„Zamrożone” — tak odpowiadał od wielu miesięcy PKN Orlen, dopytywany o plany dotyczące ewentualnej budowy farm wiatrowych na morzu. W czwartek paliwowy koncern, kontrolowany przez państwo, ogłosił światu, że wyciągnął projekt z zamrażarki. Ogłosił postępowanie przetargowe na „zakup wstępnej koncepcji technicznej”. „Koncepcja ma określić możliwości przygotowania i realizacji projektu budowy morskich farm wiatrowych na Bałtyku. W ramach posiadanej koncesji maksymalna moc inwestycji może wynieść 1200 MW” — podał Orlen w komunikacie.

Minister popiera
— Zainicjowanie projektu w zakresie farm wiatrowych jest zgodne zarówno z naszymi założeniami strategicznymi, jak też planami rozwoju polskiej gospodarki w kierunku rozwiązań niskoemisyjnych — skomentował Marcin Wasilewski, dyrektor ds. energetyki w Orlenie. Koncern nie wyjaśnia, skąd zmiana kursu w kwestii wiatru na morzu. Warto jednak przypomnieć, że nagły zapał do takich inwestycji ogłosiła na początku marca PGE, największa z państwowych firm energetycznych. Mając do wyboru trzy scenariusze inwestycyjne — węglowy, atomowy i morski — za priorytetowy uznała ostatni.
— Zmieniające się otoczenie regulacyjne i technologiczne uzasadnia realizację projektu morskich farm wiatrowych o mocy około 1000 MW w perspektywie połowy przyszłej dekady — stwierdził wówczas Henryk Baranowski, prezes PGE.
W kuluarach można zaś było usłyszeć, że morska energetyka wiatrowa ma poparcie polskiego Ministerstwa Energii, które prowadzi właśnie z Brukselą arcytrudne negocjacje w sprawie nowej architektury europejskiego rynku energetycznego. Pozycja Polski, czerpiącej energię głównie z węgla, nie jest w tych rozmowach komfortowa. Położenie nacisku na zielone i niskoemisyjne inwestycje może w nich tylko pomóc. Morski wiatr w żagle złapała jednak jako pierwsza Polenergia, czyli prywatna firma kontrolowana przez rodzinę Kulczyków. W pierwszych dniach marca poinformowała, że pozyskała do morskich projektów renomowanego partnera — norweski Statoil. Umowa zakłada, że Statoil kupi od Polenergii 50 proc. udziałów w dwóch spółkach: Polenergii Bałtyk II i Polenergii Bałtyk III, których celem jest budowa wiatraków morskich o łącznej mocy 1200 MW.
Morski boom
Trzech aktywnych graczy na polskiej części Bałtyku to świetne wieści dla sektora, w którym do niedawna niewiele się działo. Jeszcze w 2012 r. wśród podmiotów zainteresowanych takimi projektami były m.in. hiszpańska Iberdrola i portugalska EDP Renewables. W kolejnych latach wycofały się jednak z Polski. Na placu boju pozostały wtedy Polenergia i PGE, prowadzące badania środowiskowe, a także bierny do niedawna PKN Orlen.
Marazm dotyczył jednak tylko Polski — w skali globalnej energetyka morska jest jedną z najszybciej rozwijających się branż. W poświęconym jej raporcie analitycy Bloomberg New Energy Finance podwyższyli prognozy. Oczekują, że w skali globalnej sektor będzie rósł o 16 proc. rocznie, a do 2030 r. wielkość zainstalowanych mocy zwiększy się sześciokrotnie. Na koniec 2017 r. moc zainstalowana wynosiła 17,6 GW, a w 2030 r. ma to być już 115 GW.