Główny Urząd Statystyczny potwierdził wstępny odczyt inflacyjny za czerwiec. Wskaźnik wzrostu cen wyniósł 4,1 proc. rok do roku, a jednym z głównych czynników, który go podbił, były ceny paliw. W zeszłym miesiącu wzrosły one o 10 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem 2024 r.
W kolejnych miesiącach jednak inflacja będzie już ostro hamować, o czym powszechne jest przekonanie zarówno na rynku, jak i w Narodowym Banku Polskim. A to otwiera dyskusję o skali kolejnych obniżek stóp procentowych, do których powinna wrócić Rada Polityki Pieniężnej (RPP).
Jaki wzrost cen w lipcu?
Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, jest przekonana, że lipcowy spadek inflacji będzie więcej niż zauważalny. Jej zdaniem może ona zmaleć do 2,7 proc.
- Ceny energii są nadal zamrożone i mamy wysoką bazę odniesienia z poprzedniego roku – to jeden powód spadku. Drugi to niższe ceny gazu, o prawie 15 proc. od 1 lipca. Nawet przywrócenie opłaty mocowej w rachunkach za prąd nie zaburza procesu obniżenia inflacji w lipcu – mówi ekonomistka.
Jej zdaniem w sierpniu możemy obserwować dalszą obniżkę inflacji ze względu na czynniki sezonowe, takie jak spadające ceny żywności w lecie.
- W przyszłości możemy spodziewać się kontynuacji delikatnego spadku inflacji. Poziom 2,5 proc., a nawet 2,3 proc. wydaje się osiągalny, choć nie będzie utrzymywany stale. Znajdujemy się w trendzie, którego nic nie powinno zaburzyć. Nawet gdyby zostały odmrożone ceny energii, jest bardzo prawdopodobne, że by nie wzrosły, biorąc pod uwagę kształtowanie się cen hurtowych – podkreśla Monika Kurtek.
Podobne prognozy przedstawia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
- Inflacja w lipcu będzie już poniżej 3 proc. Z punktu widzenia RPP będzie ważne, że powróci do pasma dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego i będzie bliżej środka niż górnej granicy tego pasma – mówi ekonomista.
Cel inflacyjny NBP to 2,5 proc. z możliwością odchylenia o punkt procentowy na plus lub minus.
Co zrobi RPP
W opinii ekonomisty Banku Millennium tempo spadku inflacji będzie na tyle duże, że RPP będzie musiała jakoś zareagować i dokona obniżki stóp procentowych na pierwszym decyzyjnym posiedzeniu po wakacjach,
- Wyraźny spadek inflacji i trwały powrót do celu przekona radę do cięcia stóp we wrześniu. Czy to będzie 50, czy 25 punktów bazowych? Wydaje mi się, że raczej 25. Rada będzie chciała dozować cięcia, podobnie jak w lipcu, ze względu na podwyższoną inflację w usługach – ocenia Grzegorz Maliszewski.
Monika Kurtek zaznacza, że po wrześniowym cięciu kolejne może nastąpić dopiero w listopadzie, bo RPP zechce poczekać na następną projekcję inflacji i PKB.
- W sumie w tym roku spodziewam się cięcia łącznie o 50 punktów bazowych. Kontynuacja obniżek stóp procentowych nastąpi w 2026 r. – mówi ekspertka.
Są argumenty dla jastrzębi
Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę, że przeciwnicy zbyt szybkiego łagodzenia polityki pieniężnej też mogą znaleźć argumenty. Grzegorz Maliszewski wskazuje na uporczywą inflację w usługach, która w czerwcu wzrosła do 6,3 proc. rok do roku.
- W tej kategorii nie ma postępu dezinflacji. To ceny towarów spychają inflację w dół i zepchną również w lipcu – podkreśla główny ekonomista Banku Millennium.
Jego zdaniem czynnikiem, który będzie skłaniał radę do ostrożności, jest ekspansywna polityka fiskalna. Na temat luźnej polityki budżetowej jako czynniku proinflacyjnym dużo mówił na lipcowej konferencji prasowej Adam Glapiński, prezes NBP.
- Jeśli rada nie będzie chciała szybko obniżać stóp, sytuacja w budżecie może być pretekstem do wstrzymania się z cięciami – uważa Grzegorz Maliszewski.
Monika Kurtek dopisuje do listy niepewność w zakresie cen surowców. Tu zawsze może nastąpić przykra niespodzianka. Ekonomistka przyznaje, że dla części rady sytuacja w budżecie może być argumentem za spowalnianiem obniżek. Zgodnie z teorią luźna polityka fiskalna wiąże się z rosnącą inflacją. Dotychczas jednak duży deficyt nie przekładał się na przyspieszenie wzrostu cen. Zarówno w poprzednim, jak i w tym roku deficyt finansów publicznych jest wysoki, tymczasem inflacja spada.
- W wysokim deficycie budżetowym znajdują się ogromne wydatki na obronność, które nie przekładają się bezpośrednio na inflację konsumencką – zaznacza Monika Kurtek.