Po fali prywatyzacji w państwowych rękach pozostała tylko jedna Polfa — i w czasie pandemii stała się głównym źródłem zaopatrzenia dla sektora publicznego, generując rekordowe przychody. Nie chodzi jednak o sprzedaż leków, tylko o… płyny dezynfekcyjne.

— Na samym początku pandemii uruchomiliśmy w ekspresowym tempie produkcję płynów dezynfekcyjnych, na które było olbrzymie zapotrzebowanie. Rozpoczęcie ich wytwarzania nie wymagało dużych nakładów kapitałowych — linie produkcyjne tego rodzaju nie są drogie, w przypadku linii do opakowań o małej pojemności mieliśmy je gdzie postawić, szybko zorganizowaliśmy też podwykonawców wraz z niezbędnym zabezpieczeniem surowców i proces kontroli jakości. W rezultacie w tym roku sprzedaż płynów przynosi nam większe przychody niż podstawowa działalność lekowa — mówi Jarosław Król, prezes Tarchomińskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa.
Dezynfekcyjne miliony
W publikowanym przez Ministerstwo Zdrowia wykazie zakupów na potrzeby walki z pandemią państwowa Polfa pojawia się kilka razy. Zamawiano w niej środki do dezynfekcji rąk (prawie 2,4 mln opakowań 5-litrowych i 0,8 mln mniejszych) oraz podłóg i innych powierzchni (ponad 0,5 mln sztuk), a także kilkanaście tysięcy dyspenserów do płynów na potrzeby szkół. Łączna wartość tych zamówień to ponad 280 mln zł. Tymczasem w ubiegłym roku tarchomińska Polfa na podstawowej działalności wypracowała 236,5 mln zł przychodów.
— Sprzedaż płynów można traktować jako zdarzenie jednorazowe, popyt na nie wciąż jednak jest wysoki, a my od początku pandemii byliśmy w stanie zapewnić dużą podaż. Marże osiągane na tej działalności są niższe niż w przypadku produkcji i sprzedaży leków, są jednak wystarczające — na pewno nie dopłacamy do tego biznesu. Wszystkie zyski przeznaczymy na inwestycje. Wkrótce startujemy z budową nowej fabryki leków onkologicznych, której sfinansowanie będzie łatwiejsze dzięki wyjątkowym przychodom pandemicznym — mówi Jarosław Król.
W nowej fabryce państwowa Polfa ma wytwarzać m.in. leki „highly potent”, czyli wysoce aktywne w małych dawkach farmaceutyki wykorzystywane w terapii nowotworów, a także hormony czy sterydy.
— Pandemia pandemią, ale na nowotwory w Polsce każdego tygodnia umierają 2 tys. osób. Zamierzamy stworzyć najnowocześniejszą w tej części Europy fabrykę tego typu leków, co wymaga dużych nakładów na infrastrukturę i linie produkcyjne, potrzebujemy też pieniędzy na badania nad nowymi terapiami. Kamień węgielny powinniśmy wmurować w drugim kwartale przyszłego roku, a nowy zakład będzie gotowy dwa lata później. Koszt całej inwestycji szacujemy na 450 mln zł, więcej niż zakładaliśmy początkowo — mówi Jarosław Król.
Inwestycyjne plany
Budowa fabryki w dużej mierze zostanie sfinansowana dzięki podwyższeniu w końcu ubiegłego roku kapitału spółki, w ramach którego ze skarbu państwa do Polfy trafiło 200 mln zł. Nieco wcześniej spółka sprzedała kilka hektarów gruntów w Warszawie na potrzeby realizacji programu Mieszkanie+ za 36 mln zł brutto.
— Do tego dochodzą regularnie wypracowywane przez nas zyski z działalności lekowej i — teraz — ze sprzedaży produktów potrzebnych do walki z pandemią. Zamierzamy jeszcze sprzedać część gruntów przy naszych zakładach — już nie na budownictwo mieszkaniowe ze względu na hałas, tylko najprawdopodobniej na potrzeby nowej zajezdni autobusowej. Po pozyskaniu około 65 mln zł kredytu będziemy w stanie sfinansować całą inwestycję — mówi Jarosław Król.
Dodatkowe zyski mają przynieść spółce dostawy nie tylko płynów do dezynfekcji, ale też innej kategorii produktów potrzebnych w czasie pandemii, czyli maseczek jednorazowych.
— Zakończyliśmy we współpracy z podwykonawcami przygotowania do masowej produkcji i proces certyfikacji, w tym tygodniu pudła maseczek z logo TZF trafiły do hurtowni. Nasze moce produkcyjne to 30 mln maseczek miesięcznie i mogą zostać zwiększone. Odpowiadamy na rynkowe zapotrzebowanie — maseczki sprowadzano głównie z Chin, gdzie były problemy z jakością u części dostawców, lub z USA, gdzie z kolei problemem była cena — mówi Jarosław Król.
Lekowa ekspansja
Tymczasem podstawowa działalność lekowa Polfy Tarchomin w wyniku pandemii ucierpiała. Budżet na ten rok zakładał, że spółka osiągnie 261,7 mln zł przychodów (o 10,6 proc. więcej niż rok wcześniej) przy 9,4 mln zł zysku netto. W 2019 r. czysty zysk sięgnął 33,9 mln zł, ale duży wpływ na to miała sprzedaż nieruchomości.
— Przychody ze sprzedaży leków na początku roku realizowaliśmy zgodnie z budżetem, potem jednak sytuacja uległa diametralnej zmianie. Oczywiście wynik będzie znacznie wyższy niż w 2019 r. ze względu na płyny i maseczki, ale na rynku krajowym od marca obserwowaliśmy wyraźny spadek sprzedaży z podstawowych produktów, a sytuacja zaczęła wracać do normalności dopiero we wrześniu — mówi Jarosław Król.
Polfa Tarchomin jest producentem szerokiego katalogu podstawowych leków: antybiotyków, leków dermatologicznych oraz działających na ośrodkowy układ nerwowy, a także m.in. insuliny ludzkiej.
— Spadła przede wszystkim sprzedaż antybiotyków, bo w czasie izolacji społecznej ludzie rzadziej zapadali na zwykłe choroby — a przynajmniej rzadziej chodzili do lekarza, co przełożyło się na mniej recept. Oczekiwaliśmy, że na rynku polskim osiągniemy w tym roku ponad 220 mln zł przychodów ze sprzedaży leków, ale wynik będzie bliższy 200 mln zł. Jest to jednak wynik cały czas lepszy niż ogólna tendencja rynkowa, gdzie spadek wynosi w niektórych kategoriach ok. 30 proc. — mówi Jarosław Król.
Zgodnie z planem rośnie natomiast sprzedaż eksportowa spółki.
— Przyniesie w tym roku ok. 40 mln zł przychodów. Dostarczamy produkty przede wszystkim do krajów dawnego bloku wschodniego, ale intensywnie pracujemy nad ekspansją na rynki zachodnioeuropejskie, a także m.in. na Bliskim Wschodzie i Kanadzie. To są jednak długotrwałe procesy — po nawiązaniu kontaktów handlowych trzeba przejść procedury rejestracyjne, które zazwyczaj trwają około 18 miesięcy. Efekty obecnych działań będzie więc widać w rachunku wyników za dwa lata — mówi Jarosław Król.
OKIEM EKSPERTA
Trudny rok dla producentów
DR JAROSŁAW FRĄCKOWIAK, prezes firmy doradzo-analitycznej PEX PharmaSequence
W tym roku oczekiwano 5-procentowego wzrostu wartości aptecznego rynku farmaceutycznego w Polsce. Zaczęło się zgodnie z planem, ale w marcu przyszedł COVID i prognozy stały się nieaktualne. W pierwszych tygodniach pacjenci masowo kupowali leki na symptomy przeziębienia, których sprzedawało się 100 proc. więcej niż rok wcześniej. Po górce nastąpił dołek — w czasie lockdownu i przy utrzymującym się dystansie społecznym sprzedaż leków, zwłaszcza podstawowych, była wyraźnie niższa. Rzadziej chodzono do lekarzy, podczas teleporad trudniej też diagnozować nowe schorzenia, a chodzenie w maseczkach ograniczało infekcję — pozornie więc społeczeństwo w tym roku nam ozdrowiało, co przekłada się na gorsze od oczekiwań wyniki firm farmaceutycznych. Od początku roku do teraz cały rynek apteczny wzrósł wartościowo o 0,6 proc., ale ilościowo spadł o 3,4 proc., czyli kupiliśmy mniej opakowań leków za wyższą cenę.
W przypadku leków na receptę jest to — odpowiednio — 0,3 i 4,1 proc. W takich warunkach producenci leków generycznych — tacy jak Polfa Tarchomin, w której portfolio dużą rolę odgrywają antybiotyki i leki na choroby przewlekłe — zazwyczaj cierpią bardziej niż producenci innowacyjni, którzy działają na wyższych marżach. Oczywiście w tym roku znacznie wzrosła sprzedaż produktów dezynfekcyjnych, ale trzeba pamiętać, że państwowe zamówienia w czasie pandemii to pojedynczy strzał, a nie coś, na czym można budować trwały model biznesowy. W dłuższej perspektywie szansą może być natomiast to, że w Polsce — i w ogóle w Europie — może wzrosnąć publiczne wsparcie dla firm, które pozwolą uniezależnić się od azjatyckich producentów podstawowych substancji czynnych, z którymi obecnie niemożliwa jest konkurencja cenowa.