Hossa na palladzie trwa już od czterech miesięcy, napędzana popytem, co zaowocowało zbliżeniem się wycen obu metali. W środę pallad, w kontraktach z natychmiastową realizacją nawet zdołał wyjść na prowadzenie.

Pallad, który od 16 lat notowany był ze sporą premią w stosunku do złota, nabrał ostatnimi czasy wiatru w żagle, z uwagi na rosnący popyt. A ten wzrósł z uwagi na odwracanie się konsumentów od samochodów napędzanych silnikami diesla na rzecz pojazdów benzynowych, w których częściej stosuje się ten metal w katalizatorach.
Pallad w kontraktach z natychmiastową dostawą wzrósł o 0,3 procent, do 1236,48 USD za uncję, w Londynie. We wtorek osiągnął najwyższy poziom 1240,01 USD. Złoto spotowe w środę kosztowało po godzinie 8:30 polskiego czasu 1235,37 USD, po wcześniejszym spadku poniżej ceny palladu.
Podaż palladu jest bardzo ograniczona, co oczywiście ma wpływ na wycenę tego metalu – podkreśla Chirag Sheth, konsultant z londyńskiej firmy Metals Focus. Dodaje, że zawężenie różnicy wycen wskazuje na siłę palladu oraz na słabość złota.