Ostatnia prognoza dla Unii nie zapowiada wydatnego przyspieszenia dynamiki PKB
Generalna Dyrekcja Gospodarka i Finanse w Komisji Europejskiej przedstawia dwa razy do roku prognozy makroekonomiczne na najbliższe lata — dla całej UE oraz jej krajów członkowskich. Ostatnio ukazała się tzw. prognoza wiosenna. Liczy ona 47 stron druku formatu A4 oraz 61 tabel w aneksie statystycznym. Dzięki stosowaniu wyrafinowanych modeli prognostycznych eksperci unijni uzyskują wysokie wskaźniki trafności — chyba że coś ich zaskoczy.
Takim zaskoczeniem było ostatnio (cytuję) „nagłe osłabienie koniunktury w USA”, na skutek czego dynamika PKB UE-15 w 2001 r. , którą rok temu szacowano na 3,1 proc., została teraz obniżona do 2,8 proc. (po 3,4 proc., osiągniętych w roku 2000). Nieco wyższy wzrost (2,9 proc.) UE-15 ma osiągnąć w roku 2002, ale wtedy dynamika USA będzie znów wyższa od unijnej. Z punktu widzenia coraz jawniejszej rywalizacji gospodarczej miedzy Unią i USA, nawet małe różnice tempa wzrostu mają duże znaczenie — gdy weźmie się po uwagę udziały obu regionów w potencjale światowym. Otóż w myśl cytowanego dokumentu, udział USA w produkcie świata w 1999 r. wynosił 22,3 proc., zaś UE-15 — 20,2 proc., w tym Eurolandu — 15,9 proc.
A oto kilka konkluzji, jakie nasuwa lektura omawianej prognozy w części dotyczącej dynamiki PKB. Przede wszystkim nic nie wskazuje, by zapowiadane przyspieszenie wzrostu gospodarczego, stosownie do założeń nowego celu strategicznego UE, miało nastąpić już w roku 2002. Po drugie — zarówno prognoza, jak i wcześniejsze dane świadczą, że przynależność do Unii Gospodarczej i Walutowej nie wpływa, jak dotąd, na uzyskanie wyższej dynamiki. Po trzecie — między poszczególnymi krajami różnice w tempie wzrostu są znaczne. Na lata 2001 i 2002 prognoza zakłada najwyższą dynamikę w Irlandii (7,5 i 7,1 proc.), a najniższą w Danii (2,1 i 2,4 proc.). Niemcy, które jako partner handlowy są dla nas najważniejsze, plasują się poniżej średniej UE: mają osiągnąć odpowiednio 2,2 i 2,6 proc. wzrostu.
Bezspornym osiągnięciem Wspólnoty jest fakt, że zróżnicowanie dynamiki wzrostu prowadzi do tego, iż słabsze kraje członkowskie zbliżają się do średniego w UE poziomu PKB na jednego mieszkańca. Diagram ilustruje to zjawisko w oparciu o przeliczenia PKB według parytetu siły nabywczej poszczególnych walut. W miarę wyrównywania poziomów, nierównomierność dynamiki rozwojowej poszczególnych krajów w integrującym się obszarze powinna maleć. Miernikiem tej dyspersji jest współczynnik zmienności tempa wzrostu (procentowa relacja odchylenia standardowego do średniej wartości badanych zmiennych).
Wyniki obliczeń, które przedstawiam w tabeli obok, świadczą jednak, że nierównomierność rozwoju w Unii zwiększa się wtedy, gdy dynamika gospodarcza słabnie. Bez głębszych badań nie można określić konkretnych przyczyn tego zjawiska. W każdym razie oznacza ono, że procesy rozwojowe w Unii są tym mniej skonsolidowane, im gorsza jest koniunktura. Diagram ukazuje niewidoczny gołym okiem paradoks. Otóż mimo nadrabiania przez słabsze kraje członkowskie dystansu — obecne dysproporcje między poziomami ich PKB wobec średniej unijnej są większe niż przed 20 laty.