Płótna Matejki, Chełmońskiego, Weissa, Witkacego, Lebensteina, Kantora czy Beksińskiego znalazły się w październiku tego roku na aukcji dzieł sztuki zorganizowanej w Warszawie. Gorączkę wywołała wystawiona na sprzedaż kolekcja Fundacji Ryszarda Krauzego, jednego z najbogatszych Polaków. Najwyższą cenę, 1 mln 290 tys. Złotych, osiągnął obraz Jana Matejki „Portret Zdzisława i Bolesława Włodków jako dzieci” z 1862 roku. Za sprzedane płótna Fundacja Krauzego zyskała 4 mln złotych, które – jak oświadczył jej rzecznik– przeznaczono na cele statutowe, m. in. na leczenie chorych dzieci i stworzenie w Wadowicach Muzeum Jana Pawła II. Aukcja wywołała wiele spekulacji na temat działań biznesmena, który mocno zaangażował swój „Petrolinvest” w wydobycie złóż ropy w Kazachstanie. A to kosztuje! Na tak drogie przedsięwzięcie nie wystarczy przecież wyprzedaż dzieł sztuki o wartości paru milionów, ale może pomóc w wypełnieniu podjętych zobowiązań, kiedy brakuje na nie pieniędzy...
Tym bardziej, że jak twierdzi Wojciech Fibak, były tenisista, kolekcjoner, niepewna sytuacja gospodarcza wywołuje chęć poszukiwania pewnych lokat, a dobra sztuka zawsze będzie w cenie. To przykład na to, że pieniądze mądrze zainwestowane w dzieła sztuki potrafią nie tylko pomnożyć środki, ale uratować z niespodziewanej opresji.
O ile nowi właściciele prac z kolekcji Fundacji Krauzego mogą spać spokojnie to nie wiadomo, czy dobry interes zrobił nabywca – za bagatela: 815 tysięcy euro! – akwareli autorstwa ...Adolfa Hitlera! Obrazki wystawiła angielska galeria White Cube podczas paryskich targów sztuki FIAC w październiku tego roku. Ich licytacja wzbudziła sensację nie tylko z powodu wysokiej ceny, jaką uzyskano za wczesne bohomazy przyszłego fuehrera III Rzeszy, ale ze względu na ich przeróbkę. Na jedenastu akwarelach Hitlera, gdzie tylko ruiny i zgliszcza, angielscy artyści, bracia Chapman, domalowali przepiękną tęczę... I za takie właśnie poprawione obrazki uzyskano setki tysięcy euro! To nie pierwszy tego typu wybryk na rynku sztuki, który póki co ma się dobrze.
Kup pan obraz!
Tylko porządny. To się u nas w kraju
najlepiej opłaca. Tak mówią specjaliści i nie ma powodu by im nie wierzyć.
-
Rynek sztuki tworzy sprzedaż dzieł sztuki na aukcjach i w galeriach. Ze względu
na charakter transakcji ogólnie dostępne są tylko informacje o sprzedaży
aukcyjnej. Polski rynek sztuki jest stosunkowo młody. Brakuje na nim
kompleksowych analiz, dlatego zdecydowaliśmy się na przygotowanie raportu
podsumowującego I półrocze 2008 na polskim rynku aukcyjnym – wyjaśnia Monika
Weber, dyrektor ds. inwestowania w dzieła sztuki w „Wealth Solutions”.
Według opracowań tej firmy wartość rynku aukcyjnego w I połowie 2008 roku
wyniosła niemal 35 mln złotych, a zdecydowanie największą część obrotów
wygenerowało malarstwo. W odniesieniu do liczby sprzedanych obiektów sztuka
współczesna dogania sztukę dawną, chociaż wartościowo sprzedaż dawnej stanowiła
ponad 78 proc., a współczesnej tylko 22 proc. obrotu całego rynku aukcyjnego w I
połowie 2008 r. Najwyższe średnie ceny uzyskiwały dzieła malarzy, ok. 31, 5 tys.
złotych za obiekt. Według doradców „Wealth Solutions” w porównaniu z malarstwem
pozostałe kategorie wygenerowały zdecydowanie mniejszy obrót, choć pod względem
liczby zawartych transakcji interesująco przedstawiają się grafika i fotografia.
Zdecydowany prym pod względem ceny wiedzie malarstwo. Pierwsze pięć
najdrożej sprzedanych dzieł sztuki to obrazy, a największe uznanie wśród
kolekcjonerów zdobyły dzieła klasyków: Alfreda Wierusza-Kowalskiego, Olgi
Boznańskiej, Józefa Brandta i Jacka Malczewskiego.
– Kto posiada dobre,
dawne malarstwo nigdy nie będzie mieć kłopotu ze zbyciem takich obrazów. Cena
ich ciągle rośnie, a przywożone ze świata obrazy polskie, w kraju zyskują
najwyższe ceny. Kolekcjonerzy uzupełniają nimi swoje zbiory i takie płótna nie
pojawiają się już na rynku wtórnym. Ceny starego malarstwa stale zwyżkują - mówi
Jerzy Winnicki, dyrektor Domu Aukcyjnego „Desa” Sp. z. o. o. Zaskoczony jest
jednak niezwykłym powodzeniem niektórych, mniej znanych artystów na rynku. –
Dawniej na obrazy Stanisława Górskiego, Władysława Żurawskiego, Mieczysława
Krzyżaka czy Juliusza Słabiaka nikt nie chciał spojrzeć. Obecnie ludzie się o
takie płótna dopytują i je kupują. Obraz, który kiedyś kosztował 1,5 tys.
złotych, teraz jest sprzedawany z dziesięciokrotnym przebiciem - twierdzi
Majewski. Na przykład „Pejzaż z Krymu” Iwana Trusza sprzedano za 176 tysięcy
złotych przy cenie wywoławczej 75 tys. zł. Dyrektor „Desy” cieszy się z powrotu
klientów kupujących obrazy, by dekorować nimi swe mieszkania. „Po dziesięciu
latach znów wróciła grupa ludzi w ten sposób zainteresowanych sztuką” – dodaje
Majewski.
Tarasin i Kantor nie gorsi
- Coraz więcej ludzi w Polsce
jest zainteresowanych sztuką współczesną, a niektóre aukcje są przez nią wręcz
zdominowane. Jednak to, co byłoby najdroższe i na pewno przebiłoby ceny
XIX-wiecznego malarstwa, nie pojawia się na rynku – mówi Andrzej Starmach,
marszand i właściciel Starmach Gallery. – Gdyby pojawiła się konstruktywistyczna
rzeźba Kobro albo obraz Strzemińskiego, to ceny tych dzieł na pewno przebiłyby
ceny obrazów Siemiradzkiego czy Brandta. Ale tego „towaru” nie ma – wyjaśnia
Starmach. – I u nas ilościowo sztuka współczesna zaczyna doganiać sztukę dawną,
a więc podążamy w tym samym kierunki, co na Zachodzie, gdzie sztuka współczesna
już dawno „przebiła” starą sztukę, tak w ilości sprzedanych dzieł, jak i jej
wartości. – dodaje Starmach.
Dowodem na poważne zainteresowanie sztuką w
Polsce może być wprowadzenie w listopadzie tego roku do obrotu na New Connect
akcji firmy Art NEW media S. A., świadczącej kompleksowe usługi w dziedzinie
sztuki współczesnej.
Zainteresowanie sztuką w rynkowym aspekcie
zwiększyło się, ale nie sądzę, aby to był gwałtowny skok, to raczej konsekwencja
systematycznego wzrostu zakupu dzieł sztuki, trwającego od kilku lat – twierdzi
Zuzanna Sokalska, dyrektor Galerii „Art NEW media”, która uważa, że również
rośnie zainteresowanie polską sztuką za granicą, gdzie w domach aukcyjnych
odnotowuje się sprzedaż prac polskich artystów: Piotra Uklańskiego czy Wilhelma
Sasnala. – W Polsce dzieła sztuki kupują osoby prywatne i przedstawiciele firm
tworzący firmowe kolekcje, czasem obraz jest prezentem – dopowiada Sokalska. –
Największym powodzeniem w naszej galerii w tym roku cieszyły się obrazy Jana
Tarasina, najdroższy uzyskał cenę 90. 000 złotych, ale rekord aukcyjny tego
autora to ponad 38. 000 euro na aukcji w Uppsali w czerwcu 2008 roku – mówi
Sokalska, która dodaje, że jeszcze dwa lata temu cena obrazów Tarasina nie
przekraczała 30. 000 złotych. Poszybowały w górę ceny prac Włodzimierza Pawlaka
- z dwudziestu kilku tysięcy do 50. 000 złotych za obraz, podobnie jak Stefana
Gierowskiego.
– Najdroższy, sprzedany przez nas w tym roku obraz kosztował
95. 000 złotych – dodaje szefowa Galerii Art NEW media.
W firmie tej,
podobnie jak i w innych galeriach czy domach aukcyjnych, nie zauważono jeszcze
wpływu kryzysu na zainteresowanie sztuką. Dyrektor Sokalska nie przewiduje
spadków cen dzieł, a wręcz przeciwnie - wzrost. –„To już widać na przykładzie
prac takich artystów jak Wojciech Fangor - powyżej 200. 000 zł, Stefan Gierowski
- ponad 100. 000 zł czy Leon Tarasewicz - 150. 000 zł za obraz”.
Kasa na sztukę...
jest głównie w stolicy, gdzie dochodzi
do 95 proc. transakcji aukcyjnych. Ilość pieniędzy zaangażowanych w sztukę jest
w Polsce, w porównaniu do nakładów w Europie czy w świecie, bardzo mała. –
–
W stosunku do świata nasz rynek sztuki ciągle jest jeszcze prymitywny. Nie ma
drugiej dziedziny życia, w której by istniała tak duża przepaść – twierdzi
Andrzej Starmach. – Pełna analiza naszego rynku sztuki powinna wykazać cały
obrót dziełami sztuki, nie tylko aukcyjny, a to wymaga ogromnych środków –
dowodzi Starmach. – W Polsce oprócz koncesjonowanych galerii, na rynku działają
jeszcze pokątni handlarze dziełami a artyści nagminnie sprzedają dzieła
bezpośrednio z pracowni. To zjawisko powszechne, praktycznie nie spotykane w
świecie – mówi Starmach. Jego zdaniem ceny dzieł sztuki są u nas jeszcze zbyt
niskie. – Dlatego, jeśli ktoś teraz zdecyduje się kupować sztukę, zdąży się
jeszcze „dorobić”. Im wcześniej zacznie, tym lepszy zrobi interes – twierdzi
Starmach.
Do zakupu fotografii kolekcjonerskiej przekonuje Piotr Lengiewicz,
prezes Zarządu Domu Aukcyjnego „Rempex”, gdzie od kilku lat odbywają się dwie w
roku specjalistyczne aukcje fotografii. Lengiewicz, twierdzi, że fotografia w
Polsce nie osiąga jeszcze cen takich jak na Zachodzie, sięgających tam milionów
dolarów.
U nas z trudnością przebijają się ceny około 100. 000 złotych za
wybitne fotografie, wciąż można jeszcze kupić zdjęcia za kilka tysięcy złotych –
mówi Lengiewicz. Prezes „Rempexu” przewiduje, że w najbliższej przyszłości
źródłem zysków będą też inne dzieła sztuki.. – Mam na myśli obok fotografii
rzeźbę. O aukcji rzeźby współczesnej już poważnie myślimy. Sądzę, że w 2009 roku
w Warszawie taka aukcja się odbędzie – deklaruje Lengiewicz.
– Rzeczywiście
zainteresowanie rzeźbą już jest – potwierdza Katarzyna Kwatro-Woźniak, kierownik
Domu Aukcyjnego krakowskiej „Desy”. – Niespodziewanie dobrze i z dużym
przebiciem sprzedaliśmy ceramiczne rzeźby Konstantego Laszczki: „Paw” przy cenie
wywoławczej 9 tys. zł kupiono za 10 500 zł, a „Kobietę- ptaka” licytowano z 6
tys. zł do 9 tys. zł.
Kochać sztukę i pieniądze
- Po totalnej klęsce
wirtualnych produktów bankowych sztuka się obroni, bo nie była przedmiotem
spekulacji – twierdzi Andrzej Starmach. – Ceny były i są uzależnione od popytu.
Sztukę kupują przeważnie ludzie, którzy ją kochają, a nie tylko ci, którzy myślą
o szybkim pomnożeniu pieniędzy. Ktoś powiedział – sprawdzam! W sztuce sprawdzian
odbywa się co chwilę. Dzieło na rynku jest ciągle weryfikowane – na dłuższą metę
spekulacja jest niemożliwa, bo jednak głównym powodem zakupu jest chęć obcowania
ze sztuką – dowodzi Starmach.
Podobnie twierdzi Piotr Lengiewicz:
–
Dużymi graczami w sztuce są ludzie, którzy ją kochają, a nie traktujący jej
tylko inwestycyjnie. Bo tacy nieraz się „sparzyli”. Dlatego nie polecam
inwestowania w sztukę tylko z finansowego punktu widzenia. Natomiast do
kupowania sztuki zachęcam ludzi, którzy jej jeszcze nie odkryli, a wewnętrznie
czują, że jest tym, czego im trzeba. Może stać się pasją ich życia. Reasumując:
prawdziwy kolekcjoner nadarzającej się okazji nie przegapi, czy to w czasie
kryzysu, czy w okresie prosperity.
Co kupować? Radzi Andrzej Starmach
Polska klasyka awangardy jest
niczym nie zagrożona. Lokata w dzieła Tadeusza Kantora, Jonasza Sterna, Marii
Jaremy, Henryka Stażewskiego czy Ryszarda Winiarskiego gwarantuje oprócz przeżyć
duchowych dobrze zainwestowane pieniądze. Rzeźby Katarzyny Kobro i obrazy
Władysława Strzemińskiego, o które trudno, stanowią wspaniałą lokatę.
Najwyższe ceny z I półrocza 2008 r według analizy „Wealth
Solutions”:
1. Alfred Wierusz-Kowalski – „Awangarda myśliwska”, ok. 1880
r. – cena wylicytowana: 1 360 000, z opłatą aukcyjną: 1 496 000 zł
2.Olga
Boznańska – „Zadumana dziewczynka”, 1889 r. – cena wylicytowana: 1 150 000, z
opłatą aukcyjną: 1 265 000 zł
3. Józef Brandt - „Utarczka”, ok. 1902 r. –
cena wylicytowana: 1 100 000, z opłatą: 1 210 000 zł (DomAukcyjny
„Rempex”)
4. Józef Brandt – „Potyczka Kozaków z Tatarami”, ok. 1890 rok, –
cena wylicytowana: 870 000, z opłatą: 957 000 zł
5. Józef Brandt –
„Polowanie”, ok. 1890 r. – cena wylicytowana: 770 000, z opłatą: 847 000 zł
Orientacyjne ceny innych dzieł sztuki:
Zegarek kieszonkowy z
wizerunkiem Tadeusza Kościuszki – 30 800 zł,
Fotografia kolekcjonerska
Zbigniewa Dłubaka z cyklu „Asymetria”- 22 000 zł,
Grafika Joana Miro
„Ptak”- 7 480 zł,
Rzeźba Bolesław Biegasa „Cierpienie” – 24 200
zł,
Sekretera biedermeier – 26 400 zł,
Pas kontuszowy Paschalisa
Jakubowicza - 17 600 zł,
Więcej znajdziesz w grudniowym "Rynku Kapitałowym"

