W listopadzie 2012 r. Komisja Europejska (KE) może nałożyć cła antydumpingowe na ceramiczne zastawy stołowe produkowane w Chinach. Postępowanie w tej sprawie toczy się od lutego.

— Okoliczności wskazują, że KE nałoży cła wstępne do połowy listopada, a Rada Unii podejmie ostateczną decyzję o definitywnych cłach do połowy maja 2013 r. — uważa Tomasz Włostowski, partner zarządzający w brukselskiej kancelarii EU Trade Defence, wyspecjalizowanej w sporach handlowych.
Firmy upadły…
Cła antydumpingowe to ostatnia deska ratunku dla polskich fabryk. Z 11 zostało obecnie pięć. Nie produkuje się już w takich jak Książ, Porcelana Wałbrzych, Porcelana Śląska, Włocławek i Stamar z Chodzieży. Nie ma się więc co dziwić, że jednym z siedmiu ściśle współpracujących z KE europejskich producentów są Zakłady Porcelany Stołowej Lubiana, kontrolujące również Zakłady Porcelany Ćmielów i Porcelanę Chodzież.
— Lubiana wykorzystuje obecnie 90 proc. mocy produkcyjnych, ale specjalizuje się w dostawach dla gastronomii i realizuje duże umowy. W Chodzieży i Ćmielowie jest znacznie gorzej, bo tam produkuje się głównie dla klientów indywidualnych.
Chodzież wykorzystuje równo połowę mocy, a Ćmielów niewiele więcej — mówi Krystyna Wawrzyniak, prezes Lubiany i Chodzieży. Od 2007 r. grupa zwolniła 348 pracowników. W pozostałych dwóch zakładach, które przetrwały, zwolniono w tym czasie kolejne 710 osób.
— Do tego należy doliczyć miejsca pracy w firmach wydobywających surowiec, produkujących kalkę i kartony oraz transportowych — mówi Józef Badora, prezes Porcelany Krzysztof.
— O skali problemu świadczy to, że 80 proc. towaru na polskim rynku pochodzi z Chin. Resztę rynku dzielą między siebie wszystkie inne firmy, w tym polskie — zaznacza Andrzej Miszczak, prezes Zakładów Porcelany Stołowej Karolina.
…ale można je podnieść
Mimo trudnych warunków zbankrutowana wałbrzyska Porcelana Krzysztof znalazła nowego właściciela.
— Dwa lata temu była trochę inna sytuacja. Z rachunku ekonomicznego wynikało,że jeśli dokonamy restrukturyzacji, to można na porcelanie zrobić interes. Tym bardziej że to zakład o dużych tradycjach. Sytuacja w ostatnich dwóch latach znacznie się jednak pogorszyła i obecnie z dużą determinacją staramy się utrzymać dodatni wynik finansowy — mówi Józef Badora. Inny zbankrutowany zakład miał mniej szczęścia. 230 osób, które syndyk zastał w fabryce, miało zajęcie jeszcze przez kilka miesięcy.
— Ewentualne cła są dużo spóźnione. Upadłą Fabrykę Porcelany Wałbrzych sprzedałem we wrześniu 2011 r., ale nowi właściciele do dziś nie wznowili produkcji, bo nie są w stanie zaoferować cen na poziomie wyrobów z Chin — podkreśla Kazimierz Młot, syndyk Fabryki Porcelany Wałbrzych.
Inni uważają jednak, że miejsca pracy można łatwo odtworzyć. Wszystko zależy od tego, czy zablokuje się tani import z Chin.
— Jeśli Lubiana będzie wykorzystywać pełnię swoich możliwości, zatrudnimy około 250 osób. W Polsce jest szansa, że we wszystkich istniejących jeszcze pięciu firmach pracę znajdzie 1 tys. osób — kwituje Krystyna Wawrzyniak.
Zdaniem Tomasz Włostowskiego, za wcześnie na spekulacje o wysokości ceł.
— Stawka celna nałożona na chińskich eksporterów będzie zależeć m.in. od tego, czy zgłosili się oni do udziału w postępowaniu, czy zostali wybrani do tzw. próbki i czy otrzymali status firm spełniających kryteria gospodarki rynkowej. W podobnych postępowaniach stawki wynoszą zazwyczaj kilka do kilkunastu procent dla eksporterów badanych przez KE i spełniających kryteria gospodarki rynkowej, a do 50-60 proc. dla eksporterów niebiorących udziału w postępowaniu. Cłami od kilkunastu do około 30 proc. są zwykle obkładani eksporterzy, którzy zgłosili się do udziału w postępowaniu, ale nie zostali wybrani przez KE do badanej próby — tłumaczy Tomasz Włostowski.