Narodowy Bank Polski próbuje ograniczyć nadpłynność sektora bankowego od 1999 roku. Udało się to dopiero teraz — przez prawie miesiąc sektor cierpiał na brak gotówki.
Według analityków, brak płynności finansowej w systemie międzybankowym widoczny był od 25 października do 23 listopada. Zdania co do przyczyny takiego zjawiska są jednak podzielone.
— Jedną z hipotez wyjaśniających to zjawisko jest zbieranie pieniędzy przez rząd na rachunku w NBP w celu pokrycia zwiększonych wydatków w grudniu 2001 i w I kwartale 2002 r. — mówi Mateusz Szczurek, ekonomista ING Bank.
Przed decyzją RPP o obniżeniu stóp procentowych w październiku, instytucje finansowe prowadziły intensywne zakupy papierów dłużnych nie tylko na pierwotnym, ale także na wtórnym rynku. Pod koniec miesiąca stawki WIBOR poszybowały w górę, gdyż zabrakło wolnych środków na rozliczenie rezerwy obowiązkowej. W listopadzie okazało się, że stawki WIBOR nie powróciły do normalnych poziomów. Mało tego, miesięczny WIBOR wzrósł o 2,5 punktu proc.
— NBP nie przeprowadził w tym czasie żadnych operacji rynku otwartego, by zasilić system bankowy w odpowiednią ilość gotówki. Banki natomiast nie kwapiły się do pożyczania pieniędzy od NBP według obowiązujacej stopy lombardowej wynoszącej 17 proc. — mówi Robert Szostak dealer PKO BP.
Dziś RPP rozpoczyna kolejne, dwudniowe posiedzenie. Rynek liczy na to, że znów nastąpi redukcja stóp procentowych, a kapitał zagraniczny popłynie do Polski szerokim strumieniem.
— Inwestorzy zagraniczni rozpoczęli intensywne skupowanie papierów dłużnych. Nie tylko sprzedawali dolary, by później kupować obligacje i bony. W chwili, kiedy zabrakło im środków, pożyczali je od polskich banków. Te z kolei za uzyskane pieniądze również kupowały skarbowe papiery wartościowe. Brakuje więc wolnych środków na rynku międzybankowym — wyjaśnia Marek Zuber, ekonomista BPH.
Przy założeniu, że hipoteza przedstawiona przez Marka Zubera jest trafna, polski rynek finansowy w najbliższym okresie czeka potężne tąpnięcie. Większość kapitału napływającego do naszego kraju ma charakter spekulacyjny. Przy sprzyjających warunkach inwestorzy spekulacyjni będą realizować zyski sprzedając papiery dłużne.
W sytuacji, gdy nie ma odpowiedniej płynności finansowej, banki zmuszone są do pożyczania pieniędzy od innych banków lub od NBP. Koszt uzyskania środków finansowych rośnie i może mieć to wpływ na dalsze funkcjonowanie instytucji finansowych. Sytuację dodatkowo utrudniła bardzo słaba dynamika wzrostu depozytów. Lokowanie pieniędzy w bankach przy spadających stopach procentowych i w obliczu wprowadzenia opodatkowania od zysków z lokat jest coraz mniej opłacalne.
— Skutki wzrostu ceny kapitału na rynku odczują przede wszystkim małe banki. Większość z nich nie utrzymuje dużych rezerw finansowych, a ewentualne podniesienie marży na kredyty może spowodować odpływ klientów — mówi Marek Zuber.
Największe polskie banki, jak PKO BP i Pekao SA, są przygotowane do działania przy chwilowej niedopłynności w sektorze. Instytucje te utworzyły na taką okoliczność specjalne rezerwy, dzięki którym mogą pozwolić sobie na pożyczanie pieniędzy na rynku.
Sytuacja na rynku międzybankowym powróciła do normalnego stanu dopiero w piątek 23 listopada. Wyniki wczorajszego przetargu bonów skarbowych świadczą, że inwestorzy ponownie grają pod redukcję stóp procentowych. Sytuacja ta zaczyna przypominać działania podejmowane pod koniec października. I tak samo jak wtedy należy spodziewać się wzrostu stawki WIBOR w najbliższych dniach.
Z punktu widzenia NBP, brak płynności w systemie bankowym był chwilowy. Należy jednak mieć nadzieję, że w przedłużającej się niekorzystnej sytuacji dla banków, bank centralny zareagowałby w odpowiedni sposób. Na razie nikt nie może oszacować, ile na niedopłynności sektora zarobił sam bank centralny pożyczając pieniądze innym instytucjom według stopy lombardowej wynoszącej 17 proc.
Okiem eksperta
Nadpłynność w systemie maleje
W ustabilizowanej gospodarce rola banku centralnego sprowadza się do tego, że w odpowiednich sytuacjach wstrzykuje w system bankowy gotówkę. W Polsce mamy do czynienia z chroniczną nadpłynnością finansową. Do tej pory chwilowy brak płynności w systemie międzybankowym wiązał się przede wszystkim z rozliczaniem pod koniec danego miesiąca rezerwy obowiązkowej. Ostatnio jednak taka sytuacja utrzymywała się ponad miesiąc. Moim zdaniem, w przyszłym roku RPP jako jeden z głównych celów operacyjnych przyjmie systematyczne zmniejszanie nadpłynności w systemie międzybankowym. Widać już jednak pozytywny trend. Z roku na rok nadpłynność finansowa w systemie międzybankowym maleje. Jeżeli dodamy do tego zmieniającą się strukturę depozytów bankowych, to w dłuższym horyzoncie sytuacja w tym systemie powinna się poprawić.
Tomasz Stadnik
doradca inwestycyjny Credit Suisse AM