityce gospodarczej i jak często zmienia zdanie w sprawach kluczowych dla światowej gospodarki. Nawet jeśli więc dojdzie do renegocjacji umów z Unią, nie należy się spodziewać istotnych turbulencji na europejskich parkietach. W kolejnych miesiącach czeka nas więc stabilizacja na giełdach bez większych ruchów korekcyjnych – prognozuje Piotr Arak.

Według niego można się też spodziewać powrotu dolara do trendu spadkowego względem euro.

- UE wykazała się spokojem i wstrzemięźliwością podczas rozmów z Amerykanami. Dodatkowo na korzyść europejskiej waluty wpłynie redukcja kosztu pieniądza za oceanem, przy spodziewanym rozpoczęciu cyklu obniżek stóp przez Fed jesienią tego roku – mówi ekspert VeloBanku.

Zdaniem Marka Rogalskiego, biorąc pod uwagę, że cały pakiet umów celnych (m.in. z Unią Europejską, Chinami czy Japonią) jest zdecydowanie korzystny dla Stanów Zjednoczonych, przy preferencjach dla amerykańskiego biznesu, może to potencjalnie przechylić szalę na stronę Wall Street.

- W tej sytuacji giełda amerykańska może zachowywać się lepiej od pozostałych rynków, tak jak działo się w ostatnich tygodniach. Jeżeli do tego dojdą dobre wyniki największych spółek technologicznych z USA, to powinno to dać impuls do kontynuacji zwyżki – dodaje Marek Rogalski.