PAŻP i kontrolerzy mają mało czasu

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2022-05-12 20:00

Aby 10 lipca samoloty nie przestały latać, związkowcy i dyrekcja powinni na dniach zakończyć negocjacje.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego negocjacje kontrolerów z zarządem PAŻP powinny się skończyć w najbliższych dniach
  • czego oczekują związkowcy
  • czy wyższe pensje oznaczają konieczność dofinansowania agencji
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Cała Polska żyła przed majowym weekendem sprawą kontrolerów lotniczych, bo zanosiło się, że od 1 maja ruch lotniczy w Warszawie spadnie o 80 proc., z Okęcia będzie dziennie wylatywać kilkanaście samolotów, a z Modlina dwa. Rzutem na taśmę 28 kwietnia dyrekcja Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP) i Związek Zawodowy Kontrolerów Ruchu Lotniczego (ZZKRL) zawarły porozumienie: 180 pracowników, którzy złożyli wypowiedzenia, nie odeszło od 1 maja i warunkowo pracuje do 10 lipca. Nie oznacza to jednak, że do tego dnia będą trwały negocjacje.

- Idealnie byłoby, gdyby udało się porozumieć do końca tygodnia, a na pewno powinno to nastąpić w najbliższych dniach. Zmiany w kodeksie etyki i zakładowym prawie pracy wymagają 30-dniowego okresu konsultacji w zakładzie, wypowiedzieć musi się wszystkie 13 związków. Dopiero po zamknięciu konsultacji można przekazać dokumenty ministrowi, który będzie potrzebował kilkunastu dni na zapoznanie się i podpisanie ich. Dlatego negocjacje odbywają się codziennie – mówi Maciej Sosnowski, przewodniczący ZZKRL.

Tyka bomba
Tyka bomba
Maciej Sosnowski, prezes Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego, twierdzi, że porozumienie z dyrekcją Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej powinno być zawarte jak najszybciej, najlepiej - jeszcze w tym tygodniu. Jeśli się nie uda, 10 lipca znowu może być gorąco.

31 marca stanowisko prezesa PAŻP objęła Anita Oleksiak. 1 kwietnia wiceprezesem został Maciej Rodak, pierwszy prezes agencji, który pracuje w niej od 30 lat. Janusz Janiszewski, p.o. prezesa, został przesunięty, a niedawno zwolniony dyscyplinarnie.

Czas pracy i wynagrodzenie

O ile kwestia bezpieczeństwa i jednoosobowej pracy przy stanowisku została uzgodniona już wcześniej – PAŻP odeszła od rozwiązania, które było niebezpieczne i niestosowane gdzie indziej na świecie - o tyle na tapecie są tematy dotyczące regulaminu pracy i wynagradzania.

- Chcielibyśmy m.in., by czas na odprawę przed rozpoczęciem pracy na stanowisku był również wliczany do czasu pracy. Od 15 lat agencja tego nie robi. Zależy nam też, by nikt nie przedłużał normy dobowej powyżej 8 godzin, co jest niezgodne z ustawą – wymienia Maciej Sosnowski.

Kontrolerzy pracują dziennie 7,5 godziny, ale na stanowisku spędzają 5,5 godziny, bo co 2 godziny mają przerwę.

Kwestią kluczową pozostają wynagrodzenia. Związkowcy są skłonni przyjąć, że osiągną oczekiwany poziom w perspektywie 2-3 lat - wynika z informacji „PB”. Co ciekawe, obecnie kontrolerzy pracujący w PAŻP wynagradzani są na dwa sposoby. Ci, którzy przyjęli w listopadzie 2021 r. zaproponowane przez byłego p.o. prezesa warunki, czyli niższe pensje, zarabiają mniej. Kontrolerzy, którzy mieli odejść, ale nie odeszli, otrzymują ryczałt. Poza 180 kontrolerami wróciło trzech, którzy zostali zwolnieni i dochodzili swoich praw w sądzie (takich osób jest jeszcze pięć).

- Dążymy do tego, by po podpisaniu porozumienia wszyscy kontrolerzy otrzymywali pensje na nowych zasadach – informuje przewodniczący ZZKRL.

Nikt nie dopłaci za wyższe pensje

Uważa, że niepotrzebna będzie do tego rewizja zatwierdzonego przez Brukselę planu skuteczności działania na lata 2020-24, w której zawarto budżet PAŻP. Poprzedni zarząd informował, że koszt wynagrodzeń w PAŻP to ponad 570 mln zł, a na spełnienie oczekiwań finansowych kontrolerów potrzeba 165 mln zł.

- Poprzedni prezes dokonał takich zmian w regulaminie wynagradzania, że system był niesprawiedliwy, uznaniowy, dużą część budżetu stanowiły premie przyznawane wąskiemu gronu. Wystarczy te pieniądze poprzesuwać – twierdzi Maciej Sosnowski.

Ze wstępnej oceny Najwyższej Izby Kontroli wynika, że wprowadzony 1 listopada 2021 r. regulamin wynagradzania ze względu na dużą rozpiętość wynagrodzeń na tych samych stanowiskach mógł stanowić przyczynę konfliktów, a obowiązek zachowania poufności uniemożliwił kontrolę równego traktowania. Sam p.o. prezesa pobierał bezpodstawnie dodatek za pełnienie funkcji seniora (łącznie 236,4 tys. zł brutto) - podejrzewa NIK.

- PAŻP, podobnie jak wszystkie agencje lotnicze w Europie, nie działa na zasadzie kodeksu spółek handlowych, jest organizacją non-profit. Opracowuje 4-letni budżet, na jego podstawie wyliczane są opłaty wnoszone przez linie lotnicze. Jeśli wpływy są zbyt niskie z powodu spadku ruchu w stosunku do prognoz, Unia Europejska zapewnia rekompensaty – mówi Maciej Sosnowski.

PAŻP posiłkowała się też kredytami z BGK: obrotowym wysokości 250 mln zł i inwestycyjnym wysokości 550 mln zł.

- Pożyczki były potrzebne, bo z powodu spadku ruchu wpływy były mniejsze, ale w następnych latach kredyt zostanie spłacony z opłat od linii lotniczych – mówi związkowiec.

Mało ich, a chętnych dużo

NIK zauważyła też, że funkcjonujący system szkolenia kontrolerów ruchu lotniczego nie zabezpieczał potrzeb PAŻP, a stan nie uległ poprawie po ostatniej kontroli z 2014 r.

- Poprzedni prezes w 2020 r. zawiesił rekrutację. Obecnie są braki kadrowe, w kraju potrzeba ok. 50 kontrolerów. Najbardziej potrzebni są obecnie kontrolerzy obszaru OAT, czyli zajmujący się głównie lotnictwem wojskowym. Dziś jest ich 14, powinno być przynajmniej 22 – wyjaśnia szef ZZKRL.

Inne grupy kontrolerów to pracujący na wieży kontroli lotniska oraz kontroli zbliżania. Nowa prezes PAŻP ogłosiła nabór, na który podobno - dzięki informacjom o bajecznych zarobkach publikowanym przy okazji strajku - zgłosiło się 5 tys. osób, pięciokrotnie więcej niż zwykle.